sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział XXVII

Co robić, gdy ma się pełno wolnego czasu?  Na to pytanie, Elena starała się odpowiedzieć, od kilku godzin. Nie mogła uwierzyć, że czas może się, aż tak bardzo dłużyć. Sekundy, minuty, godziny. Zdawało jej się, że siedzi w tym domu już kilka dni. Na początku Bonnie była przy niej cały czas, ale potem nagle zniknęła. Zresztą i tak nie miały o czym rozmawiać. Elena była wcześniej zbyt na nią zła, by się odezwać. Dopiero, gdy jej przyjaciółka wyszła, zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać. Nawet jeśli Bonnie zrobiła to, żeby ją chronić, nie zmieniało to faktu, że już od dawna wiedziała o Damonie, Klausie, Katherine. Przez ten cały czas nic jej nie powiedział, a nawet prawie się o to pokłóciły w Grillu. Pewnie na jej miejscu, Elena zrobiłaby to samo, ale mimo to odczuwała żal i poczucie zdrady. Może za bardzo dramatyzowała, ale nie potrafiła od tak zapomnieć. No i był jeszcze Damon. Bonnie wiedziała, że Elijah próbuje ją porwać, ale pewnie nie przyszło jej do głowy, że wampir będzie jej szukał. A znając Salvatora, może poważnie zagrozić ich planom. Tylko, że tym samym ściągnie na siebie złość Pierwotnego. Bała się do czego Damon się posunie. Niewątpliwie, był zdolny do wielu rzeczy, ale gdy coś robił nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Elena czuła, że już dłużej tego nie wytrzyma. Po co Elijah ją porwał? Gdyby na prawdę chciał jej pomóc nie trzymał by jej zamkniętej w tym okropnym domu! Dlaczego była taka głupia i mu uwierzyła. Przecież wiedziała, że w świecie tych nadprzyrodzonych istot nikomu nie można ufać. Najlepszym przykładem jest Rose. Czy zawsze musi być taka naiwna?!
*
Bonnie nie przepuszczała, że Salvatore przyjdzie do niej prosić o pomoc. Zaskoczył ją. Dziwiła się sobie, że wcześniej o nim nie pomyślała. Niestety mógł poważnie zagrozić ich planom. Na szczęście Damon był tak zaniepokojony o Elene, że nie zauważył jej zdziwienia, gdy pojawił się w jej domu. Teraz chodził po pokoju, podczas, gdy ona mruczała pod nosem "zaklęcia".
-No błagam cię! Zrób coś. W końcu jesteś wiedźmą. Elena nie mogła się tak po prostu rozpłynąć.- Irytowało go jej nastawienie. Była spokojna. Może nawet za spokojna. Sądził, że skoro, to najlepsza przyjaciółka Eleny, to zrobi wszystko, żeby pomóc mu ją znaleźć. Teraz patrząc na nią nie był już tego taki pewny. Czarownica co chwile zerkała nerwowo w jego stronę. Damon był pewny, że ona coś wie. Czuł to. Musiał tylko dowiedzieć się co. Chodziło o Elene.
-Staram się jak mogę. To nie jest wcale takie proste, jak się wydaje. Było by mi łatwiej, gdybyś tak nie łaził i nie patrzył mi cały czas na ręce. - Damon powoli tracił panowanie. Co ta wiedźma sobie myślała?! Chodziło o życie jej koleżanki, która zaginęła kilkanaście godzin temu. Był prawie pewny, że nie porwała jej żadna śmiertelna istota. Jeśli w ogóle ją porwano. Teraz nie był już niczego pewien. Został z tym całkiem sam. Jak się okazało, nawet na własnego brata nie może liczyć. Odkąd kilka dni temu oznajmił mu, że wyjeżdża Katherine, była stałym gościem w ich domu. Dziś po prostu zniknęli. Był się, że to może mieć coś wspólnego z Eleną.
-Długo jeszcze Bonnie?
-Nie mogę ci pomóc. Staram się, ale Elena zniknęła.- Że co?! Nie mógł uwierzyć, że ta wstrętna wiedźma mówiła to z takim spokojem! Gdyby chciała mu pomóc nie poddałaby się od razu.  Czuł, że ona wie, gdzie jest Elena. Wiedział co musi zrobić. Zmusi Bonnie do powiedzenia mu gdzie jest Elena. Nawet już wiedział jak. Caroline.
*
-Wszystko w porządku Eleno?- Dziewczyna wzdrygnęła się. Czy wampiry zawsze musiały pojawiać się tak nagle?
-Jasne. Wszystko jest wspaniale. Co tam, że siedzę sama kilka godzin sama w tym zamku czy co tam to jest. Wszystko jest wręcz wspaniale. Marzyłam o tym, żeby zostać porwaną przez Pierwotnego.- Jej frustracja rosła z każdą chwilą, a w dodatku Elijah nic sobie z tego nie robił tylko patrzył na nią tak jakby była dzieckiem które wścieka się z byle powodu.
-Daj spokój Eleno. Przecież nie zostaniesz tu wiecznie. Może zechcesz wysłuchać do końca mojej propozycji?- Elena powoli kiwnęła głową na znak zgody.- Wspaniale. Jak już wiesz, chcę ci pomóc. Jestem w stanie obronić cię przed  Niklausem, ale nie będzie to łatwe. Jeśli zgodzisz się na mój warunek, ty, twoja rodzina i przyjaciele będziecie bezpieczni.
-Jaki to warunek?
-Musisz stąd wyjechać. Zamieszkasz z moją przyjaciółką Lexi.
-Że co? Przecież powiedziałeś, że mnie ochronisz!- Nie wyobrażała sobie, że Elijah wypali z czymś takim. Jenna, Jeremy, Caroline, a przede wszystkim Damon. Miałaby to wszystko zostawić i ratować sobie?! Odkąd pamiętała, Mystic Falls było jej domem. Nic nie mogło ją zmusić do wyjazdu stąd.
-Bo tak będzie. Musisz tylko wyjechać. Jeśli cię tu nie będzie, łatwiej mi będzie przekonać Niklausa, żeby zostawił cię w spokoju. Zastanów się nad tym dobrze.
-Nie!- Wypowiedział to jedno słowo dobitnie i stanowczo. Była pewna, że tego nie zrobi.
-Zastanów się dobrze. To może być twoja jedyna szansa. Niklaus jest strasznie uparty, a w dodatku nie widzieliśmy się od dłuższego czasu. Nie wiem, jak zareaguje na spotkanie ze mną, tak więc przemyśl to, a ja porozmawiam z pewnym wampirem, który może przyspożyć nam kłopotów.
*
Damon bił się z myślami. Wiedział, co przekonało by Bonnie do pokazania mu miejsca ukrycia Eleny, ale wiedział też, że ukochana nie wybaczyła by mu tego co zamierzał zrobić. Właściwie to dlaczego się nad tym zastanawiał? Powinien już to zrobić. W końcu chodzi o Elene. Życie nauczyło go dążyć po swoje i nie zważać na przeciwności. A Elena należała do niego. Była jego miłością i nie mógł jej stracić. Jeszcze kilka miesięcy temu nie przepuszczał, że miłość dopada takich gości jak on. Na szczęście się mylił. Musiał to zrobić. W wampirzym tempie ruszył w stronę drzwi, ale coś go zatrzymało. Nim się obejrzał leżał na podłodze. Czuł ból w klatce piersiowej. Nim zorientował się co się stało czyjś głos przemówił zaraz koło niego.
-Nie rób nic głupiego Damonie.- Salvatore odwrócił się gwałtownie, ale nie mógł zlokalizować właściciela tego spokojnego głosu.- Tak będzie lepiej dla Eleny. Nie mieszaj się w to.- Zapanowała cisza. Damon był pewien, że nikogo już nie ma w domu, ale dla pewności wszystko sprawdził. O co chodziło? To brzmiało idiotycznie. Nie rób niczego głupiego. Jasne. Pewnie za chwile pojawią się duchy. Damon wzruszył ramionami i udał się do domu Forbesów wcześniej wysyłając do Bonnie smsa.
*
Czy ten Damon nie może się opanować? Bonnie pędziła autem do Caroline. Nie zdążyła zadzwonić do Eljaha. Właściwie, to liczyła, że sama sobie poradzi. Na siedzeniu obok niej leżał telefon. Na wyświetlaczu widniał tekst wiadomości.

    Od: Damon Salvatore

Zawiodłem się na tobie Bonnie.
Myślałem, że Elena jest dla ciebie najważniejsza.
Widocznie nie.
Szkoda.
Sprawdźmy ile znaczy dla ciebie Caroline.
Do zobaczenia w domu Forbesów. 

Przeszedł ją dreszcz, gdy ponownie przeczytała wiadomość. Babcia ostrzegała ją przed wampirami. Mówiła, że gdy czegoś chcą, to nie spoczną dopóki tego nie zdobędą. Nie chciała nawet myśleć do czego zdolny jest Damon, jeśli chodzi o Elene. Pośpiesznie zaparkowała samochód na podjeździe Forbesów i pobiegła w stronę drzwi.
-Caroline!- Wbiegła do domu i skierowała się do salonu. Cisza.- Caroline!
-Bonnie! Tu jestem.- Uspokoiła się słysząc głos Caroline dobiegający z jej pokoju. Weszła schodami na górę.
-Wszystko dobrze Care? Przepraszam, że tak wpadłam do twojego domu, ale...- Zamarła w pół zdania. Caroline siedział na swoim łóżku. Tuż za nią stał Damon. Jej oczy nic nie wyrażały. Wyglądała jak zahipnotyzowana.
-Witaj ponownie Bonnie. Jak się cieszę, że wpadłaś. Za chwilę, będziemy świętować narodziny nowej Caroline. Chyba, że mi pomożesz.
-Przecież już ci mówiłam, że moje czary są za słabe! Nie mogę zlokalizować Eleny!- W głosie Bonnie słychać było panikę.
-Kłamiesz. Nie potrzebujesz czarów, żeby wiedzieć gdzie jest.
-Co? Nie ja...
-Zła odpowiedź.- Bonnie zamarła, gdy kły Damona zaczęły przybliżać się do szyi Caroline.
_________________________________________
No i jest. Po dwóch tygodniach dodaje nowy rozdział.
Jestem z niego w miarę zadowolona. Może nie jest zbyt długi, ale wydaje mi się, że nie jest nudno.
Początkowo nie miałam w planie tego wszystkiego z Caroline, ale myślę sobie czemu nie wrócić do starego, złego Damona? Mam nadzieję, że może być.
Coś słabo z komentarzami. Nie mówię, że cały czas jest ich jakoś dużo, ale ostatnio jest gorzej niż kiedyś. Proszę Was komentujcie. Nawet z anonima, ale to i tak dużo znaczy.
Nowy rozdział za tydzień jeśli się nic nie zmieni. ~ Annabelle

          

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział XXVI

-Elena.- Cichy głos w jej głowie pojawił się nagle, ale nie chciała się budzić. Jeszcze nie teraz, jeszcze trochę.- Elena!- Głos stawał się coraz głośniejszy i coraz bardziej natarczywy. Odbijał się echem w jej głowie, która zaczynała potwornie boleć. Czuła, że szumi jej w uszach. Ciało odmawiało posłuszeństwa. Dlaczego ten ktoś nie zostawi jej w spokoju? Po co krzyczy i nią potrząsa? Dopiero teraz do świadomości Eleny zaczęło coś docierać. Zmusiła się, żeby otworzyć oczy, ale gdy tylko to zrobiła, od razu pożałowała swojej decyzji. Oślepiły ją jasne promienie słońca, co poskutkowało kolejną falą bólu w głowie. Zaczęła się podnosić do pozycji siedzące, gdy czyjeś ręce złapały ją, jakby chciały ją podtrzymać. Powoli odzyskiwała ostrość widzenia i świadomość. Parking. Czyjeś dłonie łapiące ją od tył. Kły wbijane w szyje. Mimowolnie podniosła rękę i wyczuła z prawej strony ranę. Tylko, że teraz nie to się liczyło. Ktoś ją trzymał. Ktoś był zaraz koło niej. Słyszała szybki oddech tuż za nią. Gwałtownie odwróciła się do przeciwinika i zamarła. 
-Bonnie. 

*

Przez jej bolącą głowę przelatywało stado myśli. Próbowała sobie wszystko poukładać. Na pewno Bonnie znalazła ją na parkingu. Pewnie jej pomogła. Tylko jak znalazła się tutaj? Raczej nie było możliwe, żeby ta jej niewielka przyjaciółka ją tu przyniosła. Elena zaczęła się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu jakiejś innej osoby. Liczyła na to, że zobaczy Damona albo Jeremy'ego, ale nic z tego. W ogromnym pokoju urządzonym w jasnych kolorach nie było nikogo oprócz nich.
-Elena?- Dziewczyna odwróciła głowę w stronę przestraszonej czarownicy. Przyglądała jej się uważnie.- Wszystko dobrze? Jak się czujesz?- Nie wiedziała jak się zachować. Odpowiedzieć czy nie? Wciąż w jej głowie czaiło się tylko jedno pytanie. Co robi to Bonnie? Ostatecznie jednak znały się od zawsze. Była pewna, że z jej strony nic jej nie grozi.
-Nie jest dobrze. Potwornie boli mnie głowa,a na dodatek nie wiem gdzie jestem. Może raczysz mi wytłumaczyć jak się tu znalazłam i co do cholery tu robisz?!- Nie chciała, żeby tak to wyszło, ale nie mogła zapanować nad narwami. Niestety na swoją niekorzyść, bo zapłaciła ze tą nerwowość bólem. Złapała się za głowe i zamknęła oczy.
-Ups. Chyba kogoś boli główka. Niestety. Taki los śmiertelników.- Z oddali doszedł do niej ironiczny głos. Dobrze znany. Rose. Poczuła jak Bonnie gwałtownie zrywa się na nogi.
-Miałaś być delikatna! Ostrzegałam cię!- Pierwszy raz słyszała Bonnie tak zdenerwowaną. Otworzyła oczu akurat w chwili, gdy czarownica wyciągnęła przed siebie rękę w stronę wampirzycy. Włosy, zaczęły jej falować, na twarzy malowała się determinacja i gniew. Rose krzyknęła z bólu, złapała się za głowę i upadła.
-Ups. Chyba nie tylko Elenę boli głowa.- Bonnie uśmiechnęła się szyderczo.
-Drogie panie. Po co te nerwy?- Elena starała się zidentyfikować właściciela tego spokojnego głosu. Odwróciła się. W drzwiach za nią stał wysoki brunet. Był ubrany w garnitur. Jego twarz wyrażała spokój i opanowanie. Skinął głową w stronę Rose, która wstała i odeszła. W pierwszej chwili Elena pomyślała o Klausie, jednak coś jej nie pasowało. Opis Pierwotnego jako bestii bez serca jakoś nie pasował jej do tego bacznie jej się przyglądającego mężczyzny. Od razu jednak zganiła się za to, że tak łatwo uwierzyła temu spokojnemu spojrzeniu, gdy w wampirzym tempie znalazł się koło niej i posadził ją na sofie. Elena wiedziała, że nie warto się wyrywać, bo i tak nie ma szans z wampirem, zwłaszcz, że istnieje możliwość, że to Klaus. Wolała oszczędzać i tak już niewielkie siły.
-Witaj Eleno. Mam nadzieję, że już lepiej się czujesz. Przepraszam za to.- Wskazał ręką na jej ranę na szyji.- Rosalie nigdy nie była zbyt delikatna.
-Rosalie? Chodzi ci o Rose?- Te słowa wydobyły się z ust Eleny zanim zdążyła pomyśleć. Przecież to było pewne, że chodziło właśnie o nią. W końcu to ona ją zaatakowała.
-Nie uważasz, że to nie potrzebne?- Elena popatrzyła na niego zdziwiona. Nie wiedziała o co mu chodzi.- To zmienianie imion na bardziej "nowoczesne". Zupełnie jak Katerina.- Wszystko zaczęło jej się zgadzać. Była już prawie pewna, że to Klaus. Tylko, że nadal nie pasował jej jego spokój i opanowanie.
-Klaus?- No i znów to zrobiła. Po co w ogóle się oddzywała? Nie poznawała siebie.
-Oh nie Eleno. Niklaus to mój młodszy brat. Jestem Elijah.- Młodszy brat? O co w tym wszystkim chodziło? Miał być tylko Klaus,a teraz okazuje się, że ściga ją dwóch braci.
-Jesteś Pierwotnym?
-O ile mi wiadomo tak. Nasza rodzina była pierwsza. Od nas się wszystko zaczęło.
-Wasza co? Jest was więcej?!- Elene ogarnęła panika. Rodzina Pierwotnych wampirów. Dwóch już coś od niej chce, a kto wie, czy niedługo nie pojawią się następni. Dlaczego to jej zawsze musiało sie coś takiego przytrafiać?!
-Spokojnie Eleno. Nie patrz na mnie takim wzrokiem. Nic ci nie zrobię. Oprócz Niklausa mam jeszczę trójkę rodzeństwa.
-Trójke?
-Eleno czy nie za dużo tych pytań? Wolałbym, żebyśmy przeszli do rzeczy. 
-Co to ma niby znaczyć?
-To ma znaczyć, że chcę ci pomóc. Jak się dowiedziałem, mój braciszek jest tobą zainteresowany. Zapewne dzięki Katerinie. Wierz mi, znam Niklausa ponad 1000 lat. Jeśli obierze sobie jakiś cel, to nie spocznie puki go nie osiągnie, a to nie wróży nic dobrego. 
-Chcesz mi pomóc?- Elena nie mogła go zrozumieć. O co mu chodziło? Dlaczego w ogóle Pierwotny zainteresował się losem zwykłej śmiertelniczki?
-Tak. Widzisz, mój brat jest za bardzo pewny siebie. To może go zgubić. I nie tylko jego. Ma plany, które mogą zagrozić wszystkim nam. Nie widziałam, go już od wielu lat. Chyba przyszedł czas, żeby wreszcie się spotkać.
-Czego on ode mnie chce?
-Nie mam pojęcia, ale postaram się dowiedzieć. Obawiam się jednak, że będziesz musiała tu zostać przez jakiś czas.
-Nie możesz mnie tu więzić!- Elenę ogarnęła panika. Ciotka ją zabiję. Nie wspominając już o Damonie. Bała się co może zrobić. Strach ją opanował i nie wiedziała co robi. W jednej chwili zerwała się na równe nogi i zaczęła biec do drzwi w któych pojawił się Elijah. Wiedziała, że to bezsensowne, ale nie mogła zrobić nic innego. Ledwo odbiegła od sofy, a Pierwotny złapał ją i ponownie na nią niósł. Dopiero w tym momencie do rozmowy wtrąciła się Bonnie. Do tej pory siedziała cicho. Elena niemalże zapomniała o jej obecności.
-Elijah puść ją.
-Nie rozumiesz Bonnie? Niklausa nic nie powstrzyma. Ze mną będzie bezpieczniejsza.
-Wiem!- Popatrzyła na przyjaciółkę. Elena nic z tego nie rozumiała. Pierwotny i czarownica rozmawiali ze sobą jakby byli dobrymi znajomymi.- Należą jej się wyjaśnienia nie sądzisz? 
-Może masz rację. Ty się tym zajmij. Ja muszę już iść. Zakładam, że ciotka i brat Eleny będą się niepokoić. Zajmę się nimi.
-Nie zapominj o Damonie.
-Oczywiście Bonnie. Do widzenia Eleno. Mam nadziję, że niedługo się zobaczymy.- Pierwotny zniknął pozostawiając Bonnie i Elene same.
-O co w tym chodzi?!
-Spokojnie. Już ci wyjaśniam. Od dawna wiedziałam o tym, że jesteś sobowtórem, że Salvatorowie to wampiry i, że ściga cię Klaus. Wszystko dzięki Elijah'owi. Przyszedł do mnie i o wszystkim mi opowidział. Dlatego musiałam wczoraj tak się zachować w Grillu. Nie mogłam się ujawnić. 
-Dlaczego mu pomagasz?! Jak mogłaś! Przecież znamy się tak długo. Ufałam ci Bonnie!- Elena dała upust całej swojej złości.
-Nie rozumiesz?! Zrobiłam to żeby cię chronić! Klaus cię zabije! Elijah to nasza jedyna szansa.

*

Damon przetrząsnął już wszystkie miejsca w których mogła być. Może za bardzo panikował, ale nie potrafił się na niczym innym skupić. Zniknęła po spotkaniu z Bonnie. To nie było do niej podobne. Elena na pewno by zadzwoniła. Chyba, że ma kłopoty. Ta myśl jeszcze bardziej go zdenerwowała. Zdawał sobie sprawę, że przez miłość do niej stał się bardziej sentymentalny, a to oznacza słabość. Tylko, że nie to się teraz liczyło. Bał się, że może ją stracić. Każdego poranka budził się i zastanawiał jak dużo wspólnych dni im jeszcze zostało. Przynajmniej wiedział jedno. Miłość go napędzała. Przyszedł mu do głowy nowy pomysł. Nie wiedział czy to wypali, ale musiał spróbować. Bonnie. Ona musi mu pomóc. Jest czarownicą i przyjaciółką Eleny. Jeśli ona zawiedzie, to i tak znajdzie sposób, żeby odnaleźć Elene. Z każdą chwilą jego strach rósł coraz bardziej. 
__________________________________
Ten rozdział był napisany wcześniej. Nie miałam w planie wprowadzać do tego Bonnie, ale po waszych komentarzach do ostatniej notki, to mi wpadło do głowy. No i Bonnie współpracuje z Elijahem. Co sądzicie?
Koniec nn nie bardzo mi się podoba. Chciałam to zrobić ineczej, ale niestety czas mnie dziś goni i nie dam rady.
Niestety w następnym tygodniu nie będzie nn bo wyjeżdżam na kilka dni. Może dodam rozdział w środku tygodnia a jak nie to za dwa tygodnie w sobotę.
Komentujcie i polecajcie bloga. ~ Annabelle

   

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział XXV

Elena siedziała z Damonem w jej pokoju. Odkąd wrócili ze spotkania z Davidem i Rose nie odezwała się ani słowem. Damon zaczynał się poważnie o nią niepokoić. Nie za bardzo wierzył w bajkę o tym całym Pierwotnym, ale jak widział jego dziewczyna miała na ten temat inne zdanie. Irytowało go to, że nie może zrobić nic, żeby poprawić jej humor. Przecież zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie z każdej sytuacji. Tylko przy Elenie było inaczej. Wszystko przez to, że ją kochał. To uczucie sprawiało, że nigdy nie wiedział co zrobić jeśli chodziło o nią. Była najważniejszą osobą w jego życiu. O Stefanie nawet nie pomyślał. Wolał na razie nie wpuszczać go do swojej głowy, chociaż wiedział, że powinien, by był przyczyną dla której okłamywał Elenę. Drugi raz odkąd ją zna nie powiedział jej prawdy. Na początku ukrywał to, że jest wampirem, a teraz "ucieczkę" Stefana. Jego brat tak po prostu oznajmił mu kilka dni temu, że wyjeżdża. Oczywiście Damon wiedział, że powód tego nagłego opuszczenia Mystic Falls był jeden. Katherine. Od tygodni obserwował to co działo się z jego bratem. Najgorsze było to, że nic z tym nie zrobił. I głównie dlatego wolał o tym nie myśleć, bo gdy tylko pozwalał sobie wrócić do tych wydarzeń, czuł coś co nigdy wcześniej go nie dopadło. Wyrzuty sumienia. Miał wrażenie, że to przez niego jego brat powoli stawał się tym kim był kiedyś. Bestią. Rozpruwaczem. Postanowił zastanowić sie nad tym w wolnej chwili, ale teraz ważniejsza była Elena. Podszedł do niej powoli i przytulił. Słyszał jak jej oddech uspokaja się.
-Nie ma to jak być ściganą przez pierwszego wampira na świecie. Powiedz mi czemu to mi się to zawsze musi przytrafiać. Dlaczego moje życie nie może wyglądać normalnie? Przecież moglibyśmy, żyć razem spokojnie. Skończyłabym szkołę i...- No właśnie co dalej? Damon nie słuchał już dziewczyny. Teraz w jego umyśle zakiełkował nowy problem. Co będzie kiedy Elena skończy szkołe? To przez niego jej życie nigdy nie będzie normalne. Pojawił się i wywrócił wszystko do góry nogami. Wciągnął ją w świat z którego nie ma ucieczki. Nigdy nie będzie mogła już żyć normalnie. Przynajmniej nie przy nim.- Damonie? Wszystko w porządku?
-Tak. Wszystko okay.- Wampir otrząsnął się z ponurych myśli.- Wiesz kochanie, nie powinnaś się tak przejmować. Ten Pierwotny to zwykła bajka. A nawet jeśli istnieje to jak jest szansa, że interesuję się tobą? Czego on mógłby od ciebie chcieć?
-Nie słyszałeś co powiedziała Rose? Katherine specjalnie zwraca jego uwagę na mnie, bo się go boi. Boi się, rozumiesz?! Czy to według ciebie nie dziwne? W końcu jest zimna i pewna siebie. Jakoś mi się nie wydaję, że boi się byle kogo. To po prostu do niej nie pasuje.
-Już dobrze. Uspokój się słońce. Postaram się czegoś jeszcze dowiedzieć o tym Klausie. Martwię się o ciebie. Raczej nie powinnaś zostać sama. Może spotkasz się z Bonnie, albo Caroline?
-Nie musisz się przejmować. Wszystko ze mną dobrze, ale masz rację. To dobry pomysł. Już dawno się z nimi nie widziałam. Poza tym, źle się czuję z tym, że muszę je okłamywać. Chyba będę musiała im powiedzieć prawdę.- Damon posłał jej wątpiące spojrzenie.- Oh daj spokój. Bonnie powierzyła mi swój sekret. Chcę być wobec niej fair.
-Mimo wszystko radzę ci uważać. Z doświadczenia wiem, że łowca wampirów nie reaguję na taką sensację zbyt dobrze, a co dopiero wiedźma.
-Damon!
-No dobrze, dobrze. Nic już nie mówię.- Pocałował ją na przeprosiny.- Lecę już kochanie. Uważaj na siebie.
-Będę ostrożna jak zawsze.
*
Elena umówiła się z Bonnie na 17 w Grillu. Szczerze mówiąc wolałaby jakieś bardziej ustronne miejsce, ale jak na złość Jeremy wrócił do domu z kumplami i na pewno nie miałyby jak spokojnie porozmawiać. To i tak nie był najgorszy problem. Szlaban. Elenie cudem udało się namówić Jenne, żeby się zgodziła ją puścić. Zakaz miał niestety trwać jeszcze trzy dni, ale wmówiła ciotce, że mają do zrobienia jakiś projekt. Dobrze, że rozmawiały przez telefon, bo inaczej Jenna natychmiast wychwyciła by kłamstwo w jej oczach. Godzina spotkania zbliżała się nieubłaganie, a Elena w dalszym ciągu nie mogła wymyślić jak powiedzieć Bonnie o tym wszystkim. Przecież nie mogła walnąć prosto z mostu coś w stylu "Mój chłopak to wampir i ściga mnie Pierwotny. Myślisz, że przeżyję?". Uśmiechnęła się myśląc o tym. Wiedziała, że nie może teraz stchórzyć. Czuła, że musi się komuś wygadać, a Bonnie wydawała jej się najlepszą słuchaczką. Bądź co bądź była częścią świata nadprzyrodzonych istot. Powinna jej uwierzyć.
*
Okazało się, że nic nie jest takie proste jak się wydaje. Teraz siedząc przed przyjaciółką Elena nie miała pojęcia jak zacząć.
-Dobrze się czujesz Eleno? Jesteś taka jakaś zamyślona.
-Co? A tak, tak.- Elena wyrwała się z zamyślenia.- Wszystko dobrze. Po prostu chciałabym z tobą porozmawiać.
-Właśnie ja też. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Dawno się nie widziałyśmy, a wiele się działo. Wiesz ile się nauczyłam od babci? Umie coraz więcej zaklęć. To niesamowite! Nie miałam pojęcia, że jestem, aż tak silna. Wszystko jest jakby snem.- Bonnie opowiadała o tym wszystkim z takim entuzjazmem, że Elena nie mogła jej przerwać. Cierpliwie wysłuchała jej do końca, a potem przeszła do rzeczy.
-Cieszę się, że wszystko tak dobrze idzie. Właściwie to chciałabym z tobą porozmawiać o czymś podobnym.- Elena nie bardzo wiedziała jak to nazwać.
-Czymś podobnym?- Bonnie była wyraźnie zbita z tropu, ale jednocześnie zaintrygowana.
-No... tak. To dziwne co teraz powiem, ale wierzysz w nadprzyrodzone istoty?- Elena dobrze wiedziała jak banalnie to brzmi.
-Nadprzyrodzone istoty? Babcia coś mi wspominała o jakiś wampirach i wilkołakach, ale jak dla mnie to zwykłe bajki, wymyślone tylko po to żeby straszyć dzieci.
-Przecież sama jesteś czarownicą i nie wierzysz w takie rzeczy?
-No w sumie masz rację. Wiele razy się nad tym zastanawiałam i wydaję mi się, że wszystko jest możliwe. Kto wie co żyję wśród nas.
-Wierz mi żyje i to więcej niż ci się wydaję.- Bonnie popatrzyła na nią podejrzliwie i z lekkim rozbawieniem.- Na pewno uznasz mnie za wariatkę po tym co zaraz powiem, ale błagam wysłuchaj mnie do końca. Obiecujesz?
-Jasne. W końcu znamy się od dziecka. Co może być takie, że miałabym cię uznać za dziwaka? Znam cię bardzo dobrze i wydaję mi się, że niczym mnie nie zaskoczysz.
*
-Myliłam się. To najlepsza historyjka jaką w życiu słyszałam.- Bonnie wybuchnęła śmiechem.- Chłopak wampir. Ta jasne. Nie wiedziałam, że masz taką wyobraźnie.- Czarownica umilkła widząc wyraz twarzy przyjaciółki.
-Bonnie to prawda.
-Przestań Eleno. Sama pomyśl jakie głupie jest to co powiedziałaś.
-Głupie?! Ja jakoś uwierzyłam ci w to, że jesteś czarownicą.- Dziewczyna z trudem nad sobą panowała, ale wiedziała, że jest w Grillu i musi się jakoś uspokoić.- Mogłam cię wyśmiać, ale nie zrobiłam tego, bo wiedziałam, że to możliwe. Dzięki Damonowi wiem, że na świecie nie żyją tylko ludzie! Powierzyłam ci całą prawdę. To, że jestem sobowtórem, że mój chłopak jest wampirem. Powiedziałam ci o Klausie i Katherine, a wiesz dlaczego?! Bo chciałam byś z tobą szczera. Myślałam, że przynajmniej spróbujesz mi uwierzyć.- Elena zerwała się z krzesła. O niczym bardziej nie marzyła, niż znaleźć się w objęciach Damona.
-Zaczekaj Eleno!- Bonnie chwyciła ją za nadgarstek i zmusiła ją by ponownie usiadła na krześle.- Chciałabym ci wierzyć, ale muszę to przemyśleć. Przepraszam cię Eleno. Po prostu nie rozumiem dlaczego wcześniej tego nie powiedziałaś. Mniejsza o to. Muszę już iść. Do zobaczenia.- Bonnie wyszła z Grilla pozostawiając oszołomioną Elenę samą. Dziewczyna powoli pozbierała się i zaczęła zbierać się do wyjścia, gdy zauważyła Matta.
-Matt? Czy moglibyśmy porozmawiać na spokojnie?- Chłopak przez chwilę się wahał, ale wreszcie usiadł naprzeciwko niej.
-Słucham?
-Matt ja wiem, że cię zraniłam. Od zawsze byliśmy przyjaciółmi. Chciałabym, żeby nadal tak było. Brakuję mi naszych rozmów. Razem nam nie wyszło, ale nie przekreślajmy przyjaźni. Osobno zawsze potrafiliśmy się dogadać. Błagam cię pogódźmy się.- Widać było, że chłopak się nad tym zastanawiał. Właściwie to od dawna chciała porozmawiać z Eleną, ale zawsze brakowało mu odwagi. Teraz wreszcie miał szansę, by wszystko naprawić.
-Masz rację. Zachowałem się po szczeniacku. Przepraszam. Wiem, że narozrabiałem, ale teraz chcę to naprawić. Nie ma po co się kłócić. Niestety teraz musisz mi wybaczyć, ale jestem w pracy. Mogę do ciebie zadzwonić i się jakoś umówić. Chciałbym pogadać.
-Jasne. Właściwie ja też już muszę iść.- Wychodząc z Grilla Elena miała mieszane uczucia. Z Bonnie się nie udało, ale załatwiła przynajmniej sprawę z Mattem. Ten konflikt naprawdę dawał jej w kość i była szczęśliwa, że udało jej się go zakończyć. Powoli ruszyła w kierunku auta, rozmyślając o sprawie z przyjaciółką. Zamyślona nie zwróciła uwagi na osobę stojącą tuż za nią. Poczuła tylko kły wbijające się w jej szyję. Później straciła przytomność.
________________________________________
Hej kochani!! :D
Przyznam, że nie bardzo chciało mi się pisać ten rozdział, ale jak już zaczęłam to dostałam jakiejś weny. Tak że wyszedł chyba trochę dłuższy niż zwykle. Jakoś lekko mi się pisało. Mam nadzieje, że nadal tak będzie.
Jak pod każdym postem proszę Was o komentarze, bo mnie mobilizują do dalszego pisania.
Następny rozdział w sobotę.
Zapraszam do wyrażania swojej opinii o blogu i polecania go. ~ Annabelle

    

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział XXIV

Damon pojawił się u Eleny dopiero następnego dnia wieczorem. Przez cały ten czas dziewczyna nie mogła się na niczym skupić. Miała złe przeczucie. Nie wiedziała dlaczego, ale tak było. Gdy wreszcie się pojawił jej obawy po części się sprawdziły.
-Kochanie, przecież nic mi nie jest. Nie dramatyzuj. Co takiego się stało?
-Czy ty zawsze musisz wszystko traktować tak lekko? Nie dramatyzuj! Damonie miałeś być tu wczoraj!- Kochała Damona, ale czasami irytowało ją jego podejście. Już dawno postanowiła, że musi coś z tym zrobić, ale nie było łatwo. Damon był ostrym zawodnikiem. Nie dało się go zwieść. Mimo to Elena znała jego słaby punkt. Był w niej zakochany. To dawało jej lekko przewagę.
-Masz rację. Przepraszam. Nie denerwuj się już. Po prostu miałem trochę kłopotów.- Damon podszedł i wziął ją w ramiona. Nienawidził kiedy przez niego musiała się denerwować. Starał się unikać takich sytuacji, ale nie było to łatwe będąc wampirem. Jeszcze parę miesięcy temu nie pomyślałby, że będzie się starał zmienić dla zwykłego człowieka. Teraz robił to cały czas, a co dziwniejsze nie widział w tym nic złego. Nie miał pojęcia gdzie podział się ten zły wampir. W gruncie rzeczy niewiele go to obchodziło. Teraz kiedy miał w ramionach tą kruchą, tak bardzo przez niego kochaną istotę, liczyła się tylko ona.
-Powiesz mi co się stało?
-Pamiętasz to co ci wczoraj powiedziałem? Że muszę pogadać z Rickiem? Powiedzmy, że nie przyjął zbyt dobrze tego co mu oznajmiłem.- Elena uwolniła się z jego uścisku i zaczęła mu się uważnie przyglądać. Damon poczuł się jak dziecko, które coś nabroiło i musi się teraz z tego tłumaczyć.
-Co to ma niby znaczyć?- Lustrowała go spojrzeniem brązowych oczu.
-Sprawy się trochę skomplikowały. W zasadzie to mogłem się spodziewać jak zareaguję łowca na wieść, że jego kumpel jest wampirem. Ale nie przewidziałem, że wszędzie nosi ze sobą kołki.
-Kołki?! Ty chyba żartujesz! Nie ma cię całą noc i przychodzisz jak gdyby nigdy nic, informując, że mój nauczyciel zaatakował cię kołkiem!
-Przecież nie powiedziałem, że mnie zaatakował.
-A co innego mógł by zrobić?! Błagam cię. Bądź poważny. Przecież mogłeś zginąć. Czy ty w ogóle pomyślałeś o mnie?- Te słowa uderzyły Damona. Myślał o niej cały czas. Nawet wtedy kiedy nie chciał. Musiał jej to udowodnić.
-Eleno wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Nie chciałem cię zranić. Obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy. A na razie mam pewne informacje od Davida. Czy to poprawi ci humor?- Elena posłała mu badawcze spojrzenie, jednak się nie odezwała. Powoli się uspokajała, ale nie chciała mu pokazać jak bardzo jest ciekawa czego się dowiedział.- Będziesz tak stała czy coś powiesz?
-Będę robić to na co mam ochotę.- Złość już się ulotniła, ale teraz droczyła się z wampirem. Damon chyba to wyczuł, bo w jednej chwili siedziała na jego kolanach.
-Daj spokój. Przecież wiem, że zżera cię ciekawość.- Pod spojrzeniem tych błękitnych oczu, Elena dała za wygraną.
-Powiesz mi to czy mam błagać?
-Mały buziak na przeprosiny byłby mile widziany.- Damon uśmiechnął się łobuzersko.
-Oczywiście. Przecież mam za co przepraszać. Byłam dla ciebie taka niemiła.- Zamiast pocałować go w usta, szybko cmoknęła go w policzek z zadowoloną miną. Wampir najwyraźniej spodziewał się czegoś innego, bo dopiero po chwili dotarło do niego co się stało. Zrobił urażoną minę, ale powrócił do rozmowy.
-Widziałem się z nim wczoraj, wieczorem. Obiecał, że trochę poszpera i da mi znać. Jesteśmy z nim umówieni za godzinę.
-My? Przecież nie mogę wychodzić. A nawet jak bym mogła to nigdzie bym z tobą nie poszła.
-Oh daj spokój. Długo będziesz się tak zachowywać? Jesteś gorsza niż dziecko. Wyniosę cię stąd bezpiecznie, a potem odstawie na miejsce. Przecież cię nie porwe.
-No właśnie nie jestem co do tego taka pewna.
-Nie wygrasz za swoją ciekawością. Nie daj się prosić.
*
Z opowieści Damona wynikało, że David miał już prawie 500 lat. Od zawsze interesował się wampirami, a gdy w wieku 20 lat został przemieniony, miał wiele czasu, żeby dowiedzieć się dużo o pobratymcach. Był żyjącą encyklopedią wampirów. Jednak nie to interesowało Elenę. Jej myśli zajmowało inne pytanie. Jak to jest być wiecznie młodym? Wampir miał miła twarz i dobrze zbudowane ciało. Z blond włosami i zielonymi oczami w niczym nie przypominał bestii polującej na ludzi. Z początku dziewczyna nie mogła uwierzyć, że ten młody chłopak może posiadać taką wiedzę, ale myliła się.
-Zajmowałem się rodziną Petrovych jakiś wiek temu. Katerina ma bogatą historię. Nie ma co. Ciekawy przypadek. Jest starsza ode mnie jakieś 50 lat.- Widząc zdziwienie Eleny Damon przejął inicjatywę.
-Kathierine naprawdę nazywa się Katerina Petrova. Zmieniła imię i nazwisko na bardziej nowoczesne. Teraz skoro już wiesz przejdźmy dalej. Kontynuuj David.
-Nie łatwo było ustalić kto ją przemienił. Panna Patrova jest bardzo tajemnicza jeśli chodzi o jej przeszłość, ale udało się. Zrobiła to niejaka Rose. Ona powinna coś wiedzieć. Jakoś do niej dotarłem i umówiłem ją z nami. Będzie tu za chwilę. Sam nie byłbym w stanie nic ustalić. To jak szukać igły w stogu siana.
*
Rose kazała im długo na siebie czekać. Elena coraz bardziej martwiła się, że Jenna zauważy jej nieobecność. Minęła czwarta, gdy pojawiła się obok nich młoda brunetka.
-Wybaczcie spóźnienie. Miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia. David powiedział mi, że chodzi o Katherine, ale nie bardzo wiem o co dokładnie. A tak w ogóle jestem Rose.
-Ja jestem Damon, to Elena, a Davida znasz. Z grubsza chodzi o to, że Katherine dała nam pewne ostrzeżenie. Chcemy wiedzieć o co jej chodzi.- Damon opowiedział jej krótko w czym rzecz.
-Z tego co słyszę macie przerąbane.
-Co to ma niby znaczyć?
-To ma znaczyć, że ta przebiegła suka sama mu powiedziała gdzie jest. A wiedząc Elenę jestem prawie pewna, że po części chodzi o nią.
-Kogo powiadomiła?- Po twarzy Damona widać było, że coraz bardziej się denerwuje.
-Klausa. Jeśli on ma coś do niej, pewnie pomyślała, że zyska trochę czas zwracając jego uwagę na sobowtóra.
-Czy masz na myśli tego Klausa?- David posłał jej wymowne spojrzenie.
-Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy co to za gość?
-Damonie tylko mi nie mów, że nie wiesz. To od niego się wszystko zaczęło. Facet to legenda. Pierwotny wampir.
-Ta jasne. A ja jestem Kopciuszek. To zwykłe bajki.- Jak zwykle Damon nie wierzył w takie rzeczy.
-Myślcie co chcecie. Ja wam powiem jedno. Jeśli Klaus ma coś do was, to albo nie żyjecie, albo czeka was coś gorszego od śmierci. Mam nadzieję, że pomogłam, a teraz wybaczcie. Muszę już lecieć.
*
Po upewnieniu się, że nikt ją nie śledzi, wampirzyca wybrała numer. Wiedziała, że musi być bardzo ostrożna. Od niego zależała jej przyszłość, a wiedziała, że nie ma z nim żartów. Przynajmniej była pewna, że jeśli on coś obieca, to dotrzyma słowa. Po kilku sygnałach w słuchawce odezwał się spokojny głos.
-Witaj Rosalie. Jak miło cię słyszeć. Mam nadzieję, że masz dla mnie dobre wieści.- Nie wiedziała, czy to ten opanowany głos, czy sam fakt, że z nim rozmawia, sprawił, że mimowolnie zaczęła panikować. Mimo to wiedziała, że musi się uspokoić. Zmusiła się do wypowiedzenia tych kilku słów.
-Wszystko idzie według planu.
___________________________________
Kolejny rodział. Jak dla mnie nie jest najgorszy, ale nie wiem. Sami to stwierdzicie.
Jak widzicie zmieniłam tymczasowo wygląd bloga. Tamten mi się nie bardzo podobał, a nadal szukam szblonowni. Może być?
Coś słabo z komentarzami. Proszę was dodawajcie je, bo one mnie motywują.
Następny rozdział jak zwykle w sobotę. ~ Annabelle