piątek, 13 grudnia 2013

Ogłoszenie

Chciałabym Was bardzo przeprosić. Nie chcę nawet liczyć jak długo nie dodałam nowego rozdziału. Wiem, zasługuje na to żebyście mnie udusili, powiesili czy co tam jeszcze. W każdym razie nie pojawiają się notki, ponieważ mam strasznie dużo nauki, zamieszania w życiu no i troche brakuje mi weny i zapału. W dodatku jestem całkowicie pochłonięta nowym blogiem, a czytając Wasze opowiadania o Delenie mam wrażenie, że moje wypada słabo :(
Zbliża się przerwa świąteczna i właśnie wtedy dodam roździał. Nie moge Wam podać dokładnej daty, bo sama jej nie znam. Możecie się spodziewać nn w prawdopodobnie za jakieś dwa tygodnie. :)
Jeszczę raz chciałabym Was przeprosić. Uwielbiam Was i wasze komentarze, więc błagam nie bądźcie na mnie za bardzo źli. :)
Do zobaczenia za dwa tygodnie. :D
Postaram się napisać coś fajnego. Mam nadzieję, że mi się uda. Tymczasem zapraszam na mojego drugiego bloga -----> KLIK

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział XXXI

Cisza stawała się nie do zniesienia. Elena czuła, że już dłużej tego nie wytrzyma, patrzyła tylko w skupioną twarz Damona. W jego oczach malowała się wściekłość, strach, żal, miłość. Te wszystkie uczucia na raz sprawiały, że czuła się przytłoczona, ale mimo to czekała na jego słowa. Po przyjemnych chwilach przyszedł czas na rozmowę. Wiedziała od początku, że nie będzie to łatwe. Opowiedziała mu wszystko, bo miała nadzieję, że pomoże jej zrozumieć o co chodzi Klausowi. Gdy już miała zamiar wstać, Damon odezwał się, ale jego głos brzmiał inaczej.
-Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.- Elena słyszała te słowa już tyle razy, ale połączone z brzmieniem jego głosu i przepełnionym miłością spojrzeniem, dały niesamowity efekt. Poczuła się kochana bardziej niż kiedykolwiek. Podeszła do niego i usiadła na jego kolanach.
-Wiem Damon. Kocham cię.- Objęła go i złączyła ich usta w pocałunku. Chciała, żeby ten moment trwał wiecznie. Ku jej zdziwieniu to Damon oderwał się od niej pierwszy. Popatrzyła na niego zdziwiona, ale on tylko objął ją mocniej.
-Wyjedźmy.- W jego głosie dało się słyszeć desperację.
-Słucham? Damon rozmawialiśmy już o tym.- Wstała i zaczęła chodzić po pokoju.- Przecież wiesz, że mam tu rodzinę, znajomych. Nie mogę tak po prostu uciec.
-Cholera! Eleno! Naprawdę jesteś, aż taką idiotką? Czy ty chociaż raz mogłabyś pomyśleć o sobie, a nie innych? To ciebie ściga ten psychopata! Pogrywa tylko z nami. Myślisz, że jeśli cię puścił to da ci spokój?!
-Idiotka? Tobie wcale nie zależy na moich bliskich!- Elena całą swoją gorycz przelewała na Damona. Nie zastanawiała się co mówi.- Martwisz się tylko o to czy tobie będzie dobrze. Boisz się, że Klaus zabierze twoją ulubioną zabawkę! Nie martw się. Na pewno znajdziesz sobie kilka nowych! Żadną nie pogardzisz. Szybko zapomnisz!- Spojrzała wściekle na Damona. Dopiero teraz uderzył ją sens swoich słów. Patrzyła na grymas bólu malujący się na twarzy Damona. Nigdy czegoś takiego u niego nie widziała, a co gorsze to ona była za to odpowiedzialna. Wiedziała, że poniesie za to konsekwencje.- Damon...Ja...- Nie miała pojęcia co zrobić. Słowa nie chciały jej przejść przez gardło, a w oczach pojawiły się łzy.
-Nic nie mów. Wiem już wystarczająco dużo.- Elena wyciągnęła rękę w jego stronę, ale wampira już nie było. Jak mogła coś takiego powiedzieć? Nie poznawała siebie samej. Zrezygnowana usiadła na kanapie, kryjąc twarz w dłoniach.

                        

                                                  ~*~
-Mam nadzieję, że masz dla mnie dobre wieści.- Klaus jak zwykle pojawił się znikąd, tuż przy Isleen. Nie cierpiała kiedy tak się skradał, ale nie narzekała. W końcu już wiele razy uratował jej życie. Już dawno temu postanowiła, że będzie w stosunku do niego lojalna, a on sam na szczęście nie chciał się jej pozbyć. Zawdzięczała to swoim umiejętnością magicznym, które szlifowała przez całe swoje życie.
-Powiedz mi czy ja cię kiedyś zawiodłam?
-Masz szczęście, że nie, bo inaczej nie rozmawiałabyś teraz za mną.- Isleen wiedziała, że Klaus na swój sposób darzył ją sympatią, ale wolała nie narażać mu się. Zwłaszcza, że musiała mieć też na uwadze swoje dziecko. Opiekuńczo dotknęła brzucha, a na jej twarzy otoczonej czarnymi lokami pojawił się uśmiech. Klaus najwyraźniej zauważył ten gest, bo uspokoił się. Dzięki temu dziecku Isleen miała nad nim przewagę. Maleństwo sprawiało, że Klaus stawał się inny. Gdy sześć miesięcy temu dołączyła do niego, nie wiedziała, że jest w ciąży. To właśnie Klaus to odkrył. Usłyszał bicie małego serca. Z początku bała się, co zrobi, ale nie przeszkadzało mu to. Poczuł się odpowiedzialny za jej dziecko. Isleen nie mogła uwierzyć, że ten wampir był zdolny do czegoś takiego, ale najwyraźniej się myliła.Teraz troszczył się o nią i dbał, aby niczego jej nie brakowało. Czarownica wiedziała, że tak na prawdę Klaus jest po prostu bardzo samotny.- Jak mała?
-Przecież wiesz, że wszystko z nią w porządku. Słyszysz bicie jej serca. Wracając do sprawy. Zaklęcie się udało. Elena już zaczyna rozrabiać. Póki co zraziła do siebie chłopaka.
-Dobrze. Ten Salvatore mnie wkurza. Mów dalej.
-W ciągu tygodnia skłóci się, ze wszystkimi bliskimi. O to ci chodziło prawda? Chcesz żeby została sama, bardziej narażona na ciosy?
-Dokładnie o to.- Chwilami Isleen było nawet żal tej młodej dziewczyny. Wiedziała, że jeśli Klaus coś od niej chciał to nie wróżyło to niczego dobrego, ale wolała się nad tym nie zastanawiać. Dla niej najważniejsza była mała, a Pierwotny był w stanie zapewnić im bezpieczeństwo.
-Co zrobisz gdy już ją złamiesz?
-Wtedy ty wkroczysz do akcji.- Uśmiechnął się do niej.
-Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę Klaus, ale to może potrwać nawet kilka tygodni. Jestem w szóstym miesiącu ciąży. Zostało mi już niewiele, a nie chcę narażać małej. Za dwa miesiące nie będę już uprawiać magii. To zbyt niebezpieczne.
-Nie martw się. Tobie i dziecku nic się nie stanie. Na razie wszystko jest w porządku. Wystarczy, że będziesz o siebie dbała,a ja zajmę się wszystkim innym. W razie, gdybyśmy nie wyrobili się przez te dwa miesiące, coś wymyślę, nie zaprzątaj sobie tym głowy. Póki co, skoro już się rozpakowałaś, mogłabyś iść na jakieś zakupy z jedną z moich hybryd. Trzeba urządzić pokój.
-Niklausie Mikaelson, nie poznaję cię.
-Isleen. Nie przeginaj. Uważaj, bo zmienię zdanie.

                               

                                                            ~*~
Rytmiczne stukanie rosło w głowie Damona. Z początku nie obchodziło go co to za dźwięk, ale chwilę później stał się nie do zniesienia. Ktoś dobijał się do drzwi. Damon zignorował to i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.
-Damon! Otwórz. Wiem, że tam jesteś.- Wampir uśmiechnął się w duchu. Przyszedł wybawca Alaric.- Damon!!!- Krzyki i pukanie nagle ucichły. Pewnie Rick się poddał. No tak. Typowe. Jeśli taka marna istota jak on nie mogła czegoś dostać to odpuszczała. Elena też odpuściła.Nie mogła być wolna, więc go zostawiła. Właśnie taka była. Damon przestał o niej myśleć, bo usłyszał hałas.
-Cholera. Tylne drzwi.- Już miał wstać, gdy w pokoju pojawił się Rick.
-Damon. Czy ty w ogóle....- Przerwał widząc co się działo w salonie. Wszystko było poprzewracane, telewizor chodził głośno na jakimś muzycznym kanale, a na kanapach i podłodze leżały zakrwawione ciała kobiet w różnym wieku. Damon zrzucił ze swoich kolan młodą blondynkę i otarł ręką usta.
-Co ty tu do cholery robisz Damon? Odbiło ci?- Alaric po kolei sprawdzał puls ofiar.
-Jak to Elena pięknie ujęła, bawię się moimi zabaweczkami.- Nauczyciel popatrzył na niego przerażony.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę co robisz?
-Jem. W końcu jestem wampirem. Już nigdy więcej żadna Katherine, albo Elena, albo inna suka nie będzie mną pomiatać.
-Damon opanuj się. Później będziesz tego żałował. Kochasz Elenę, a ona kocha ciebie. Dlaczego chcesz to zepsuć?- Damon wziął ze stołu butelkę z koniakiem i wypił zawartość, a gdy skończył utkwił w nim spojrzenie swoich błękitnych oczu.
-Gówno mnie to obchodzi co kto sobie o mnie pomyśli. Odpieprz się ode mnie raz na zawsze. Wszyscy się ode mnie odpieprzcie.- Damon odwrócił się na pięcie i ruszył w głąb domu, zostawiając osłupionego Alarica samego w pokoju.

                 

__________________________________________
Znów po dwóch tygodniach dodaje nn :D
Rozdział może trochę krótki, ale mam nadzieję, że nie najgorszy.
Jak zaczynałam dziś pisać to nie miałam pojęcia co się wydarzy. Dopiero w trakcie pisania wpadła mi do głowy Isleen, a jej dziecko. No coż... Postanowiłam trochę ocieplić wizerunek Klausa, chociaż i tak wiem, że jego nie da się nie lubi. :3
Trochę słabo z komentowaniem. Proszę Was piszcie swoje opinie, bo to naprawdę motywuje.
Nie mogę Wam powiedzieć na pewno czy nn będzie za tydzień. Wszystko zależy od moich chęci i czasu. No i oczywiście od zapału, co się wiąże z ilością komentarzy :D
Zapraszam na mojego drugiego bloga ---> KLIK
Pozdrawiam ~ Annabelle

sobota, 26 października 2013

Rozdział XXX

-Klaus.- Szept Eleny zaburzył ciszę, która pojawiła się, gdy mężczyzna się pojawił. Nie mogła zmusić się, by powiedzieć coś więcej. Czuła, że paraliżują ją strach. Wreszcie spotkała się twarzą w twarz z wampirem który ją ścigał.
-Caroline, kochanie. Bądź tak miła i zostaw nas na moment.- Blondynka zrobiła urażoną minę, ale mimo to wyszła z pokoju. Elena marzyła, żeby w tym momencie, jakimś cudem pojawił się tu Damon. Żeby powiedział, ze nic jej nie będzie i zabrał ją stąd. Tak bardzo go teraz potrzebowała. Była pewna, że ją szuka, ale niepokoiła się, że trwa to tak długo. Nie odezwała się, ani nie poruszyła. Znosiła świdrujące spojrzenie Pierwotnego i czekała na rozwój wypadków.
-Przysporzyłaś mi nie mało kłopotów Eleno.- Czekał, aż dziewczyna coś odpowie, ale gdy to się nie stało zaczął mówić dalej.- Trudno było cię znaleźć. Mój brat zadbał o to, żeby nie było żadnych  śladów. Szkoda tylko, że nie pomyślał o czarach. Wiedźmy potrafią wszystko.- Przysiadł na fotelu i przyglądał jej się.
-Skoro wiedźmy mogą wszystko to czego chcesz ode mnie?
-Widzisz... Davina jest bardzo silna, ale nie panuje jeszcze nad swoją mocą. Jest za młoda, a niestety jej ostatni opiekun nie bardzo dbał o jej umiejętności. Na szczęście ma teraz mnie. Wracając do sprawy. Nie mogłem zostawić na jej barkach tego wszystkiego. Musiałem sam coś zrobić. No i właśnie. Tu pojawia się problem.Mój przeciwnik jest przebieglejszy niż myślałem. Nigdy nie spodziewałem się po Katerinie takiej chytrości.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-Dowiesz się o tym w swoim czasie kochana. Caroline!- Wampirzyca od razu pojawiła się w drzwiach. Jej spojrzenie skierowane na Klusa było pełne podziwu i gotowości.
-Co mam zrobić?- Elena nie rozumiała dlaczego Caroline niemal czciła tego "człowieka".
-Odstaw Elenę bezpiecznie do domu.- Elena gwałtownie odwróciła głowę w jego stronę, a na twarzy Caroline malowało się zdziwienie i zakłopotanie.
-Ale...
-Bez dyskusji Caroline. Zrób to co ci powiedziałem.
-A Elijah?
-To zostaw mnie. Na pewno nie zbliży się do dziewczyny.- Najwyraźniej to zapewnienie jej wystarczyło, bo podeszła do Eleny i chwyciła ją za ramię. Sobowtórka już wiedziała co ją czeka. Kolejna nieprzyjemna wyprawa w wampirzym tempie.
                                 
                                       *
-Czego chcesz Damon?
-Spokojnie Bonnie. Chciałem się po prostu zapytać jak się miewa nasza kochana Barbie?- Bonnie zadarła podbródek i popatrzyła na niego z wyższością.
-Twój plan się nie powiódł. Udało mi się ją uratować. Przykro mi.
-Mi nie. Byłem pewny, że to zrobisz. Chciałem ci po prostu pokazać co byś czuła gdyby coś jej się stało.
-Gratuluje. Dopiąłeś swego. Byłam przerażona. O to ci chodziło?- Damon pojawił się tuż koło niej i szepnął jej do ucha.
-Ty głupia wiedźmo?! Elena też jest w niebezpieczeństwie, ale ciebie to nie obchodzi. Co do cholery musi się stać żebyś zareagowała?- Bonnie przeszedł dreszcz gdy wypowiedział te słowa. A najgorsze było to, że miał rację. Nie wybaczyła by sobie gdyby jej przyjaciółce coś się stało. Ufała Elijahowi bezgranicznie, ale Rose nie. A to z nią Elena spędzała najwięcej czasu. Mulatka poddała się. Nie miała siły walczyć. Już miła powiedzieć Damonowi, gdzie znajduje się Elena, ale zdążyła tylko otworzyć usta, bo zadzwonił telefon. Damon wyszarpnął z kieszeni komórkę i wściekły odebrał połączenie nie wysilając się nawet na zobaczenie kto dzwoni.
-Halo?!- W jego głosie słychać było wściekłość i napięcie.
-Skąd te nerwy? Czyżbyś martwił się o ukochaną?
-Kto mówi do cholery.
-Czy to ważne? Ważne jest to...
-Posłuchaj mnie ty dupku. Nie mam ochoty na żadne gierki.
-Szkoda. W takim razie nie zainteresuje cię fakt, że kochana Elenka jest już w domu.
-Słucham?! Skąd wiesz? W co ty grasz?
-Dowiesz się wszystkiego od ukochanej. Teraz radzę ci czym prędzej opuścić dom pani Bennett.
-Czekaj. Skąd wiesz...- Rozmówca rozłączył się.Damon rzucił tylko Bonnie pełne pogardy spojrzenie i wybiegł na pole.
                           
                                  *
-Elena?!- Damon wpadł do jej domu zwracając na siebie zaciekawione spojrzenie Jeremy'ego który siedział przed telewizorem grając w grę.- Elena!
-Po co się tak drzesz?- Damon podbiegł do niego i chwycił jego twarz w ręce.
-Gdzie ona jest?
-Wyluzuj stary. Zaraz zejdzie.- Słysząc te słowa Damon w ułamku sekundy znalazł się na górze. Nie znalazł jej w pokoju, więc skierował się ku łazience.
-Elena.-Była tam. Cała i zdrowa, owinięta w ręcznik. Najwidoczniej przed momentem wyszła spod prysznica.Ogromy ciężar spadł mu z serca, gdy ją zobaczył. Podbiegł do niej i wziął ją w ramiona. Oszołomiona dziewczyna dopiero po chwili zorientowała się co się dzieje.
-Nigdy więcej mi tego nie rób rozumiesz?- Damon zagarnął jej usta w zachłannym pocałunku, od którego zabrakło jej powietrza. Była niezwykle szczęśliwa. Wszystkie zmartwienia związane z Klausem w jednej chwili zniknęły. Damon całując ją poruszał się powoli w kierunku łóżka. Elena niechętnie oderwała się od niego.
-Czekaj.- Położyła mu ręce na piersi.- Jeremy jest w domu. Poza tym musimy porozmawiać.
-Nie teraz kochanie. Teraz nic nie jest ważne.- Elena wiedziała, że i tak przegra tą walkę. Nie stawiała już oporu, tylko oddała się jego pocałunkom.
                              
____________________________________________
Witajcie po trzech tygodniach. Wiem, że miałam dodać rozdział tydzień temu, ale niestety mówiąc szczerze trochę mi się nie chciało.
Dzisiaj chciałam dodać nn rano, ale niestety nie miałam do tego głowy, bo moja kochana kotka się rozchorowała i strasznie się o nią martwiłam. Na szczęście już jest lepiej i zmobilizowałam się do dodania notki.
Jednocześnie wpadł mi do głowy pomysł na nowego bloga.
Zapraszam na niego!
klaroline-love.blogspot.com
Przepraszam niektóre osoby, ze nie powiadomiłam ich o tej notce, ale nie zdążyłam.

piątek, 11 października 2013

No i znów Was przepraszam :(

Niestety jutro nie będę w stanie dodać rozdziału. Mam strasznie dużo zadań i po prostu nie dam rady. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Szkoła. Tak więc jeszcze raz Was przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Za tydzień nn. :D

sobota, 5 października 2013

Rozdział XXIX

-Caroline?! Co ty tu robisz?- Elena nie mogła uwierzyć w to co widziała.
-Elena!- Blondynka podbiegła i złapała ją w ramiona.- Nic ci nie jest?- Zaczęła ją uważnie oglądać.
-Nie. Nic. Ale...
-A więc miał rację. Powiedział, że cię porwali. Mówił prawdę.
-Zaraz. Kto mówił prawdę? O co chodzi?- Nic do siebie nie pasowało. Elena nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśleć.
-Nie ważne Eleno. Musimy się stąd zmywać, bo z tego co wiem twoja "opiekunka" niedługo tu będzie. 
- Caroline skąd ty to wszystko wiesz? Jak to możliwe, że mnie znalazłaś?- Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku. Odwróciła się i złapała ją za ramiona.
-Eleno! To nie jest teraz ważne. Po prostu chodź ze mną. O nic nie pytaj.- Elena zamilkła i podążyła za swoją przyjaciółką. Mijały kolejne pomieszczenia, a sobowtóra coraz bardziej nurtowało pytania jak Caroline się tu dostała? Przecież wszystkie drzwi były zamknięte. Sama sprawdziła to chyba ze sto razy. Mimo to wolała się nie odzywać. Caroline jej pomagała, a to było najważniejsze. Fakt, że wiedziała gdzie jest był dziwny tak samo jak jej zachowanie. Elena była pewna, że prędzej czy później wyciągnie od przyjaciółki co się dzieje. 
-Nie myśl sobie, że to, że cię ratuję oznacza, że nie jestem na ciebie zła. Jestem i to bardzo. Na ciebie i na Bonnie, bo żadna z was mi nic nie powiedziała o tym co się dzieje. To mają być przyjaciółki? 
-Zaraz... o co chodzi Caroline?
-Nie zgrywaj idiotki Eleno. Dobrze wiesz o co chodzi.- Caroline zatrzymała się przed oknem wychodzącym na rozległy las. Było otwarte. Dziewczyna wspięła się na parapet i skoczyła. Elenie serce stanęło w gardle. Były na drugim piętrze, a jej przyjaciółka tak po prostu wyskoczyła sobie z okna. Jak gdyby nigdy nic. Podbiegła do okna i wychyliła się. Caroline stała na dole z zniecierpliwioną miną. 
-No co tak stoisz? Skacz.
-Że co? Postradałaś zmysły Caroline? Przecież to nie możliwie. Dlaczego do cholery wyskoczyłaś z okna i nic ci się nie stało?- Elena zamilkła. Dopiero teraz doszedł do niej sens tych słów. Tylko trzy istoty mogły przeżyć coś takiego. Wiedźmy, wilkołaki i...- Ty...
-Brawo. Zgadłaś. Oczekujesz na oklaski? Niestety ich nie będzie, bo powinnaś się szybciej domyślić. W końcu twój chłopak też jest wampirem.- Damon. Czy to możliwe, żeby on... Nie. Nie mógłby tego zrobić. Z drugiej jednak strony. Elena zganiła się w myślach. Nie mogła wyciągać pochopnych wniosków. 
-Ja nic nie rozumiem. Jeszcze przed chwilą byłaś taka miła.
-Już mi przeszło. Skaczesz czy nie? Nie będę tu stała wieczność.- Elena zawahała się. Była pewna, że Caroline ją złapie. W końcu była wampirem. No właśnie. Tylko czy to jej nie zmieniło? Nie zachowywała się już jak dawna Caroline. A może... Jej rozmyślania zostały gwałtownie przerwane, gdy czyjeś ręce chwyciły ją w pasie i pociągnęły ze sobą. Chwilę później już mknęła w wampirzym tempie trzymana w mocnym uścisku Caroline. Obraz zlewał się w jedną całość. Elena poczuła, że robi jej się niedobrze. Przymknęła oczy.

              

                           *
-Damon błagam cię. powiedziałeś, że musisz coś załatwić, ale nie sądziłem, że będzie to trwało tyle godzin.- Alaric spędził w pensjonacie Salvatorów cały poranek i powoli zaczynało go irytować zachowanie kumpla. Podszedł do barku i nalał sobie szklankę Jacka Danielsa. Po południu miał się spotkać z Jenną, żeby omówić sprawy przeprowadzki, ale chyba będzie musiał to przełożyć. Z Damonem nigdy nie było łatwo. Alaric wiedział to od początku ich znajomości, ale mimo to cieszył się, że może mieć takiego przyjaciela. Nawet jeśli jest wampirem. 
-Sorry stary.- Damon pojawił się w pokoju.
-Gdzieś ty był? Mówiłeś, że zaraz wrócisz.
-No cóż. Sprawy się trochę skomplikowały. Musiałem odwiedzić naszą uroczą wiedźmę, ale nie było jej w domu, więc pojechałem do Caroline. 

               
                       
                            *
-Gdzie my jesteśmy?
-Dowiesz się w swoim czasie. Teraz siadaj.- Znajdowały się w jakimś opuszczonym domu. Droga jaką pokonały, nie była długa, ale w wampirzym tempie wszystko było inaczej. Zapewne pokonały kilka kilometrów. Młoda wampirzyca wyszła do sąsiedniego pomieszczenia. Elena usłyszała urywki rozmowy. Zapewne rozmawiała przez telefon. Po chwili wróciła.
-Caroline? Skąd wiedziałaś gdzie mnie szukać?
-Czy to ważne? Powinnaś być mi wdzięczna, że cię uratowałam, a nie co chwile narzekać.- Co się stało z Caroline? Może to skutki przemiany? Damon nigdy jej nie mówił, że nowo narodzone wampiry, takie są. Tak bardzo się zmieniają.
-Czy ty nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?
-No właśnie. I to jest problem. Kochana Elena, która zbawia świat. Zajmij się sobą, a ode mnie się odczep.- Caroline podbiegła do niej i obnażyła kły.- Zrozumiałaś?
-Ja... Tak. Wszystko jest jasne.
-Wspaniale. To teraz poczekamy chwilkę na niego. Zaraz powinien tu być.- Elena mogła się tylko domyślać o kogo chodzi. Wolałaby, żeby mówiła o Damonie, a nie o Elijah, ale oznaczało by to, że to właśnie jej ukochany, zrobił to jej przyjaciółce. Teraz już sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.

                  

                         *
-Żartujesz sobie ze mnie? Po co tam jechałeś? Wystarczającą krzywdę już jej wyrządziłeś.
-Ric to nie tak. Ja po prostu...- Jego słowa rozpłynęły się, przez dźwięk telefonu. Damon złapał smartfona i szybko odebrał. Alaric przyglądał się temu ze zdziwieniem. Coraz bardziej dziwiło go zachowanie wampira.
-Już jest?[...] Dobrze. Nie pozwól jej uciec.[...] Nie proszę cię o wiele. [...] Dobra. Zaraz będę. Poczekajcie chwilę.- Damon rozłączył się i spojrzał w stronę Alarica.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Kto dzwonił?
-Nie ważne. Muszę coś załatwić.
-Już to raz słyszałem. Czekałem jak głupi, a potem dowiedziałem się, że zamieniłeś niczemu niewinną dziewczynę w wampira. Jadę z tobą.
-Nigdzie nie jedziesz. Miałeś się spotkać z Jenną. W czasie kiedy mnie nie będzie możesz to zrobić, a jak wrócę to wszystko ci wytłumaczę.
-Damon przestań się zgrywać. Nie wkurzaj mnie.
-Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?!
-Tak, bo jeśli nie wiesz jesteś wampirem i już skrzywdziłeś jedną osobę. Nie pozwolę, żeby to się stało jeszcze innym.
-Słucham?! Ty chyba żartujesz? Przynajmniej wiem już co o mnie myślisz.- Damon był wściekły.
-Hej spokojnie. Nie to miałem na myśli. Przepraszam stary. Po prostu się o ciebie martwię. Idź już. Spotkamy się później.

                      
                       *
Siedziała tak już jakiś czas przyglądając się Caroline, która co chwilę nerwowo zaglądała w ekran telefonu. Po wcześniejszym szczęściu, teraz przyszedł czas na wątpliwości i strach. Chociaż Elena nie chciała się sama przed sobą do tego przyznać, czuła, że coś się wydarzy. No i była jeszcze Caroline. Elena nigdy nie martwiła się o przyjaciółkę tak bardzo jak dzisiaj. Niewyobrażalnie się zmieniła. I to jak się zachowywała. Na początku była miła, cieszyła się, że ją znalazła, a już chwilę później wściekała się i krzyczała. To nie było normalne, nawet jak na Caroline. Jej zamyślenie nie trwało długo, bo chwilę później wampirzyca poderwała się na równe nogi i patrzyła wyczekująco w drzwi. Po chwili stanął w nich mężczyzna.
-Caroline, kochanie. Widzę, że dobrze wykonałaś swoje zadanie. Jestem z ciebie dumny.- Caroline podbiegła do niego i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Elenę zatkało. Widziała tego faceta po raz pierwszy w życiu. Był wysoki, dobrze zbudowany. Jego niebieskie oczy kontrastowały z jasną skórą, a włosy miały jasnobrązowy kolor. Uśmiechnął się, gdy blondynka się od niego oderwała.- Caroline, słonko może przedstawisz mi swoją przyjaciółkę.
-To Elena. Tak jak chciałeś cała i zdrowa. Zrobiłam dokładnie to co mówiłeś.
-Nie było żadnych komplikacji?
-Na szczęście nie. Trochę się stawiała, ale jakoś sobie z tym poradziłam.- Elena przyglądała się tej wymianie zdań w osłupieniu. Nie dość, że jej przyjaciółka całowała jakiegoś nieznajomego, to jeszcze wyrażała się o niej jakby jej tu nie było. Jakby była powietrzem.
-Przepraszam bardzo, że przerywam tą konwersację, ale ja tu jestem. Czy ktoś może mi powiedzieć o co chodzi?
-Naturalnie Eleno.- Mężczyzna podszedł do niej i stanął tuż przed nią.- Nazywam się Klaus. Klaus Mikaelson.

                       
________________________________________
Nareszcie rozdział na, który tak długo czekałam, żeby móc go napisać. Wprowadziłam jedną z moich ulubionych postaci. Może po dzisiejszym rozdziale nie wszystko jest jeszcze jasne, ale w nn postaram się to wyjaśnić. Póki co jestem zadowolona z dzisiejszego rozdziału. A jak wy go oceniacie?
Już nowy sezon TVD. Jak Wam się podobał pierwszy odcinek? Jak dla mnie może być :D
Następny rozdział za tydzień.
Komentujcie i polecajcie bloga. ~ Annabelle

sobota, 28 września 2013

Przepraszam :3

Hej!! :D Przepraszam Was moi kochani, ale dziś nie będzie nn. :( Wiem jestem okropna, ale to wcale nie znaczy, że to koniec bloga. Znów mam wenę więc nic takiego się nie zdarzy. Chodzi o to, że mam remont i nie jestem w stanie nic napisać. Kompletny sajgon. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :3 Nie wiem kiedy będę mogła coś dodać. Postaram się w tygodniu. Jeszcze raz przepraszam ~ Annabelle

sobota, 21 września 2013

Rozdział XXVIII

Zapadła cisza. Bonnie stała jak wryta. Gdzieś w głębi duszy modliła się, żeby Damon tego nie zrobił. Niestety, wydawało się już być za późno.
-Damon! Przestań! Ona nie jest niczemu winna.- Wampir na chwilę spojrzał w jej stronę.
-Może jednak chcesz mi coś powiedzieć?- Ta sytuacja irytowała go coraz bardziej. Kiedyś nie zastanawiał by się tylko zabił tą dziewczynę już dawno. Dla zabawy, żeby pokazać tej wiedźmie kto tu rządzi.
-Uspokój się! To nie jest twoja sprawa! Dlaczego zawsze musisz wszystko wiedzieć?! Tak będzie lepiej dla Eleny. Jeśli nie będziesz się wtrącał!- Odetchnęła z ulgą, gdy Damon odsunął się od Caroline.
-Nie moja sprawa?! Tu chodzi o Elenę ty głupia wiedźmo! O jej  życie nie rozumiesz?!
-Jej życiu nic nie zagraża. Odsuń się od Caroline. Wszystko ci powiem.- Damon podszedł do niej.
-Słucham?
-Elena... Musiała wyjechać. Dla swojego własnego dobra.
-Czy chociaż jedno zdanie jakie wypowiesz może być prawda?!- Czuł wściekłość. Teraz nie zważał już na konsekwencje. W wampirzym tempie znalazł się koło Caroline i wbił kły w jej szyję. Poczuł metaliczny smak krwi. Jak bardzo za tym tęsknił. Rozkoszował się tą chwilą, słysząc krzyk Bonnie biegnącej w ich stronę. Śmieszyła go. Dlaczego nie użyła magii? Pewnie była zbyt przerażona. Mimo to powinien ulotnić się jak najszybciej. Brutalnie wyrwał kły.Chciał żeby efekt był lepszy. Bonnie na pewno będzie zdruzgotana widząc umierającą przyjaciółkę. Na pewno nie będzie jej łatwo pogodzić się z tym, że to przez nią stała się wampirem. Tą nauczkę zapamięta do końca życia. W razie czego on jej przypomni. Może i nie dowiedział się niczego konkretnego, ale wiedział, że Bonnie zmięknie. Nie wiedział jeszcze jak, ale był pewny, że znajdzie Elenę. Jednak na razie powinien stąd wiać.

           

                       *
Elena czuła, że stało się coś złego. Nie wiedziała czemu. Z początku myślał, że po prostu zaczyna wariować, ale pojawienie się Elijaha utwierdziło ją w przekonaniu, że coś jest nie tak. Był bardzo zdenerwowany. Pojawił się tylko na chwilę, zamienił kilka słów z Rose i zniknął. O co mogło mu chodzić? Pierwszą myślą jaka jej się nasunęła był Damon. To on zawsze stwarzał kłopoty. Bała się, że tym razem może być poważnie.
-Twój chłopak nieźle narozrabiał.- Rose rozsiadła się na sofie.
-Co zrobił?- Zadała to pytanie od niechcenie,  żeby nie zdradzić wampirzycy jak się boi.
-Trochę namieszał z twoją przyjaciółką.
-Bonnie?- Opanował ją strach. A co jeśli coś jej się stało.
-Nie tym razem. Zabrał się za słodką blondynkę.
-Caroline.- Jak ta biedna dziewczyna, mogła się przed nim obronić. Gdyby chodził o Bonnie to nie martwiła by się tak bardzo. W końcu była czarownicą. Ale Caroline. Ona nawet nie wiedział, że istnieje takie coś jak wampir. Co Damon jej zrobił? Przecież nie mógł jej skrzywdzić. Była tego pewna. Damon nie był by w stanie zrobić jej coś złego.

        

                         *
Łzy skapywały z policzków panny Bennett, gdy kartkowała strony księgi. Obok niej leżało ciało Caroline. Jeszcze oddychała. Bonnie wiedziała, że musi się pospieszyć. Inaczej wszystko stracone. Elijah powiedział jej, gdy do niego dzwoniła, żeby nic nie robiła, a on zaraz się zjawi, ale nie mogła patrzeć bezczynnie, jak jej przyjaciółka umiera i staję się wampirem. Dlaczego w tej księdze jest tak dużo zaklęć?! Widziała je już tyle razy, a gdy było potrzebne, to właśnie tego jednego nie mogła znaleźć. Otarła oczy wierzchem dłoni. Caroline wydała cichy jęk, co jeszcze bardziej zmobilizowało Bonnie. Jest! Zaklęcie którego szukała. Nie była pewna czy da rade. Babcia mówiła, że to potężna magia z którą trzeba się liczyć. Ingerowanie w sprawy śmierci nigdy nikomu nie wyszło na dobre, ale teraz nie to się liczyło. Musiała powstrzymać przemianę Caroline. Zaczęła mruczeć zaklęcie.
-Silento vitas ex phoematos domo. Silento vitas ex phoematos...

               

                         *
Damon nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Dopiero teraz docierało do niego co właściwie zrobił. Elena nigdy mu tego nie wybaczy. Zamienił jej najlepszą przyjaciółkę z wampira. Nie mógł uwierzyć, że był zdolny do czegoś takiego. Przecież to dla Eleny się zmienił. Całe swoje życie. Dla niej przystał zabijać. Stał się tym dobrym. Tak długo na to pracował, a teraz potrafił to zniszczyć w jednej chwili. Wściekły na siebie rzucił krzesłem stojącym obok niego. Dlaczego był takim głupcem i pozwolił, żeby złość nad nim zapanowała?! Nic nie zyskał, ale naraził się na nienawiść Eleny. Teraz był bezsilny. Mógł tylko czekać na rozwój wypadków.
-Damon?- Usłyszał krzyki dochodzące z dołu. Alaric. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł ulgę. Przynajmniej nie musiał być sam. Pospiesznie ruszył w kierunku schodów.
-Co cię tu sprowadza Ric?
-Stary czekałem na ciebie w Grillu ponad godzinę.
-No tak. Kompletnie zapomniałem o naszych spotkaniach. Mam kilka kłopotów.
-Kłopotów? Niech zgadnę. Elena. Daje ci w kość co?
-Właśnie w tym sęk, że nie. Nie widziałem jej od dwóch dni.- Damon wskazał Alarickowi kanapę, a sam zabrał się za rozlewanie trunku do dwóch szklanek.
-Jak to jej nie widziałeś?
-Zniknęła. Ktoś ją porwał. Ta wstrętna wiedźma wie gdzie ona jest. Nie chciała nic powiedzieć i chyba trochę narozrabiałem.

              

                           *
Caroline obudziła się głęboko łapiąc powietrze. Była w swoim pokoju. Czuła pulsujący ból w głowie. Powoli zaczęła zwlekać się z łóżka. Co się stało? W głowie miała kompletną pustkę.
-Caroline?- Do pokoju weszła Bonnie. Miała podpuchnięte oczy.- Jak się czujesz? Wszystko dobrze?- W jednej chwili dopadła przyjaciółkę i zaczęła ją przytulać i oglądać.
-Hej Bon. Uspokój się. Co miało by mi się stać? Płakałaś?
-Co...? Ja.. nie po prostu... A zresztą nie ważne. Na pewno dobrze się czujesz?
-Wszystko okay. Boli mnie tylko głowa. Co się właściwie stało? Jak się tu znalazłaś?
-No wiesz odwiedziłam cię no i trochę zabalowałyśmy. Za dużo wypiłaś. Spałaś tak kilka godzin.
-To by wszystko wyjaśniało. Dobrze, że mojej mamy nie ma. Powinna już chyba wrócić z pracy.
-Dzwoniła i mówiła, że będzie późnej. Połóż się Caroline. To dobrze ci zrobi.
-Właściwie to bym coś zjadła. Umieram z głodu.
-Zaraz ci coś przyniosę.- Bonnie wyszła z pokoju. Wróciła po kilku minutach niosąc talerz z kanapką.
-Dziękuję. Zjem i chyba się jeszcze trochę prześpię.- Caroline wzięła kęs do ust.
-Dobry pomysł. Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli pójdę? Mam kilka spraw do załatwienia.
-Jasne. Nie musisz mnie pilnować.- Bonnie mogła odetchnąć z ulgą. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Caroline pozostała Caroline. Udało jej się zatrzymać przemianę. Teraz musiała zmierzyć się z konsekwencjami.

                   

                            *
-Zrobiłeś co?!
-Błagam chociaż ty mnie nie osądzaj. Liczyłem na coś typu dobrze postąpiłeś, albo nie miałeś wyjścia.- Damon uśmiechnął się niepewnie.
-Nie wierzę, ze chce ci się jeszcze żartować.
-Bez przesady. Nic takiego się nie stało. Dałem jej szansę na wspaniałe życie.- Wampir sam nie wierzył w to co mówił. Z własnego doświadczenia wiedział, że życie wampira to męka. Samotność, wyrzuty sumienia. Oczywiście można to wyłączyć, ale to i tak nic nie dawało. Gdy emocje wracały ból stawał się nie do wytrzymania.
-Nic się nie stało?! Damon nie widzisz co zrobiłeś? Odebrałeś tej dziewczynie szansę na normalne życie. Nie będzie mogła założyć rodziny, ani mieszkać nigdzie na stałe.
-Wiem! Wiem, co to znaczy lepiej niż myślisz. Nie chciałem tego. Chodziło o Elenę. Kiedy w grę wchodzi jej bezpieczeństwo nie wiem co się ze mną dzieje. Nie panuję nad sobą.
-Po prostu ją kochasz.
-Tak. Cholernie ją kocham. I nie pozwolę, żeby coś jej się stało.
-Wymyślimy coś bracie. Pomogę ci.- Damon poczuł przyjemne ukłucie w sercu. Nigdy nie miał przy sobie kogoś takiego. Przyjaciela. Mógł być za to wdzięczny losowi.
-Dzięki Ric. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Zanim zaczniemy myśleć co z tym zrobić muszę jeszcze coś sprawdzić.

                

                          *
Ciche kroki wyrwały Caroline ze snu. Gwałtownie poderwała się do pozycji siedzącej.
-Bonnie? To ty?- Nikt nie odpowiadał.- Mama?- Cisza. Caroline. Nie miała pojęcia co robić. Drzwi skrzypnęły. Zobaczyła wysoką postać zbliżającą się do niej.
-Kim jesteś?
-Witaj ponownie Caroline. Jesteś mi potrzebna.
-Potrzebna?
-Tak Caroline. Pomożesz mi. Ale najpierw musimy coś zrobić.- Caroline wpatrywała się w błękitne oczy mężczyzny niczym oczarowana.- Siedź spokojnie.- Kłami przebił własną rękę i podsunął ją dziewczynie.- Pij.- Caroline posłusznie zrobiła to co kazał. Potem jego kły zaczęły zbliżać się do jej szyi.
______________________________________________
Na początku chciałam Was bardzo, ale to bardzo przeprosić. Wiem, że rozdziału nie było prawie miesiąc, ale nie miałam weny żeby pisać. Dziś zmobilizowałam się i powstało to. Mam co do tej notki mieszane uczucia, ale ocenę pozostawiam Wam.
Jeszcze nie podjęłam decyzji co dalej z blogiem. Proszę was o komentowanie. Jeśli to mnie zmobilizuje będę dalej pisać.
I jeszcze jedna sprawa. Pasuje wam, żeby gify pojawiały się nie tylko na końcu nn? Jeśli nie to w nn tak nie będzie. Piszcie.
Postaram się dodać nn za tydzień. ~ Annabelle

sobota, 7 września 2013

Niestety to nie rozdział :(

Przepraszam Was, ale dziś nie dam rady dodać rozdziału. Po protu mam pare spraw na głowie i nie wyrobie się. Postaram się dodać rozdział jutro, ale nic nie obiecuję. Jeszcze raz przeprasza. I jest jeszcze druga sprawa. Od jakiegoś czasu poważnie zastanawiam się nad zamknięciem bloga. Powód jest prosty. Brakuje mi zapału do pracy. Komentarzy jest bardzo mało i przez to nie mam mobilizacji. Będę musiała jeszcze się nad tym dobrze zastanowić, bo utknęłam w połowie historii Deleny. Póki co rozdziały będą dodawane. ~ Annabelle

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział XXVII

Co robić, gdy ma się pełno wolnego czasu?  Na to pytanie, Elena starała się odpowiedzieć, od kilku godzin. Nie mogła uwierzyć, że czas może się, aż tak bardzo dłużyć. Sekundy, minuty, godziny. Zdawało jej się, że siedzi w tym domu już kilka dni. Na początku Bonnie była przy niej cały czas, ale potem nagle zniknęła. Zresztą i tak nie miały o czym rozmawiać. Elena była wcześniej zbyt na nią zła, by się odezwać. Dopiero, gdy jej przyjaciółka wyszła, zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać. Nawet jeśli Bonnie zrobiła to, żeby ją chronić, nie zmieniało to faktu, że już od dawna wiedziała o Damonie, Klausie, Katherine. Przez ten cały czas nic jej nie powiedział, a nawet prawie się o to pokłóciły w Grillu. Pewnie na jej miejscu, Elena zrobiłaby to samo, ale mimo to odczuwała żal i poczucie zdrady. Może za bardzo dramatyzowała, ale nie potrafiła od tak zapomnieć. No i był jeszcze Damon. Bonnie wiedziała, że Elijah próbuje ją porwać, ale pewnie nie przyszło jej do głowy, że wampir będzie jej szukał. A znając Salvatora, może poważnie zagrozić ich planom. Tylko, że tym samym ściągnie na siebie złość Pierwotnego. Bała się do czego Damon się posunie. Niewątpliwie, był zdolny do wielu rzeczy, ale gdy coś robił nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Elena czuła, że już dłużej tego nie wytrzyma. Po co Elijah ją porwał? Gdyby na prawdę chciał jej pomóc nie trzymał by jej zamkniętej w tym okropnym domu! Dlaczego była taka głupia i mu uwierzyła. Przecież wiedziała, że w świecie tych nadprzyrodzonych istot nikomu nie można ufać. Najlepszym przykładem jest Rose. Czy zawsze musi być taka naiwna?!
*
Bonnie nie przepuszczała, że Salvatore przyjdzie do niej prosić o pomoc. Zaskoczył ją. Dziwiła się sobie, że wcześniej o nim nie pomyślała. Niestety mógł poważnie zagrozić ich planom. Na szczęście Damon był tak zaniepokojony o Elene, że nie zauważył jej zdziwienia, gdy pojawił się w jej domu. Teraz chodził po pokoju, podczas, gdy ona mruczała pod nosem "zaklęcia".
-No błagam cię! Zrób coś. W końcu jesteś wiedźmą. Elena nie mogła się tak po prostu rozpłynąć.- Irytowało go jej nastawienie. Była spokojna. Może nawet za spokojna. Sądził, że skoro, to najlepsza przyjaciółka Eleny, to zrobi wszystko, żeby pomóc mu ją znaleźć. Teraz patrząc na nią nie był już tego taki pewny. Czarownica co chwile zerkała nerwowo w jego stronę. Damon był pewny, że ona coś wie. Czuł to. Musiał tylko dowiedzieć się co. Chodziło o Elene.
-Staram się jak mogę. To nie jest wcale takie proste, jak się wydaje. Było by mi łatwiej, gdybyś tak nie łaził i nie patrzył mi cały czas na ręce. - Damon powoli tracił panowanie. Co ta wiedźma sobie myślała?! Chodziło o życie jej koleżanki, która zaginęła kilkanaście godzin temu. Był prawie pewny, że nie porwała jej żadna śmiertelna istota. Jeśli w ogóle ją porwano. Teraz nie był już niczego pewien. Został z tym całkiem sam. Jak się okazało, nawet na własnego brata nie może liczyć. Odkąd kilka dni temu oznajmił mu, że wyjeżdża Katherine, była stałym gościem w ich domu. Dziś po prostu zniknęli. Był się, że to może mieć coś wspólnego z Eleną.
-Długo jeszcze Bonnie?
-Nie mogę ci pomóc. Staram się, ale Elena zniknęła.- Że co?! Nie mógł uwierzyć, że ta wstrętna wiedźma mówiła to z takim spokojem! Gdyby chciała mu pomóc nie poddałaby się od razu.  Czuł, że ona wie, gdzie jest Elena. Wiedział co musi zrobić. Zmusi Bonnie do powiedzenia mu gdzie jest Elena. Nawet już wiedział jak. Caroline.
*
-Wszystko w porządku Eleno?- Dziewczyna wzdrygnęła się. Czy wampiry zawsze musiały pojawiać się tak nagle?
-Jasne. Wszystko jest wspaniale. Co tam, że siedzę sama kilka godzin sama w tym zamku czy co tam to jest. Wszystko jest wręcz wspaniale. Marzyłam o tym, żeby zostać porwaną przez Pierwotnego.- Jej frustracja rosła z każdą chwilą, a w dodatku Elijah nic sobie z tego nie robił tylko patrzył na nią tak jakby była dzieckiem które wścieka się z byle powodu.
-Daj spokój Eleno. Przecież nie zostaniesz tu wiecznie. Może zechcesz wysłuchać do końca mojej propozycji?- Elena powoli kiwnęła głową na znak zgody.- Wspaniale. Jak już wiesz, chcę ci pomóc. Jestem w stanie obronić cię przed  Niklausem, ale nie będzie to łatwe. Jeśli zgodzisz się na mój warunek, ty, twoja rodzina i przyjaciele będziecie bezpieczni.
-Jaki to warunek?
-Musisz stąd wyjechać. Zamieszkasz z moją przyjaciółką Lexi.
-Że co? Przecież powiedziałeś, że mnie ochronisz!- Nie wyobrażała sobie, że Elijah wypali z czymś takim. Jenna, Jeremy, Caroline, a przede wszystkim Damon. Miałaby to wszystko zostawić i ratować sobie?! Odkąd pamiętała, Mystic Falls było jej domem. Nic nie mogło ją zmusić do wyjazdu stąd.
-Bo tak będzie. Musisz tylko wyjechać. Jeśli cię tu nie będzie, łatwiej mi będzie przekonać Niklausa, żeby zostawił cię w spokoju. Zastanów się nad tym dobrze.
-Nie!- Wypowiedział to jedno słowo dobitnie i stanowczo. Była pewna, że tego nie zrobi.
-Zastanów się dobrze. To może być twoja jedyna szansa. Niklaus jest strasznie uparty, a w dodatku nie widzieliśmy się od dłuższego czasu. Nie wiem, jak zareaguje na spotkanie ze mną, tak więc przemyśl to, a ja porozmawiam z pewnym wampirem, który może przyspożyć nam kłopotów.
*
Damon bił się z myślami. Wiedział, co przekonało by Bonnie do pokazania mu miejsca ukrycia Eleny, ale wiedział też, że ukochana nie wybaczyła by mu tego co zamierzał zrobić. Właściwie to dlaczego się nad tym zastanawiał? Powinien już to zrobić. W końcu chodzi o Elene. Życie nauczyło go dążyć po swoje i nie zważać na przeciwności. A Elena należała do niego. Była jego miłością i nie mógł jej stracić. Jeszcze kilka miesięcy temu nie przepuszczał, że miłość dopada takich gości jak on. Na szczęście się mylił. Musiał to zrobić. W wampirzym tempie ruszył w stronę drzwi, ale coś go zatrzymało. Nim się obejrzał leżał na podłodze. Czuł ból w klatce piersiowej. Nim zorientował się co się stało czyjś głos przemówił zaraz koło niego.
-Nie rób nic głupiego Damonie.- Salvatore odwrócił się gwałtownie, ale nie mógł zlokalizować właściciela tego spokojnego głosu.- Tak będzie lepiej dla Eleny. Nie mieszaj się w to.- Zapanowała cisza. Damon był pewien, że nikogo już nie ma w domu, ale dla pewności wszystko sprawdził. O co chodziło? To brzmiało idiotycznie. Nie rób niczego głupiego. Jasne. Pewnie za chwile pojawią się duchy. Damon wzruszył ramionami i udał się do domu Forbesów wcześniej wysyłając do Bonnie smsa.
*
Czy ten Damon nie może się opanować? Bonnie pędziła autem do Caroline. Nie zdążyła zadzwonić do Eljaha. Właściwie, to liczyła, że sama sobie poradzi. Na siedzeniu obok niej leżał telefon. Na wyświetlaczu widniał tekst wiadomości.

    Od: Damon Salvatore

Zawiodłem się na tobie Bonnie.
Myślałem, że Elena jest dla ciebie najważniejsza.
Widocznie nie.
Szkoda.
Sprawdźmy ile znaczy dla ciebie Caroline.
Do zobaczenia w domu Forbesów. 

Przeszedł ją dreszcz, gdy ponownie przeczytała wiadomość. Babcia ostrzegała ją przed wampirami. Mówiła, że gdy czegoś chcą, to nie spoczną dopóki tego nie zdobędą. Nie chciała nawet myśleć do czego zdolny jest Damon, jeśli chodzi o Elene. Pośpiesznie zaparkowała samochód na podjeździe Forbesów i pobiegła w stronę drzwi.
-Caroline!- Wbiegła do domu i skierowała się do salonu. Cisza.- Caroline!
-Bonnie! Tu jestem.- Uspokoiła się słysząc głos Caroline dobiegający z jej pokoju. Weszła schodami na górę.
-Wszystko dobrze Care? Przepraszam, że tak wpadłam do twojego domu, ale...- Zamarła w pół zdania. Caroline siedział na swoim łóżku. Tuż za nią stał Damon. Jej oczy nic nie wyrażały. Wyglądała jak zahipnotyzowana.
-Witaj ponownie Bonnie. Jak się cieszę, że wpadłaś. Za chwilę, będziemy świętować narodziny nowej Caroline. Chyba, że mi pomożesz.
-Przecież już ci mówiłam, że moje czary są za słabe! Nie mogę zlokalizować Eleny!- W głosie Bonnie słychać było panikę.
-Kłamiesz. Nie potrzebujesz czarów, żeby wiedzieć gdzie jest.
-Co? Nie ja...
-Zła odpowiedź.- Bonnie zamarła, gdy kły Damona zaczęły przybliżać się do szyi Caroline.
_________________________________________
No i jest. Po dwóch tygodniach dodaje nowy rozdział.
Jestem z niego w miarę zadowolona. Może nie jest zbyt długi, ale wydaje mi się, że nie jest nudno.
Początkowo nie miałam w planie tego wszystkiego z Caroline, ale myślę sobie czemu nie wrócić do starego, złego Damona? Mam nadzieję, że może być.
Coś słabo z komentarzami. Nie mówię, że cały czas jest ich jakoś dużo, ale ostatnio jest gorzej niż kiedyś. Proszę Was komentujcie. Nawet z anonima, ale to i tak dużo znaczy.
Nowy rozdział za tydzień jeśli się nic nie zmieni. ~ Annabelle

          

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział XXVI

-Elena.- Cichy głos w jej głowie pojawił się nagle, ale nie chciała się budzić. Jeszcze nie teraz, jeszcze trochę.- Elena!- Głos stawał się coraz głośniejszy i coraz bardziej natarczywy. Odbijał się echem w jej głowie, która zaczynała potwornie boleć. Czuła, że szumi jej w uszach. Ciało odmawiało posłuszeństwa. Dlaczego ten ktoś nie zostawi jej w spokoju? Po co krzyczy i nią potrząsa? Dopiero teraz do świadomości Eleny zaczęło coś docierać. Zmusiła się, żeby otworzyć oczy, ale gdy tylko to zrobiła, od razu pożałowała swojej decyzji. Oślepiły ją jasne promienie słońca, co poskutkowało kolejną falą bólu w głowie. Zaczęła się podnosić do pozycji siedzące, gdy czyjeś ręce złapały ją, jakby chciały ją podtrzymać. Powoli odzyskiwała ostrość widzenia i świadomość. Parking. Czyjeś dłonie łapiące ją od tył. Kły wbijane w szyje. Mimowolnie podniosła rękę i wyczuła z prawej strony ranę. Tylko, że teraz nie to się liczyło. Ktoś ją trzymał. Ktoś był zaraz koło niej. Słyszała szybki oddech tuż za nią. Gwałtownie odwróciła się do przeciwinika i zamarła. 
-Bonnie. 

*

Przez jej bolącą głowę przelatywało stado myśli. Próbowała sobie wszystko poukładać. Na pewno Bonnie znalazła ją na parkingu. Pewnie jej pomogła. Tylko jak znalazła się tutaj? Raczej nie było możliwe, żeby ta jej niewielka przyjaciółka ją tu przyniosła. Elena zaczęła się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu jakiejś innej osoby. Liczyła na to, że zobaczy Damona albo Jeremy'ego, ale nic z tego. W ogromnym pokoju urządzonym w jasnych kolorach nie było nikogo oprócz nich.
-Elena?- Dziewczyna odwróciła głowę w stronę przestraszonej czarownicy. Przyglądała jej się uważnie.- Wszystko dobrze? Jak się czujesz?- Nie wiedziała jak się zachować. Odpowiedzieć czy nie? Wciąż w jej głowie czaiło się tylko jedno pytanie. Co robi to Bonnie? Ostatecznie jednak znały się od zawsze. Była pewna, że z jej strony nic jej nie grozi.
-Nie jest dobrze. Potwornie boli mnie głowa,a na dodatek nie wiem gdzie jestem. Może raczysz mi wytłumaczyć jak się tu znalazłam i co do cholery tu robisz?!- Nie chciała, żeby tak to wyszło, ale nie mogła zapanować nad narwami. Niestety na swoją niekorzyść, bo zapłaciła ze tą nerwowość bólem. Złapała się za głowe i zamknęła oczy.
-Ups. Chyba kogoś boli główka. Niestety. Taki los śmiertelników.- Z oddali doszedł do niej ironiczny głos. Dobrze znany. Rose. Poczuła jak Bonnie gwałtownie zrywa się na nogi.
-Miałaś być delikatna! Ostrzegałam cię!- Pierwszy raz słyszała Bonnie tak zdenerwowaną. Otworzyła oczu akurat w chwili, gdy czarownica wyciągnęła przed siebie rękę w stronę wampirzycy. Włosy, zaczęły jej falować, na twarzy malowała się determinacja i gniew. Rose krzyknęła z bólu, złapała się za głowę i upadła.
-Ups. Chyba nie tylko Elenę boli głowa.- Bonnie uśmiechnęła się szyderczo.
-Drogie panie. Po co te nerwy?- Elena starała się zidentyfikować właściciela tego spokojnego głosu. Odwróciła się. W drzwiach za nią stał wysoki brunet. Był ubrany w garnitur. Jego twarz wyrażała spokój i opanowanie. Skinął głową w stronę Rose, która wstała i odeszła. W pierwszej chwili Elena pomyślała o Klausie, jednak coś jej nie pasowało. Opis Pierwotnego jako bestii bez serca jakoś nie pasował jej do tego bacznie jej się przyglądającego mężczyzny. Od razu jednak zganiła się za to, że tak łatwo uwierzyła temu spokojnemu spojrzeniu, gdy w wampirzym tempie znalazł się koło niej i posadził ją na sofie. Elena wiedziała, że nie warto się wyrywać, bo i tak nie ma szans z wampirem, zwłaszcz, że istnieje możliwość, że to Klaus. Wolała oszczędzać i tak już niewielkie siły.
-Witaj Eleno. Mam nadzieję, że już lepiej się czujesz. Przepraszam za to.- Wskazał ręką na jej ranę na szyji.- Rosalie nigdy nie była zbyt delikatna.
-Rosalie? Chodzi ci o Rose?- Te słowa wydobyły się z ust Eleny zanim zdążyła pomyśleć. Przecież to było pewne, że chodziło właśnie o nią. W końcu to ona ją zaatakowała.
-Nie uważasz, że to nie potrzebne?- Elena popatrzyła na niego zdziwiona. Nie wiedziała o co mu chodzi.- To zmienianie imion na bardziej "nowoczesne". Zupełnie jak Katerina.- Wszystko zaczęło jej się zgadzać. Była już prawie pewna, że to Klaus. Tylko, że nadal nie pasował jej jego spokój i opanowanie.
-Klaus?- No i znów to zrobiła. Po co w ogóle się oddzywała? Nie poznawała siebie.
-Oh nie Eleno. Niklaus to mój młodszy brat. Jestem Elijah.- Młodszy brat? O co w tym wszystkim chodziło? Miał być tylko Klaus,a teraz okazuje się, że ściga ją dwóch braci.
-Jesteś Pierwotnym?
-O ile mi wiadomo tak. Nasza rodzina była pierwsza. Od nas się wszystko zaczęło.
-Wasza co? Jest was więcej?!- Elene ogarnęła panika. Rodzina Pierwotnych wampirów. Dwóch już coś od niej chce, a kto wie, czy niedługo nie pojawią się następni. Dlaczego to jej zawsze musiało sie coś takiego przytrafiać?!
-Spokojnie Eleno. Nie patrz na mnie takim wzrokiem. Nic ci nie zrobię. Oprócz Niklausa mam jeszczę trójkę rodzeństwa.
-Trójke?
-Eleno czy nie za dużo tych pytań? Wolałbym, żebyśmy przeszli do rzeczy. 
-Co to ma niby znaczyć?
-To ma znaczyć, że chcę ci pomóc. Jak się dowiedziałem, mój braciszek jest tobą zainteresowany. Zapewne dzięki Katerinie. Wierz mi, znam Niklausa ponad 1000 lat. Jeśli obierze sobie jakiś cel, to nie spocznie puki go nie osiągnie, a to nie wróży nic dobrego. 
-Chcesz mi pomóc?- Elena nie mogła go zrozumieć. O co mu chodziło? Dlaczego w ogóle Pierwotny zainteresował się losem zwykłej śmiertelniczki?
-Tak. Widzisz, mój brat jest za bardzo pewny siebie. To może go zgubić. I nie tylko jego. Ma plany, które mogą zagrozić wszystkim nam. Nie widziałam, go już od wielu lat. Chyba przyszedł czas, żeby wreszcie się spotkać.
-Czego on ode mnie chce?
-Nie mam pojęcia, ale postaram się dowiedzieć. Obawiam się jednak, że będziesz musiała tu zostać przez jakiś czas.
-Nie możesz mnie tu więzić!- Elenę ogarnęła panika. Ciotka ją zabiję. Nie wspominając już o Damonie. Bała się co może zrobić. Strach ją opanował i nie wiedziała co robi. W jednej chwili zerwała się na równe nogi i zaczęła biec do drzwi w któych pojawił się Elijah. Wiedziała, że to bezsensowne, ale nie mogła zrobić nic innego. Ledwo odbiegła od sofy, a Pierwotny złapał ją i ponownie na nią niósł. Dopiero w tym momencie do rozmowy wtrąciła się Bonnie. Do tej pory siedziała cicho. Elena niemalże zapomniała o jej obecności.
-Elijah puść ją.
-Nie rozumiesz Bonnie? Niklausa nic nie powstrzyma. Ze mną będzie bezpieczniejsza.
-Wiem!- Popatrzyła na przyjaciółkę. Elena nic z tego nie rozumiała. Pierwotny i czarownica rozmawiali ze sobą jakby byli dobrymi znajomymi.- Należą jej się wyjaśnienia nie sądzisz? 
-Może masz rację. Ty się tym zajmij. Ja muszę już iść. Zakładam, że ciotka i brat Eleny będą się niepokoić. Zajmę się nimi.
-Nie zapominj o Damonie.
-Oczywiście Bonnie. Do widzenia Eleno. Mam nadziję, że niedługo się zobaczymy.- Pierwotny zniknął pozostawiając Bonnie i Elene same.
-O co w tym chodzi?!
-Spokojnie. Już ci wyjaśniam. Od dawna wiedziałam o tym, że jesteś sobowtórem, że Salvatorowie to wampiry i, że ściga cię Klaus. Wszystko dzięki Elijah'owi. Przyszedł do mnie i o wszystkim mi opowidział. Dlatego musiałam wczoraj tak się zachować w Grillu. Nie mogłam się ujawnić. 
-Dlaczego mu pomagasz?! Jak mogłaś! Przecież znamy się tak długo. Ufałam ci Bonnie!- Elena dała upust całej swojej złości.
-Nie rozumiesz?! Zrobiłam to żeby cię chronić! Klaus cię zabije! Elijah to nasza jedyna szansa.

*

Damon przetrząsnął już wszystkie miejsca w których mogła być. Może za bardzo panikował, ale nie potrafił się na niczym innym skupić. Zniknęła po spotkaniu z Bonnie. To nie było do niej podobne. Elena na pewno by zadzwoniła. Chyba, że ma kłopoty. Ta myśl jeszcze bardziej go zdenerwowała. Zdawał sobie sprawę, że przez miłość do niej stał się bardziej sentymentalny, a to oznacza słabość. Tylko, że nie to się teraz liczyło. Bał się, że może ją stracić. Każdego poranka budził się i zastanawiał jak dużo wspólnych dni im jeszcze zostało. Przynajmniej wiedział jedno. Miłość go napędzała. Przyszedł mu do głowy nowy pomysł. Nie wiedział czy to wypali, ale musiał spróbować. Bonnie. Ona musi mu pomóc. Jest czarownicą i przyjaciółką Eleny. Jeśli ona zawiedzie, to i tak znajdzie sposób, żeby odnaleźć Elene. Z każdą chwilą jego strach rósł coraz bardziej. 
__________________________________
Ten rozdział był napisany wcześniej. Nie miałam w planie wprowadzać do tego Bonnie, ale po waszych komentarzach do ostatniej notki, to mi wpadło do głowy. No i Bonnie współpracuje z Elijahem. Co sądzicie?
Koniec nn nie bardzo mi się podoba. Chciałam to zrobić ineczej, ale niestety czas mnie dziś goni i nie dam rady.
Niestety w następnym tygodniu nie będzie nn bo wyjeżdżam na kilka dni. Może dodam rozdział w środku tygodnia a jak nie to za dwa tygodnie w sobotę.
Komentujcie i polecajcie bloga. ~ Annabelle

   

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział XXV

Elena siedziała z Damonem w jej pokoju. Odkąd wrócili ze spotkania z Davidem i Rose nie odezwała się ani słowem. Damon zaczynał się poważnie o nią niepokoić. Nie za bardzo wierzył w bajkę o tym całym Pierwotnym, ale jak widział jego dziewczyna miała na ten temat inne zdanie. Irytowało go to, że nie może zrobić nic, żeby poprawić jej humor. Przecież zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie z każdej sytuacji. Tylko przy Elenie było inaczej. Wszystko przez to, że ją kochał. To uczucie sprawiało, że nigdy nie wiedział co zrobić jeśli chodziło o nią. Była najważniejszą osobą w jego życiu. O Stefanie nawet nie pomyślał. Wolał na razie nie wpuszczać go do swojej głowy, chociaż wiedział, że powinien, by był przyczyną dla której okłamywał Elenę. Drugi raz odkąd ją zna nie powiedział jej prawdy. Na początku ukrywał to, że jest wampirem, a teraz "ucieczkę" Stefana. Jego brat tak po prostu oznajmił mu kilka dni temu, że wyjeżdża. Oczywiście Damon wiedział, że powód tego nagłego opuszczenia Mystic Falls był jeden. Katherine. Od tygodni obserwował to co działo się z jego bratem. Najgorsze było to, że nic z tym nie zrobił. I głównie dlatego wolał o tym nie myśleć, bo gdy tylko pozwalał sobie wrócić do tych wydarzeń, czuł coś co nigdy wcześniej go nie dopadło. Wyrzuty sumienia. Miał wrażenie, że to przez niego jego brat powoli stawał się tym kim był kiedyś. Bestią. Rozpruwaczem. Postanowił zastanowić sie nad tym w wolnej chwili, ale teraz ważniejsza była Elena. Podszedł do niej powoli i przytulił. Słyszał jak jej oddech uspokaja się.
-Nie ma to jak być ściganą przez pierwszego wampira na świecie. Powiedz mi czemu to mi się to zawsze musi przytrafiać. Dlaczego moje życie nie może wyglądać normalnie? Przecież moglibyśmy, żyć razem spokojnie. Skończyłabym szkołę i...- No właśnie co dalej? Damon nie słuchał już dziewczyny. Teraz w jego umyśle zakiełkował nowy problem. Co będzie kiedy Elena skończy szkołe? To przez niego jej życie nigdy nie będzie normalne. Pojawił się i wywrócił wszystko do góry nogami. Wciągnął ją w świat z którego nie ma ucieczki. Nigdy nie będzie mogła już żyć normalnie. Przynajmniej nie przy nim.- Damonie? Wszystko w porządku?
-Tak. Wszystko okay.- Wampir otrząsnął się z ponurych myśli.- Wiesz kochanie, nie powinnaś się tak przejmować. Ten Pierwotny to zwykła bajka. A nawet jeśli istnieje to jak jest szansa, że interesuję się tobą? Czego on mógłby od ciebie chcieć?
-Nie słyszałeś co powiedziała Rose? Katherine specjalnie zwraca jego uwagę na mnie, bo się go boi. Boi się, rozumiesz?! Czy to według ciebie nie dziwne? W końcu jest zimna i pewna siebie. Jakoś mi się nie wydaję, że boi się byle kogo. To po prostu do niej nie pasuje.
-Już dobrze. Uspokój się słońce. Postaram się czegoś jeszcze dowiedzieć o tym Klausie. Martwię się o ciebie. Raczej nie powinnaś zostać sama. Może spotkasz się z Bonnie, albo Caroline?
-Nie musisz się przejmować. Wszystko ze mną dobrze, ale masz rację. To dobry pomysł. Już dawno się z nimi nie widziałam. Poza tym, źle się czuję z tym, że muszę je okłamywać. Chyba będę musiała im powiedzieć prawdę.- Damon posłał jej wątpiące spojrzenie.- Oh daj spokój. Bonnie powierzyła mi swój sekret. Chcę być wobec niej fair.
-Mimo wszystko radzę ci uważać. Z doświadczenia wiem, że łowca wampirów nie reaguję na taką sensację zbyt dobrze, a co dopiero wiedźma.
-Damon!
-No dobrze, dobrze. Nic już nie mówię.- Pocałował ją na przeprosiny.- Lecę już kochanie. Uważaj na siebie.
-Będę ostrożna jak zawsze.
*
Elena umówiła się z Bonnie na 17 w Grillu. Szczerze mówiąc wolałaby jakieś bardziej ustronne miejsce, ale jak na złość Jeremy wrócił do domu z kumplami i na pewno nie miałyby jak spokojnie porozmawiać. To i tak nie był najgorszy problem. Szlaban. Elenie cudem udało się namówić Jenne, żeby się zgodziła ją puścić. Zakaz miał niestety trwać jeszcze trzy dni, ale wmówiła ciotce, że mają do zrobienia jakiś projekt. Dobrze, że rozmawiały przez telefon, bo inaczej Jenna natychmiast wychwyciła by kłamstwo w jej oczach. Godzina spotkania zbliżała się nieubłaganie, a Elena w dalszym ciągu nie mogła wymyślić jak powiedzieć Bonnie o tym wszystkim. Przecież nie mogła walnąć prosto z mostu coś w stylu "Mój chłopak to wampir i ściga mnie Pierwotny. Myślisz, że przeżyję?". Uśmiechnęła się myśląc o tym. Wiedziała, że nie może teraz stchórzyć. Czuła, że musi się komuś wygadać, a Bonnie wydawała jej się najlepszą słuchaczką. Bądź co bądź była częścią świata nadprzyrodzonych istot. Powinna jej uwierzyć.
*
Okazało się, że nic nie jest takie proste jak się wydaje. Teraz siedząc przed przyjaciółką Elena nie miała pojęcia jak zacząć.
-Dobrze się czujesz Eleno? Jesteś taka jakaś zamyślona.
-Co? A tak, tak.- Elena wyrwała się z zamyślenia.- Wszystko dobrze. Po prostu chciałabym z tobą porozmawiać.
-Właśnie ja też. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Dawno się nie widziałyśmy, a wiele się działo. Wiesz ile się nauczyłam od babci? Umie coraz więcej zaklęć. To niesamowite! Nie miałam pojęcia, że jestem, aż tak silna. Wszystko jest jakby snem.- Bonnie opowiadała o tym wszystkim z takim entuzjazmem, że Elena nie mogła jej przerwać. Cierpliwie wysłuchała jej do końca, a potem przeszła do rzeczy.
-Cieszę się, że wszystko tak dobrze idzie. Właściwie to chciałabym z tobą porozmawiać o czymś podobnym.- Elena nie bardzo wiedziała jak to nazwać.
-Czymś podobnym?- Bonnie była wyraźnie zbita z tropu, ale jednocześnie zaintrygowana.
-No... tak. To dziwne co teraz powiem, ale wierzysz w nadprzyrodzone istoty?- Elena dobrze wiedziała jak banalnie to brzmi.
-Nadprzyrodzone istoty? Babcia coś mi wspominała o jakiś wampirach i wilkołakach, ale jak dla mnie to zwykłe bajki, wymyślone tylko po to żeby straszyć dzieci.
-Przecież sama jesteś czarownicą i nie wierzysz w takie rzeczy?
-No w sumie masz rację. Wiele razy się nad tym zastanawiałam i wydaję mi się, że wszystko jest możliwe. Kto wie co żyję wśród nas.
-Wierz mi żyje i to więcej niż ci się wydaję.- Bonnie popatrzyła na nią podejrzliwie i z lekkim rozbawieniem.- Na pewno uznasz mnie za wariatkę po tym co zaraz powiem, ale błagam wysłuchaj mnie do końca. Obiecujesz?
-Jasne. W końcu znamy się od dziecka. Co może być takie, że miałabym cię uznać za dziwaka? Znam cię bardzo dobrze i wydaję mi się, że niczym mnie nie zaskoczysz.
*
-Myliłam się. To najlepsza historyjka jaką w życiu słyszałam.- Bonnie wybuchnęła śmiechem.- Chłopak wampir. Ta jasne. Nie wiedziałam, że masz taką wyobraźnie.- Czarownica umilkła widząc wyraz twarzy przyjaciółki.
-Bonnie to prawda.
-Przestań Eleno. Sama pomyśl jakie głupie jest to co powiedziałaś.
-Głupie?! Ja jakoś uwierzyłam ci w to, że jesteś czarownicą.- Dziewczyna z trudem nad sobą panowała, ale wiedziała, że jest w Grillu i musi się jakoś uspokoić.- Mogłam cię wyśmiać, ale nie zrobiłam tego, bo wiedziałam, że to możliwe. Dzięki Damonowi wiem, że na świecie nie żyją tylko ludzie! Powierzyłam ci całą prawdę. To, że jestem sobowtórem, że mój chłopak jest wampirem. Powiedziałam ci o Klausie i Katherine, a wiesz dlaczego?! Bo chciałam byś z tobą szczera. Myślałam, że przynajmniej spróbujesz mi uwierzyć.- Elena zerwała się z krzesła. O niczym bardziej nie marzyła, niż znaleźć się w objęciach Damona.
-Zaczekaj Eleno!- Bonnie chwyciła ją za nadgarstek i zmusiła ją by ponownie usiadła na krześle.- Chciałabym ci wierzyć, ale muszę to przemyśleć. Przepraszam cię Eleno. Po prostu nie rozumiem dlaczego wcześniej tego nie powiedziałaś. Mniejsza o to. Muszę już iść. Do zobaczenia.- Bonnie wyszła z Grilla pozostawiając oszołomioną Elenę samą. Dziewczyna powoli pozbierała się i zaczęła zbierać się do wyjścia, gdy zauważyła Matta.
-Matt? Czy moglibyśmy porozmawiać na spokojnie?- Chłopak przez chwilę się wahał, ale wreszcie usiadł naprzeciwko niej.
-Słucham?
-Matt ja wiem, że cię zraniłam. Od zawsze byliśmy przyjaciółmi. Chciałabym, żeby nadal tak było. Brakuję mi naszych rozmów. Razem nam nie wyszło, ale nie przekreślajmy przyjaźni. Osobno zawsze potrafiliśmy się dogadać. Błagam cię pogódźmy się.- Widać było, że chłopak się nad tym zastanawiał. Właściwie to od dawna chciała porozmawiać z Eleną, ale zawsze brakowało mu odwagi. Teraz wreszcie miał szansę, by wszystko naprawić.
-Masz rację. Zachowałem się po szczeniacku. Przepraszam. Wiem, że narozrabiałem, ale teraz chcę to naprawić. Nie ma po co się kłócić. Niestety teraz musisz mi wybaczyć, ale jestem w pracy. Mogę do ciebie zadzwonić i się jakoś umówić. Chciałbym pogadać.
-Jasne. Właściwie ja też już muszę iść.- Wychodząc z Grilla Elena miała mieszane uczucia. Z Bonnie się nie udało, ale załatwiła przynajmniej sprawę z Mattem. Ten konflikt naprawdę dawał jej w kość i była szczęśliwa, że udało jej się go zakończyć. Powoli ruszyła w kierunku auta, rozmyślając o sprawie z przyjaciółką. Zamyślona nie zwróciła uwagi na osobę stojącą tuż za nią. Poczuła tylko kły wbijające się w jej szyję. Później straciła przytomność.
________________________________________
Hej kochani!! :D
Przyznam, że nie bardzo chciało mi się pisać ten rozdział, ale jak już zaczęłam to dostałam jakiejś weny. Tak że wyszedł chyba trochę dłuższy niż zwykle. Jakoś lekko mi się pisało. Mam nadzieje, że nadal tak będzie.
Jak pod każdym postem proszę Was o komentarze, bo mnie mobilizują do dalszego pisania.
Następny rozdział w sobotę.
Zapraszam do wyrażania swojej opinii o blogu i polecania go. ~ Annabelle

    

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział XXIV

Damon pojawił się u Eleny dopiero następnego dnia wieczorem. Przez cały ten czas dziewczyna nie mogła się na niczym skupić. Miała złe przeczucie. Nie wiedziała dlaczego, ale tak było. Gdy wreszcie się pojawił jej obawy po części się sprawdziły.
-Kochanie, przecież nic mi nie jest. Nie dramatyzuj. Co takiego się stało?
-Czy ty zawsze musisz wszystko traktować tak lekko? Nie dramatyzuj! Damonie miałeś być tu wczoraj!- Kochała Damona, ale czasami irytowało ją jego podejście. Już dawno postanowiła, że musi coś z tym zrobić, ale nie było łatwo. Damon był ostrym zawodnikiem. Nie dało się go zwieść. Mimo to Elena znała jego słaby punkt. Był w niej zakochany. To dawało jej lekko przewagę.
-Masz rację. Przepraszam. Nie denerwuj się już. Po prostu miałem trochę kłopotów.- Damon podszedł i wziął ją w ramiona. Nienawidził kiedy przez niego musiała się denerwować. Starał się unikać takich sytuacji, ale nie było to łatwe będąc wampirem. Jeszcze parę miesięcy temu nie pomyślałby, że będzie się starał zmienić dla zwykłego człowieka. Teraz robił to cały czas, a co dziwniejsze nie widział w tym nic złego. Nie miał pojęcia gdzie podział się ten zły wampir. W gruncie rzeczy niewiele go to obchodziło. Teraz kiedy miał w ramionach tą kruchą, tak bardzo przez niego kochaną istotę, liczyła się tylko ona.
-Powiesz mi co się stało?
-Pamiętasz to co ci wczoraj powiedziałem? Że muszę pogadać z Rickiem? Powiedzmy, że nie przyjął zbyt dobrze tego co mu oznajmiłem.- Elena uwolniła się z jego uścisku i zaczęła mu się uważnie przyglądać. Damon poczuł się jak dziecko, które coś nabroiło i musi się teraz z tego tłumaczyć.
-Co to ma niby znaczyć?- Lustrowała go spojrzeniem brązowych oczu.
-Sprawy się trochę skomplikowały. W zasadzie to mogłem się spodziewać jak zareaguję łowca na wieść, że jego kumpel jest wampirem. Ale nie przewidziałem, że wszędzie nosi ze sobą kołki.
-Kołki?! Ty chyba żartujesz! Nie ma cię całą noc i przychodzisz jak gdyby nigdy nic, informując, że mój nauczyciel zaatakował cię kołkiem!
-Przecież nie powiedziałem, że mnie zaatakował.
-A co innego mógł by zrobić?! Błagam cię. Bądź poważny. Przecież mogłeś zginąć. Czy ty w ogóle pomyślałeś o mnie?- Te słowa uderzyły Damona. Myślał o niej cały czas. Nawet wtedy kiedy nie chciał. Musiał jej to udowodnić.
-Eleno wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Nie chciałem cię zranić. Obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy. A na razie mam pewne informacje od Davida. Czy to poprawi ci humor?- Elena posłała mu badawcze spojrzenie, jednak się nie odezwała. Powoli się uspokajała, ale nie chciała mu pokazać jak bardzo jest ciekawa czego się dowiedział.- Będziesz tak stała czy coś powiesz?
-Będę robić to na co mam ochotę.- Złość już się ulotniła, ale teraz droczyła się z wampirem. Damon chyba to wyczuł, bo w jednej chwili siedziała na jego kolanach.
-Daj spokój. Przecież wiem, że zżera cię ciekawość.- Pod spojrzeniem tych błękitnych oczu, Elena dała za wygraną.
-Powiesz mi to czy mam błagać?
-Mały buziak na przeprosiny byłby mile widziany.- Damon uśmiechnął się łobuzersko.
-Oczywiście. Przecież mam za co przepraszać. Byłam dla ciebie taka niemiła.- Zamiast pocałować go w usta, szybko cmoknęła go w policzek z zadowoloną miną. Wampir najwyraźniej spodziewał się czegoś innego, bo dopiero po chwili dotarło do niego co się stało. Zrobił urażoną minę, ale powrócił do rozmowy.
-Widziałem się z nim wczoraj, wieczorem. Obiecał, że trochę poszpera i da mi znać. Jesteśmy z nim umówieni za godzinę.
-My? Przecież nie mogę wychodzić. A nawet jak bym mogła to nigdzie bym z tobą nie poszła.
-Oh daj spokój. Długo będziesz się tak zachowywać? Jesteś gorsza niż dziecko. Wyniosę cię stąd bezpiecznie, a potem odstawie na miejsce. Przecież cię nie porwe.
-No właśnie nie jestem co do tego taka pewna.
-Nie wygrasz za swoją ciekawością. Nie daj się prosić.
*
Z opowieści Damona wynikało, że David miał już prawie 500 lat. Od zawsze interesował się wampirami, a gdy w wieku 20 lat został przemieniony, miał wiele czasu, żeby dowiedzieć się dużo o pobratymcach. Był żyjącą encyklopedią wampirów. Jednak nie to interesowało Elenę. Jej myśli zajmowało inne pytanie. Jak to jest być wiecznie młodym? Wampir miał miła twarz i dobrze zbudowane ciało. Z blond włosami i zielonymi oczami w niczym nie przypominał bestii polującej na ludzi. Z początku dziewczyna nie mogła uwierzyć, że ten młody chłopak może posiadać taką wiedzę, ale myliła się.
-Zajmowałem się rodziną Petrovych jakiś wiek temu. Katerina ma bogatą historię. Nie ma co. Ciekawy przypadek. Jest starsza ode mnie jakieś 50 lat.- Widząc zdziwienie Eleny Damon przejął inicjatywę.
-Kathierine naprawdę nazywa się Katerina Petrova. Zmieniła imię i nazwisko na bardziej nowoczesne. Teraz skoro już wiesz przejdźmy dalej. Kontynuuj David.
-Nie łatwo było ustalić kto ją przemienił. Panna Patrova jest bardzo tajemnicza jeśli chodzi o jej przeszłość, ale udało się. Zrobiła to niejaka Rose. Ona powinna coś wiedzieć. Jakoś do niej dotarłem i umówiłem ją z nami. Będzie tu za chwilę. Sam nie byłbym w stanie nic ustalić. To jak szukać igły w stogu siana.
*
Rose kazała im długo na siebie czekać. Elena coraz bardziej martwiła się, że Jenna zauważy jej nieobecność. Minęła czwarta, gdy pojawiła się obok nich młoda brunetka.
-Wybaczcie spóźnienie. Miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia. David powiedział mi, że chodzi o Katherine, ale nie bardzo wiem o co dokładnie. A tak w ogóle jestem Rose.
-Ja jestem Damon, to Elena, a Davida znasz. Z grubsza chodzi o to, że Katherine dała nam pewne ostrzeżenie. Chcemy wiedzieć o co jej chodzi.- Damon opowiedział jej krótko w czym rzecz.
-Z tego co słyszę macie przerąbane.
-Co to ma niby znaczyć?
-To ma znaczyć, że ta przebiegła suka sama mu powiedziała gdzie jest. A wiedząc Elenę jestem prawie pewna, że po części chodzi o nią.
-Kogo powiadomiła?- Po twarzy Damona widać było, że coraz bardziej się denerwuje.
-Klausa. Jeśli on ma coś do niej, pewnie pomyślała, że zyska trochę czas zwracając jego uwagę na sobowtóra.
-Czy masz na myśli tego Klausa?- David posłał jej wymowne spojrzenie.
-Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy co to za gość?
-Damonie tylko mi nie mów, że nie wiesz. To od niego się wszystko zaczęło. Facet to legenda. Pierwotny wampir.
-Ta jasne. A ja jestem Kopciuszek. To zwykłe bajki.- Jak zwykle Damon nie wierzył w takie rzeczy.
-Myślcie co chcecie. Ja wam powiem jedno. Jeśli Klaus ma coś do was, to albo nie żyjecie, albo czeka was coś gorszego od śmierci. Mam nadzieję, że pomogłam, a teraz wybaczcie. Muszę już lecieć.
*
Po upewnieniu się, że nikt ją nie śledzi, wampirzyca wybrała numer. Wiedziała, że musi być bardzo ostrożna. Od niego zależała jej przyszłość, a wiedziała, że nie ma z nim żartów. Przynajmniej była pewna, że jeśli on coś obieca, to dotrzyma słowa. Po kilku sygnałach w słuchawce odezwał się spokojny głos.
-Witaj Rosalie. Jak miło cię słyszeć. Mam nadzieję, że masz dla mnie dobre wieści.- Nie wiedziała, czy to ten opanowany głos, czy sam fakt, że z nim rozmawia, sprawił, że mimowolnie zaczęła panikować. Mimo to wiedziała, że musi się uspokoić. Zmusiła się do wypowiedzenia tych kilku słów.
-Wszystko idzie według planu.
___________________________________
Kolejny rodział. Jak dla mnie nie jest najgorszy, ale nie wiem. Sami to stwierdzicie.
Jak widzicie zmieniłam tymczasowo wygląd bloga. Tamten mi się nie bardzo podobał, a nadal szukam szblonowni. Może być?
Coś słabo z komentarzami. Proszę was dodawajcie je, bo one mnie motywują.
Następny rozdział jak zwykle w sobotę. ~ Annabelle
     
          
           

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział XXIII

Wracając do domu po nocy i dniu spędzonym z Damonem, Elena mimo szczęścia jakie odczuwała, dzięki ukochanemu, była pełna obaw, które niestety się spełniły. Jennie nie bardzo podobała się jej nieobecność.
-Dziewczyno ile ty masz lat?! Nie jesteś dzieckiem. Mogłaś mnie uprzedzić.- Elena wysłuchiwała już podobnych uwag przez mniej więcej dziesięć minut. Wolała się nie odzywać, bo to na pewno by jej nie pomogło.- Rozumiem, że masz chłopaka i to całkiem przystojnego, ale pomyśl o konsekwencjach. Nie było cię w domu na noc, ani w szkole.- Elena posłała jej pytające spojrzenie, zanim zdążyła pomyśleć. Dopiero po chwili do niej dotarło. Alaric. To on musiał powiedzieć Jennie. Ciotka zaczęła powoli rozmasowywać sobie kark. Elena zdała sobie sprawę, jak wiele ją to kosztowało. Przez tak długi czas w głowie ciotki mogły zrodzić się liczne podejrzenia. Porwanie, wypadek, zaginięcie. Już raz coś podobnego się wydarzyło, z tą tylko różnicą, że Jenna czekała nie tylko na Elene, ale także na jej rodziców. W dzień wypadku ciotka czekała na nich w domu.- Kochanie, przecież wiesz, że nie chcę cię ograniczać. Nie stawiam wymagań, ani reguł, ale myślałam, że jesteś bardziej odpowiedzialna. W takim wypadku, mam nadzieję, że zrozumiesz, dlaczego muszę to zrobić.- Elena dobrze wiedziała co ją czeka. Rozumiała ciotkę, ale jednocześnie nie podobało jej się to.- Masz szlaban na dwa tygodnie. Zero wychodzenia z domu, chyba, że do szkoły. Rozumiemy się?
-Tak Jenna. Przepraszam.- Elena podeszła do ciotki i przytuliła ją.
*
Stafan chodził po pokoju rozmyślając. Od czasu kiedy zobaczył tu Elenę minął cały dzień, a i tak nie mógł znaleźć sobie miejsca. Jego głowę cały czas zaprzątała jedna myśl. Kobieta o której marzył, która jest idealna, wybrała jego brata. Była z Damonem. Stefan nienawidził użalania się nad sobą, a przez Elenę robił to co chwile. Teraz miała już tego dość. Na dodatek czuł niewyobrażalne pragnienie. Przez Katherine. To ona próbuje z powrotem zamienić jego życie w koszmar i powoli jej się to udaje. Odkąd się pożywił na człowieku, co chwile wracało do niego to wspomnienie. Metaliczny zapach, słodki smak. Dręczyły go wyrzuty sumienia, a jednocześnie chciał więcej. To uczucie potęgowała jeszcze złość na Elene. Dlaczego go zwodziła?! Po co pozwoliła się całować, jeśli tego nie chciała?!
-Wyluzuj. Nie możesz całe życie być taki spięty.
-Czego ty znowu ode mnie chcesz Katherine?!
-Przyprowadziłam śniadanko.- Dziewczyna z nieprzytomnym spojrzeniem pojawiła się w pokoju.- Wiesz, uznałam, że powinieneś się dobrze odżywiać. Wierz mi. Ja o ciebie zadbam.
-Nie chcę tego.- Stefan z całych sił walczył ze sobą.
-Oh, daj spokój. Oboje wiemy, że nie marzysz o niczym innym. To tylko krew Stefanie. Co ci szkodzi spróbować? Jesteś wolny. Nic cię nie ogranicza. Daj Elenie żyć sobie z Damonem, a ty bądź wreszcie szczęśliwy. Możesz poznać prawdziwe życie. Musisz tylko ze mną wyjechać, a nie ukrywam, że trochę mi się spieszy.
-Przestań. Nie będę twoją zabawką.- Wampir czuł, że przestaje nad sobą panować. Pragnienie wygrywało. Katherine widząc zbliżające się zwycięstwo pojawiła się tuż obok niego i przybliżyła się do jego ucha jakby chciała powierzyć mu jakiś sekret.
- Możemy być szczęśliwi Stefanie. Ty i ja. Bez Eleny i Damona. Kiedy przyjdzie czas zemścisz się, a będzie to najlepsza rzecz jaka cię w życiu spotkała.- Nie wiedział, czy sprawiły to te słowa. Po prostu przestał walczyć. Nie chciał już tego dłużej. Bez zastanowienia zatopił kły w ofierze.
*
Elena leżała w łóżku rozmyślając. Miała na to dużo czasu, zważywszy na wczorajszą rozmowę z ciotką. Dwa tygodnie. Nie była pewna czy to wytrzyma. Minął zaledwie jeden dzień, a już tęskniła za Damonem. Zaledwie wczoraj spędzili razem wspaniały dzień, ale Elenie wydawało się jakby minęła wieczność, od kiedy po raz ostatni widziała ten piękny uśmiech i głębokie, błękitne oczy. Chciała się do niego przytulić, usłyszeć jego głos. Same te myśli wydały jej się śmieszne. Zachowywała się jak dziecko. Niestety nic nie mogła na to poradzić. Była zakochana w Damonie i nic nie mogło tego faktu zmienić. Tylko, że przez te myśli czuła się jeszcze gorzej. Musiała skupić się na czymś innym. Od razu pomyślała o ostrzeżeniu Katherine. Mówiła, że się pojawi. Ale kto? Kim jest ten tajemniczy on i najważniejsze- czy naprawdę jest niebezpieczny. Będzie musiała przekonać Damona, żeby pomógł jej rozwiązać tą zagadkę. W głębi serca czuła strach. Mimo zapewnień Damona, wiedziała, że coś się wydarzy. Z nim wszystko było niepewne. Wkroczył do jej życia jak huragan i od razu wszystko pozmieniał. Elena czuła przy nim, że żyje, ale zastanawiała się czasami, jak długo tak można? Na razie była pewna jednego. Nie zrezygnuje z miłości. Kochała Damona. Bardzo. Wiedziała, że on czuje to samo. Nic więcej nie było jej na razie potrzebne. Była szczęśliwa mając go przy sobie.
-Stęskniłaś się?- Damon pojawił się nagle, tuż obok niej. Nie zdążyła odpowiedzieć, bo zaczął ją całować. Tak bardzo jej tego brakowało.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wpadłeś.
-Dla ciebie wszystko, księżniczko.
-Skoro już tu jesteś to może zechciałbyś ze mną porozmawiać o ostrzeżeniu Katherine.- Damon wywrócił oczami.
-Ty dalej o tym?- Mimo lekkości z jaką to przyjmował, spoważniał na widok wyrazu jej twarzy.- No dobrze. Niech ci będzie. Zobaczę co da się zrobić. Od Katherine się raczej niczego nie dowiem, ale znam kogoś, kto powinien mi pomóc.
-Mogę wiedzieć kogo?
-Sprawdzasz mnie kochanie? Czy może jesteś zazdrosna.- Uśmiechnął się łobuzersko na widok jej zakłopotania.- Ma na imię David i interesuję się wampirami. Chodzi o pochodzenie wampirzych klanów, ciekawe historie i takie tam. Zajmuje się tym już kilka wieków więc powinien wiedzieć to i owo. Jeśli ktoś może nam pomóc to tylko on.
-Dziękuję.
-Za co? Za to, że się o ciebie troszczę? Zawszę będę to robił. Musisz wiedzieć, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
-Nie mam zamiaru tego robić.- Elena przytuliła się do niego. Damon poczuł przyjemne ukłucie w sercu. Z Eleną zrozumiał co oznacza prawdziwa miłość. Pozwoliła mu się kochać. Teraz ona była dla niego sensem życia. Mimo, że nie wierzył w słowa Katherine postanowił to sprawdzić. Jeśli chodziło o Elene wolał dmuchać na zimno. Za bardzo się bał, że może ją stracić. Nie mógł nawet myśleć, co by zrobił, gdyby coś jej się stało.
-Jeśli nie chcesz, żeby twoja ciocia mnie tu zastała, radziłbym ci mnie puścić. Właśnie wchodzi po schodach.
-Wrócisz?
-Muszę się jeszcze spotkać z Rickiem. Wiesz, że nawet dobry z niego kumpel. Chyba powinienem mu powiedzieć prawdę o mojej "naturze".
-Żartujesz?!
-Ja nigdy nie żartuje kochanie.- Pocałował ją jeszcze raz.
-Tylko błagam cię. Bądź delikatny.
-Jak zawsze.- Uśmiechnął się łobuzersko, a po chwili już go nie było.
__________________________________________
Witajcie po dwóch tygodniach przerwy.
Chciałam dodać rozdział w środku tygodnia, bo długo na niego czekaliście, ale przyznam się, że trochę mi się nie chciało.
Dzisiejszy rozdział. Hmmm... Nie jestem do niego za bardzo przekonana. Za mało akcji. Tak mi się przynajmniej wydaje, ale komentowanie zostawiam wam.
Więc komentujcie i polecajcie bloga.
I jeszcze jedno. Chciałabym zmienić wygląd bloga, ale jak na złość nie mogę znaleźć dobrej szablonowni. Może moglibyście mi jakąś polecić? Byłabym wdzięczna. ~ Annabelle

               

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział XXII

Elena obudziła się rano rozluźniona i szczęśliwa. Czuła się wspaniale, pomimo, że spała tylko kilka godzin. Jednak coś zaburzało te uczucia. Damona przy niej nie było. Czekała na niego chwilę myśląc, że poszedł do łazienki, ale wampir się nie zjawił. Zrezygnowana postanowiła zejść na dół, żeby coś zjeść. Cały czas po jej umyśle błądziło wspomnienie wspólnie spędzonej nocy. Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła, ale nie żałowała. Damon był dla niej bardzo ważny. Nigdy, po śmierci rodziców, nie sądziła, że będzie mogła być znów szczęśliwa. A jednak, z Damonem jej się to udało. Kochała go. Te słowa brzmiały tak pięknie w jej głowie. Kochała go, a on czuł to samo. Mimo to zaraz koło tej myśli pojawiła się inna. Jak zwykle musiała się pojawić druga strona medalu. Przecież Damon był wampirem. To komplikowało wszystko. A może nie? Przecież to nic nie znaczyło. Elena postanowiła na razie się tym nie przejmować. Będzie co będzie. Na razie czuła, że musi się posilić. Ubrała koszulę ukochanego i zeszła na dół.
-Dobrze spałaś? Pewnie miałaś męczącą noc. Dziwie się, że tak dobrze się trzymasz.
-Powiedz mi Katherine. Twoje życie jest takie nudne, że zatruwasz je innym, czy po prostu jesteś wredną suką?- Elena zobaczyła błysk złości w oczach wampirzycy. Była zdziwiona, że te słowa wydobyły się z jej ust. Normalnie nigdy by czegoś takiego nie powiedział. Ale nie dziś. Postanowiła, że to będzie jej dzień i nic go nie zepsuje.
-I to i to. Okazuje się, że jednak łączą nas pewne cechy charakteru.- Uśmiechnęła się złośliwie.
-Szkoda tylko, że ty już na zawsze pozostaniesz wredną zołzą zatruwającą życie innych. Niestety pisane ci jest życie w samotności. Kup sobie psa. Zawsze jest szansa, że go nie zjesz, albo nie ucieknie po pięciu minutach spędzonych z tobą. Skoro już sobie pogawędziłyśmy może mi powiesz co tu robisz?- Elena posłała w jej stronę promienny uśmiech.
-Miło, że pytasz. Szukam Stefana. Czas mnie goni. Powinnam zacząć wcielać w życie mój plan.
-Czego ty od niego chcesz?
-Ja? Niczego? Po prostu dam mu szansę wyjazdu zanim on się pojawi i rozpoczęcia nowego życia.
-No i znów wracamy do tego samego. Po co nas straszysz skoro nawet nie powiesz czego się mamy bać?
-Elena? Co ty tu robisz?- Stefan pojawił się w pokoju ze szklanką krwi w dłoni. Zaczął powoli lustrować ją wzrokiem. Dziewczyna czuła się niezręcznie. Dlaczego wszyscy musieli się pojawić akurat teraz? Chciała tylko zjeść coś na szybko i wrócić do pokoju Damona, a zastała cały orszak powitalny.
-Szukam czegoś do jedzenia. Wybaczcie, ale pójdę już do kuchni, bo umieram z głodu.- Szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi. Czuła na sobie spojrzenia Katherine i Stefana. To wszystko nie miało by miejsca, gdyby Damon nie zniknął. Mimo to miała pewną satysfakcję. Udało jej się wygrać z Katherine. Może była to tylko walka na słowa, ale była z siebie dumna. W końcu to jej dzień. Otworzyła lodówkę i zaczęła przeglądać jej zawartość. Nie miała zbyt dużego wyboru. Salvatorowie nie zwykli jeść nic takiego. Znalazła tylko mleko. Już miła przetrząsnąć szafki w poszukiwaniu jakiś płatków, gdy czyjeś ręce objęły ją w talii i pociągnęły. Krzyknęła i zaczęła się wyrywać. Dopiero po chwili krzyk przemienił się w śmiech, bo zobaczyła błękitne oczy Damona i jego szeroki uśmiech. Złączył ich usta w pocałunku.
-Gdzie ty byłeś? Czy ja nigdy nie obudzę się koło ciebie?
-Jeśli tego sobie życzysz obiecuję, że zrobię wszystko żeby spełnić twoje marzenie, ale na razie przyniosłem ci coś do jedzenia.- Wampir wskazał na torbę z zakupami leżącą na blacie.
-Dziękuję.
-Za co?- Całował ją po twarzy.
-Za to, że jesteś ze mną i tak się o mnie troszczysz.
-Nie ma za co. Wierz mi. To dla mnie sama przyjemność.- Posłał jej łobuzerski uśmiech.- No dobrze. Teraz zjedz, a potem, jeśli nie chcemy, żeby Katherine nam docinała, może byśmy wybrali się na małą wycieczkę?
-Wycieczkę?
-Tak. Pokażę ci wspaniałe miejsce. Zaufaj mi.
*
Elena w życiu by nie przepuściła, że Damon zna takie miejsca jak to. Dookoła rozciągał się niesamowity widok. Plaża, ocean. Wszystko jak we śnie. Może za dnia było to tylko miejsce odwiedzane przez turystów, ale nie teraz. W czasie zachodu słońca wszysko się zmieniało. Czerwone promienie odbijały się od powierzchni wody tworząc niesamowitą atmosferę. Wszystko było jakby snem. Dzięki Damonowi. Bez niego nie dostrzegła by jak wspaniałe jest to miejsce. Tak mogła się czuć tylko z nim. Z osobą którą kochała.
-Nie powiesz mi chyba, że zabierasz tu wszystkie swoje dziewczyny?- Rzuciła mu badawcze spojrzenie. Chciała wprawić go w zakłopotanie, ale nie udało się. Chłopak nic nie odpowiedział.- Damon! Nie odpowiedziałeś na moje pytanie!- Elena dała mu sójkę w bok.
-Auu! Jakie pytanie?- Specjalnie wstała i zaczęła biec w stronę auta, ale nie udało się. Chwile później Damon trzymał ją na rękach.
-Puść mnie! Zwariowałeś?- Nie mogła opanować śmiechu.
-Już dawno. W momencie kiedy cię poznałem.- Elena poczuła miłe ukłucie w sercu. Zwykłe słowa płynące z jego ust potrafiły zrobić z nią coś takiego.
-Damonie puść mnie.
-A co za to dostanę?- Dziewczyna złączyła ich usta w namiętnym pocałunku.
-Wystarczy?
-Zobaczymy.- Damon znów zaczął ją całować.
*
Siedzieli na pisaku oglądając ocean i gwiazdy migocące na niebie. Elena nigdy wcześniej się tak nie czuła. Była bezgranicznie szczęśliwa. W ramionach Damona zapominała o wszystkim. Czuła się bezpieczna. Po prostu. Jakby nigdy nie miało się to zmienić, dopóki Damon jest z nią. W takich momentach, przypominała sobie początek ich znajomości. Zawsze wiedziała, że zły wampir to tylko maska. Była z siebie dumna, bo potrafiła ją ściągnąć i ukazać jego wnętrze.
-O czym myślisz?- Delikatnie pocałował ją we włosy.
-O tobie. Chodzi o to jak bardzo się zmieniłeś.
-Co to ma niby znaczyć?
-To, że jestem szczęśliwa.- Wtuliła się w jego tors.
-Nie zawsze jestem taki miły. Pamiętaj. Jeśli tylko jakiś facet na ciebie spojrzy to już jest trupem.- Mimo, że powiedział to lekkim tonem, Elena czuła, że to prawda. Damon ją pokochał i nie zniósł by straty. Kochał ją bezgranicznie i potrafiłby to udowodnić, nawet jeśli oznaczało by to zabicie kogoś.
-A może teraz powiesz mi skąd znasz to miejsce? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że takie zły wampir jak ty, jest w głębi duszy romantykiem oglądającym co wieczór zachody słońca.
-Wiesz. Zawsze dobrze jest znać takie miejsca. Już dawno się tego nauczyłem. To bardzo dobrze działa na kobiety.- Posłał jej ten łobuzerki uśmiech, który powaliłby każdą kobietę. Elena miała jednak świadomość, że był przeznaczony tylko dla niej.
-Damon!- Lekko uderzyła go pięścią w tors. Wiedziała, że prawdopodobnie nawet tego nie poczuł.
-No co? To naprawdę dobra sztuczka. Przyznaj sama. Na ciebie podziałała.
-Nie, bo się do niej przyznałeś.
-Przecież i tak mi wybaczysz, bo mnie kochasz, prawda?- Znów ją pocałował, ale tym razem powoli i z wielkim uczuciem.
_________________________________________
Hej kochani! :D
Ten rozdział pisałam trochę na szybko, bo nie mam dziś za bardzo czasu. Mam nadzieję, że nie jest najgorszy. Postawiłam całkowicie na Delene i dałam parę romantycznych chwil.
Muszę was poinformować, że wyjeżdżam dziś wieczorem. Nie będzie mnie aż do 22 lipca, co oznacza, że w następną sobotę nie będę w stanie dodać nn, bo nie będę miała internetu. Więc nn dopiero za dwa tygodnie. Może w ciągu tych krótkich wakacji wymyślę coś nowego.
I jeszcze jedno. Miałam powadomić kilka osób o nowym wpisie, ale niestety dziś już nie zdąże za co serdecznie przepraszam :D
Zapraszam do komentowania i polecania bloga :D ~ Annabelle

             

piątek, 12 lipca 2013

Liebster Blog Award

Już po raz drugi zostałam nominowana do Liebster Blog Award. Jest mi z tego powodu niezwykle miło. Chciałabym za to serdecznie podziękować autorce bloga http://the-original-love-story.blogspot.com/ i Julce :* A oto pytania:
1. Jakie są twoje ulubione shippy TVD?
Zdecydowanie Delena i Klaroline. :D
2. Ulubiona książka?
"Władca pierścieni" <3
3. Ulubiony zespół/wykonawca muzyczny?
Macklemore & Ryan Lewis
4. Ulubiony aktor?
Ian Somerhalder i Joseph Morgan
5. Dlaczego zdecydowałaś się na pisanie bloga?
Głównie dlatego, że chciałam się sprawdzić. Zobaczyć, czy to co piszę się komuś spodoba. :D
6. Co najbardziej cieszy cię w twoim blogu?
Czytelnicy. Uwielbiam nowe komentarze i cieszę się kiedy ktoś wyrazi swoją opinię o tym co piszę. :)
7. Ile czasu zastanawiasz się nad napisaniem nowej notki.
Zazwyczaj myślę o tym w wolnych chwilach, a kiedy przychodzi sobota, czyli dzień w którym dodaje nn spędzam nad nią jakoś półtorej, dwie godziny.
8. Jaka jest twoja ulubiona postać w TVD i dlaczego?
Uwielbiam Damona i Klausa. Obaj są tacy nieprzewidywalni. Udają złych, a jednak potrafią kochać. <3
9. Która postać ma najbardziej pasujące do ciebie cechy charakteru?
O matko. Nad tym pytaniem raczej muszę się dłużej zastanowić. Więc z tego co wiem jestem uparta, umie postawić na swoim i zdarza mi się powiedzieć coś niemiłego (jeśli czyta to moja przyjaciółka to pewnie teraz się śmieje. Pozdrowienia dla ciebie Anka), ale w miarę moich możliwości staram się pomagać i być miła. Nie wiem czemu kojarzy mi się to z Bonnie. Może nie mam racji, ale to pytanie jest dość trudne. :D
10. Ulubiony sezon TVD?
Lubię wszystkie, ale chyba najbardziej pierwszy( pojawienie się złego Damona) i trzeci (Pierwotni)
11. Czego się boisz?
Pająków :D

Pytania od Julki :*
1.Jaki jest twój ulubiony smak lodów?
Waniliowe ^.^
2.W skali od 1 do 10 na ile oceniasz te wakacje?
8 :D
3.Co myślisz o The Originals?
Z jednej strony nie mogę się doczekać premiery, ale trochę mi szkoda tego, że Klausa nie będzie w TVD, bo to oznacza, że nie będzie za dużo Klaroline. :(
4.Jak wg. ciebie zapowiada się V sezon TVD?
Będzie ciekawie. To na pewno. Chociaż bez Pierwotnych to nie to samo :( Mimo to wydaje mi się, że dzięki nowym bohaterom coś się będzie działo. College, Silas, powrót Jeremy'ego. I Delena <3
5. Wolisz czarne charaktery czy dobrych bohaterów? Uzasadnij.
Czarne charaktery :D Dlatego wole Delene i uwielbiam Klausa. Czarne charaktery są bardziej nieprzewidywalne. Po prostu z nimi zawsze jest akcja. No i patrząc na Damona i Klausa, nawet w nich jest coś dobrego. :D
6. Masz ulubiony blog?
Mam :)
7. Czym charakteryzuje się twoje opowiadanie?
O matko. Nie mam pojęcia. Z tego co wiem to za bardzo zalatuje serialem XD
8. Co wyjątkowego jest w twoich bohaterach?
W moich bohaterach. Coż... Staram się żeby nie byli jacyś sztuczni i żeby coś odczuwali jak normalni ludzie.
9. Czy wg. ciebie wyrażenie "bochaterzy" zamiast "bohaterowie" jest błędne?
Właściwie to nigdy się nad tym nie zastanawiałam. :D Wydaje mi się, że obie formy są poprawne. Wszystko zależy od kontekstu.
10. Skąd pomysł na bloga?
Czytałam rózne blogi i zastanawiałam się czy mi też by się udało coś podobnego zrobić. :)
11. Dlaczego czytasz moje opowiadanie? Co ci się w nim podoba?
To, że masz własny ciekawy pomysł i potrafisz ciekawie to przedstawić :D
12. Ulubione danie?
Pizza :)

A więc teraz blogi które nominuję:
1. http://damon-elena-big-love.blogspot.com/
2. http://klaroline-only-love.blogspot.com/
3. http://true-story-of-delena.blogspot.com/
4. http://tvdopowiadanie.blog.pl/
5. http://delena-i-love-you.blogspot.com/
6. http://mysticfallskrainamarzen.blogspot.com/
7. http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/
8. http://life-is-brutal-and-u-know-it.blogspot.com/
9. http://damon-and-elena-always-together.blog.onet.pl/
10. http://nie-jestem-nia.blogspot.com/
11. http://big-bad-love-delena.blogspot.com/

A oto moje pytania:
1. Jaką książkę polecasz?
2. Najważniejsza rzecz?
3. Co dla ciebie jest najważniejsze w życiu?
4. Jak wyobrażasz sobie siebie za kilka lat?
5. Ulubiony film/serial?
6. Jak sądzisz co ciekawego może wydarzyć się w piątym sezonie TVD?
7. Będziesz oglądać The Originals?
8. Co skłoniło cię do pisania bloga?
9. Ulubiona piosenka?
10. Pies czy kot?
11. Z kim powinna być Elena?

Jeszcze raz dziękuję za nominacje. Przypominam, że jutro nowy rozdział :D

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział XXI

-Co się stało Jenna?- Gdy Elena zeszła na dół zastała ciotkę nerwowo chodzącą po pokoju.
-Po prostu chciałabym, żeby wszystko wyszło jak najlepiej.
-Spokojnie. Przecież Ric już tu był.- Jenna od kilku godzin przygotowywała się do kolacji. Po szkole, Elena zastała w kuchni ogromny bałagan. W dodatku pana Saltzmana nie było na lekcji. Dziewczyna miała pewne podejrzenia co do powodu jego nieobecności. Był nim zapewne niebieskooki wampir. Osoba, którą tak bardzo kochała. Elena cały czas o nim myślała. Czuła motyle w brzuchu, gdy tylko na nią patrzył. Czy teraz właśnie to działo się z Jenną? Nie mogła sobie wyobrazić ciotki zakochanej w jej nauczycielu, ale jej zachowanie wielu mówiło.
-A tu co się dzieje? Kolacja dla całego Mystic Falls, czy zaopatrzamy wojsko?- Jeramy dopiero teraz zszedł z góry. Elena zauważała w bracie dużą zmianę. Odkąd zaczął spotykać się z Bonnie coś się przełamało. Ta sytuacja była dla niej nowa. Nigdy nie sądziła, że jej najlepsza przyjaciółka może stać się jej bratową. Mimo to była wdzięczna Bonnie. Jeremy starał się poprawić oceny, nie siedział zamknięty w swoim pokoju i co najważniejsze- nie brał narkotyków. Tak naprawdę to Elena nie wiedziała na pewno czy są parą. Spotykali się dość często, ale nigdy tutaj. To Bonnie powiedziała jej o tym. Zapewniła, że to nic takiego, ale to było zanim dowiedziała się, że jest czarownicą. Od tej pory w niej też zaszła zmiana. Wydoroślała, spoważniała. Wszystko się zmieniło.
-Pan Saltzman przychodzi na kolacje.
-To super. Będę mógł z nim porozmawiać o referacie.- Chłopak zaczął podjadać przystawki ze stołu. Elena trzepnęła go w rękę.
-Zostaw. Za chwilę dostaniesz. O jakim referacie?- Gdy Elena to usłyszała, o mało co nie wybuchła śmiechem. Jeremy i referat! Prędzej się spodziewała, że kosmici opętają naszą planetę.
-Muszę jakoś poprawić moje oceny. Napisałem o lokalnych wierzeniach. W bibliotece można dużo znaleźć. Wiedziałaś, że jest tam książka o naszej rodzinie?- Jego wykład o przodkach przerwał dźwięk dzwonka. Jenna poderwała się gwałtownie.
-Otworzę.- Już jej nie było. Co się działo z tymi ludźmi? Elena zdała sobie sprawę, jak brzmiało to pytanie w jej głowie. Sama nie zachowywała się lepiej. Przy Damonie zupełnie traciła głowę.
-Co jej jest? Nigdy się tak nie zachowywała.- Elena w odpowiedzi wzruszyła ramionami.- Dobrze pana widzieć. Mam taką sprawę. Powiedział pan, że mogę poprawić oceny. Napisałem referat.
-Jeremy, proszę cię. Ric dopiero wszedł. Nie możesz go tak zamęczać.
-Nie szkodzi. Porozmawiajmy o tym. Tylko proszę cię o jedno Jeremy. Mów mi po imieniu- Razem usiedli przy stole, pogrążeni w rozmowie, a Elena poszła z Jenną do kuchni.
-Czy mi się wydaję, czy twój brat dziwnie się zachowuję?- Jenna posłała jej rozbawione spojrzenie.
-Też to zauważyłaś? Gdzie się podział ten zły chłopak?
-Możemy sobie żartować, ale cieszę się, że tak się zmienił. Może jeszcze wyjdzie na prostą. Chciałabym. Jeremy to naprawdę dobry dzieciak. Z pomocą Bonnie wszystko będzie dobrze.
-Wiesz, że w zasadzie nie powinnam ci tego mówić, prawda? To miała być tajemnica.
-Wiem, ale to przecież chodzi o Jeremy'ego.
-No tak. Może ci pomóc?
-Nie trzeba kochanie. Idź do nich.- Jenna wyjmowała właśnie pieczeń. Nie była za dobrą kucharką. Elena dziwiła się, że nie przypalała wody. Mimo to, jakoś udało im się razem coś ugotować. Dziewczyna odwróciła się i poszła do salonu.
-O czym rozmawiacie?
-O moim referacie. Opiera się na wierzeniach miejscowych w jakieś krwiożercze istoty. Chyba chodzi o wampiry. Nigdzie nie mogłem znaleźć konkretnych nazw.- Elena stała jak zamurowana. Przez cały wieczór zastanawiała się jak wypytać Alarica, a teraz pretekst sam się pojawił.
-Naprawdę? To niesamowite, że ludzie wymyślali takie rzeczy. Wierzysz w to Ric?- Posłała mu pytające spojrzenie.
-Kto wie? Wszystko jest możliwe. Może wśród nas żyją istoty, o których nawet nam się nie śniło. Wampiry mogą być tylko cząstką tego niezwykłego świata.
-Niezwykłego świata?- Elena była zaintrygowana. Niezwykły świat. Była pewna, że Alaric wie więcej niż im się wydaje.
-Świat istot nadprzyrodzonych. Wampiry, czarownice.
-Udało ci się jakiegoś spotkać?- Elenie wydawało się, że w tym pytaniu nie było nic dziwnego. Starała się, żeby jej ton był obojętny. Nie mogła pokazać mu, jak bardzo chce się tego dowiedzieć. Nerwowo zacierała ręce.
-Niestety nie. Ale wszystko przede mną. W końcu zostało mi jeszcze trochę tego życia.- Elena nie miała czasu zadać więcej pytań, bo weszła Jenna z kolacją i wszyscy zabrali się do jedzenia. Już przez cały wieczór nie nadarzyła się okazja, aby wznowić temat wampirów. Mimo to dziewczyna wiedziała, że w jego odpowiedziach było coś dziwnego, wymijającego. Wszystko przed nim? Co to znaczy? To co sam powiedział, że zostało mu dużo życia, czy, że jest już na tropie jednego z tych osobników. Mógł już wiedzieć, o Damonie i Stefanie. Nawet jeśli to potrafił to umiejętni ukryć. Z tego co mówił Damon, nie mógł go zahipnotyzować. To jeszcze bardziej pogarszało sprawę. W tej chwili Elena wiedziała jedno. Musi jeszcze dziś pojechać do Damona. Coś było nie tak z Rickiem.
*
-Co to znaczy, że nic więcej nie wiesz?- Byli w jego pokoju, bo Elena nie chciała, żeby Stefan wmieszał się do rozmowy. Coraz, rzadziej go widywała, ale wiedziała, że kręci się gdzieś po pensjonacie. Nie zdziwiła by się, gdyby podsłuchiwał. Coś się w nim zmieniło. Nie wiedziała, co, ale był inny. Nie miała, jednak teraz czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Całą jej głowę zajmował Damon.
-To znaczy, że nie było jak się dowiedzieć. Po prostu nie dałam rady, ale wydaje mi się, że on coś podejrzewa.- Widziała na twarzy ukochanego, zniecierpliwienie.
-Sam to zdołałem wywnioskować.
-Przestań Damonie. Nie jestem jakimś superbohaterem, ani nawet wampirem. Wiem, że nie pomogłam za bardzo, ale mógłbyś mi tego nie wypominać.
-Przepraszam cię kochanie. Po prostu muszę wiedzieć, czy on nie jest dla nas zagrożeniem. Mówiłem, że nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Martwię się o ciebie, a w dodatku nie wiem, co on knuje. To jeszcze bardziej mnie wkurza.- Damon podszedł do niej i wziął jej twarz w dłonie. Odkąd się poznali, Elena zauważyła w nim ogromną zmianę. Już nie był złym, wielkim wampirem. Potrafiła go uspokoić. To dawało jej przewagę. Nie wiedziała, dlaczego tak na niego działa. To sobie wmawiała, choć tak naprawdę, była tego pewna. Sam jej to powiedział. Powiedział, że ją kocha. Mówił jej to już kilka razy. Ona nigdy nie odpowiedziała mu tym samym. Nie miała czasu, żeby się nas tym zastanowić. Po prostu wiedziała co musi teraz zrobić. Powoli zaczęła zbliżać usta do jego warg. Delikatnie go pocałowała.
-Kocham cię Damonie.- Wreszcie wypowiedziała te słowa. W głowie wampira zaszumiało. Tak długo na to czekał, a zamiast coś zrobić, stał jak zamurowany. Elena patrzyła na niego badawczym spojrzeniem. Zobaczył w jej oczach ból, gdy nie zareagował na jej wyznanie. Zaczęła powoli się cofać, ale Damon złapał ją i zaczął całować.
-Chyba nie sądzisz, że teraz pozwolę ci odejść.- W jednej chwili wszysko się zmieniło. Dosłownie wszystko. Teraz leżała na łóżku, a Damon całował ją namiętnie z ogromną miłością. Czuła się jakby dryfowała na falach. Czekała na to tak długo, ale teraz pojawiły się wątpliwości, gdy Damon zaczął zdejmować jej ubranie.
-Damon... Nie możemy...- Zamknął jej usta pocałunkiem.
-Proszę cię kochanie. Nic nie mów. Możesz wszystko, czego tylko chcesz.- Elena już nie protestowała, tylko zatraciła się w jego pocałunkach.
___________________________________________
Wracam po tygodniu z nowym rozdziałem.
Jak wrażenia? Mam nadzieje, że się choć trochę spodobał, a długość wpisu jest wystarczająca.
Coś słabo z komentowaniem. Nie chcesz pisać, czegoś typu, ileś komentarzy to dodam wpis. Chciałabym, żebyście dodawali je z własnej woli. Ja mogę Was tylko o nie prosić, co właśnie robię. Proszę Was o komentarze, które mnie mobilizują, do pisanie lepszych opowiadań.
Następny rozdział za tydzień.
Jeszcze raz proszę- komentujcie. ~ Annabelle

         CZYTANIE=KOMENTOWANIE!