sobota, 26 października 2013

Rozdział XXX

-Klaus.- Szept Eleny zaburzył ciszę, która pojawiła się, gdy mężczyzna się pojawił. Nie mogła zmusić się, by powiedzieć coś więcej. Czuła, że paraliżują ją strach. Wreszcie spotkała się twarzą w twarz z wampirem który ją ścigał.
-Caroline, kochanie. Bądź tak miła i zostaw nas na moment.- Blondynka zrobiła urażoną minę, ale mimo to wyszła z pokoju. Elena marzyła, żeby w tym momencie, jakimś cudem pojawił się tu Damon. Żeby powiedział, ze nic jej nie będzie i zabrał ją stąd. Tak bardzo go teraz potrzebowała. Była pewna, że ją szuka, ale niepokoiła się, że trwa to tak długo. Nie odezwała się, ani nie poruszyła. Znosiła świdrujące spojrzenie Pierwotnego i czekała na rozwój wypadków.
-Przysporzyłaś mi nie mało kłopotów Eleno.- Czekał, aż dziewczyna coś odpowie, ale gdy to się nie stało zaczął mówić dalej.- Trudno było cię znaleźć. Mój brat zadbał o to, żeby nie było żadnych  śladów. Szkoda tylko, że nie pomyślał o czarach. Wiedźmy potrafią wszystko.- Przysiadł na fotelu i przyglądał jej się.
-Skoro wiedźmy mogą wszystko to czego chcesz ode mnie?
-Widzisz... Davina jest bardzo silna, ale nie panuje jeszcze nad swoją mocą. Jest za młoda, a niestety jej ostatni opiekun nie bardzo dbał o jej umiejętności. Na szczęście ma teraz mnie. Wracając do sprawy. Nie mogłem zostawić na jej barkach tego wszystkiego. Musiałem sam coś zrobić. No i właśnie. Tu pojawia się problem.Mój przeciwnik jest przebieglejszy niż myślałem. Nigdy nie spodziewałem się po Katerinie takiej chytrości.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-Dowiesz się o tym w swoim czasie kochana. Caroline!- Wampirzyca od razu pojawiła się w drzwiach. Jej spojrzenie skierowane na Klusa było pełne podziwu i gotowości.
-Co mam zrobić?- Elena nie rozumiała dlaczego Caroline niemal czciła tego "człowieka".
-Odstaw Elenę bezpiecznie do domu.- Elena gwałtownie odwróciła głowę w jego stronę, a na twarzy Caroline malowało się zdziwienie i zakłopotanie.
-Ale...
-Bez dyskusji Caroline. Zrób to co ci powiedziałem.
-A Elijah?
-To zostaw mnie. Na pewno nie zbliży się do dziewczyny.- Najwyraźniej to zapewnienie jej wystarczyło, bo podeszła do Eleny i chwyciła ją za ramię. Sobowtórka już wiedziała co ją czeka. Kolejna nieprzyjemna wyprawa w wampirzym tempie.
                                 
                                       *
-Czego chcesz Damon?
-Spokojnie Bonnie. Chciałem się po prostu zapytać jak się miewa nasza kochana Barbie?- Bonnie zadarła podbródek i popatrzyła na niego z wyższością.
-Twój plan się nie powiódł. Udało mi się ją uratować. Przykro mi.
-Mi nie. Byłem pewny, że to zrobisz. Chciałem ci po prostu pokazać co byś czuła gdyby coś jej się stało.
-Gratuluje. Dopiąłeś swego. Byłam przerażona. O to ci chodziło?- Damon pojawił się tuż koło niej i szepnął jej do ucha.
-Ty głupia wiedźmo?! Elena też jest w niebezpieczeństwie, ale ciebie to nie obchodzi. Co do cholery musi się stać żebyś zareagowała?- Bonnie przeszedł dreszcz gdy wypowiedział te słowa. A najgorsze było to, że miał rację. Nie wybaczyła by sobie gdyby jej przyjaciółce coś się stało. Ufała Elijahowi bezgranicznie, ale Rose nie. A to z nią Elena spędzała najwięcej czasu. Mulatka poddała się. Nie miała siły walczyć. Już miła powiedzieć Damonowi, gdzie znajduje się Elena, ale zdążyła tylko otworzyć usta, bo zadzwonił telefon. Damon wyszarpnął z kieszeni komórkę i wściekły odebrał połączenie nie wysilając się nawet na zobaczenie kto dzwoni.
-Halo?!- W jego głosie słychać było wściekłość i napięcie.
-Skąd te nerwy? Czyżbyś martwił się o ukochaną?
-Kto mówi do cholery.
-Czy to ważne? Ważne jest to...
-Posłuchaj mnie ty dupku. Nie mam ochoty na żadne gierki.
-Szkoda. W takim razie nie zainteresuje cię fakt, że kochana Elenka jest już w domu.
-Słucham?! Skąd wiesz? W co ty grasz?
-Dowiesz się wszystkiego od ukochanej. Teraz radzę ci czym prędzej opuścić dom pani Bennett.
-Czekaj. Skąd wiesz...- Rozmówca rozłączył się.Damon rzucił tylko Bonnie pełne pogardy spojrzenie i wybiegł na pole.
                           
                                  *
-Elena?!- Damon wpadł do jej domu zwracając na siebie zaciekawione spojrzenie Jeremy'ego który siedział przed telewizorem grając w grę.- Elena!
-Po co się tak drzesz?- Damon podbiegł do niego i chwycił jego twarz w ręce.
-Gdzie ona jest?
-Wyluzuj stary. Zaraz zejdzie.- Słysząc te słowa Damon w ułamku sekundy znalazł się na górze. Nie znalazł jej w pokoju, więc skierował się ku łazience.
-Elena.-Była tam. Cała i zdrowa, owinięta w ręcznik. Najwidoczniej przed momentem wyszła spod prysznica.Ogromy ciężar spadł mu z serca, gdy ją zobaczył. Podbiegł do niej i wziął ją w ramiona. Oszołomiona dziewczyna dopiero po chwili zorientowała się co się dzieje.
-Nigdy więcej mi tego nie rób rozumiesz?- Damon zagarnął jej usta w zachłannym pocałunku, od którego zabrakło jej powietrza. Była niezwykle szczęśliwa. Wszystkie zmartwienia związane z Klausem w jednej chwili zniknęły. Damon całując ją poruszał się powoli w kierunku łóżka. Elena niechętnie oderwała się od niego.
-Czekaj.- Położyła mu ręce na piersi.- Jeremy jest w domu. Poza tym musimy porozmawiać.
-Nie teraz kochanie. Teraz nic nie jest ważne.- Elena wiedziała, że i tak przegra tą walkę. Nie stawiała już oporu, tylko oddała się jego pocałunkom.
                              
____________________________________________
Witajcie po trzech tygodniach. Wiem, że miałam dodać rozdział tydzień temu, ale niestety mówiąc szczerze trochę mi się nie chciało.
Dzisiaj chciałam dodać nn rano, ale niestety nie miałam do tego głowy, bo moja kochana kotka się rozchorowała i strasznie się o nią martwiłam. Na szczęście już jest lepiej i zmobilizowałam się do dodania notki.
Jednocześnie wpadł mi do głowy pomysł na nowego bloga.
Zapraszam na niego!
klaroline-love.blogspot.com
Przepraszam niektóre osoby, ze nie powiadomiłam ich o tej notce, ale nie zdążyłam.

piątek, 11 października 2013

No i znów Was przepraszam :(

Niestety jutro nie będę w stanie dodać rozdziału. Mam strasznie dużo zadań i po prostu nie dam rady. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Szkoła. Tak więc jeszcze raz Was przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Za tydzień nn. :D

sobota, 5 października 2013

Rozdział XXIX

-Caroline?! Co ty tu robisz?- Elena nie mogła uwierzyć w to co widziała.
-Elena!- Blondynka podbiegła i złapała ją w ramiona.- Nic ci nie jest?- Zaczęła ją uważnie oglądać.
-Nie. Nic. Ale...
-A więc miał rację. Powiedział, że cię porwali. Mówił prawdę.
-Zaraz. Kto mówił prawdę? O co chodzi?- Nic do siebie nie pasowało. Elena nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśleć.
-Nie ważne Eleno. Musimy się stąd zmywać, bo z tego co wiem twoja "opiekunka" niedługo tu będzie. 
- Caroline skąd ty to wszystko wiesz? Jak to możliwe, że mnie znalazłaś?- Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku. Odwróciła się i złapała ją za ramiona.
-Eleno! To nie jest teraz ważne. Po prostu chodź ze mną. O nic nie pytaj.- Elena zamilkła i podążyła za swoją przyjaciółką. Mijały kolejne pomieszczenia, a sobowtóra coraz bardziej nurtowało pytania jak Caroline się tu dostała? Przecież wszystkie drzwi były zamknięte. Sama sprawdziła to chyba ze sto razy. Mimo to wolała się nie odzywać. Caroline jej pomagała, a to było najważniejsze. Fakt, że wiedziała gdzie jest był dziwny tak samo jak jej zachowanie. Elena była pewna, że prędzej czy później wyciągnie od przyjaciółki co się dzieje. 
-Nie myśl sobie, że to, że cię ratuję oznacza, że nie jestem na ciebie zła. Jestem i to bardzo. Na ciebie i na Bonnie, bo żadna z was mi nic nie powiedziała o tym co się dzieje. To mają być przyjaciółki? 
-Zaraz... o co chodzi Caroline?
-Nie zgrywaj idiotki Eleno. Dobrze wiesz o co chodzi.- Caroline zatrzymała się przed oknem wychodzącym na rozległy las. Było otwarte. Dziewczyna wspięła się na parapet i skoczyła. Elenie serce stanęło w gardle. Były na drugim piętrze, a jej przyjaciółka tak po prostu wyskoczyła sobie z okna. Jak gdyby nigdy nic. Podbiegła do okna i wychyliła się. Caroline stała na dole z zniecierpliwioną miną. 
-No co tak stoisz? Skacz.
-Że co? Postradałaś zmysły Caroline? Przecież to nie możliwie. Dlaczego do cholery wyskoczyłaś z okna i nic ci się nie stało?- Elena zamilkła. Dopiero teraz doszedł do niej sens tych słów. Tylko trzy istoty mogły przeżyć coś takiego. Wiedźmy, wilkołaki i...- Ty...
-Brawo. Zgadłaś. Oczekujesz na oklaski? Niestety ich nie będzie, bo powinnaś się szybciej domyślić. W końcu twój chłopak też jest wampirem.- Damon. Czy to możliwe, żeby on... Nie. Nie mógłby tego zrobić. Z drugiej jednak strony. Elena zganiła się w myślach. Nie mogła wyciągać pochopnych wniosków. 
-Ja nic nie rozumiem. Jeszcze przed chwilą byłaś taka miła.
-Już mi przeszło. Skaczesz czy nie? Nie będę tu stała wieczność.- Elena zawahała się. Była pewna, że Caroline ją złapie. W końcu była wampirem. No właśnie. Tylko czy to jej nie zmieniło? Nie zachowywała się już jak dawna Caroline. A może... Jej rozmyślania zostały gwałtownie przerwane, gdy czyjeś ręce chwyciły ją w pasie i pociągnęły ze sobą. Chwilę później już mknęła w wampirzym tempie trzymana w mocnym uścisku Caroline. Obraz zlewał się w jedną całość. Elena poczuła, że robi jej się niedobrze. Przymknęła oczy.

              

                           *
-Damon błagam cię. powiedziałeś, że musisz coś załatwić, ale nie sądziłem, że będzie to trwało tyle godzin.- Alaric spędził w pensjonacie Salvatorów cały poranek i powoli zaczynało go irytować zachowanie kumpla. Podszedł do barku i nalał sobie szklankę Jacka Danielsa. Po południu miał się spotkać z Jenną, żeby omówić sprawy przeprowadzki, ale chyba będzie musiał to przełożyć. Z Damonem nigdy nie było łatwo. Alaric wiedział to od początku ich znajomości, ale mimo to cieszył się, że może mieć takiego przyjaciela. Nawet jeśli jest wampirem. 
-Sorry stary.- Damon pojawił się w pokoju.
-Gdzieś ty był? Mówiłeś, że zaraz wrócisz.
-No cóż. Sprawy się trochę skomplikowały. Musiałem odwiedzić naszą uroczą wiedźmę, ale nie było jej w domu, więc pojechałem do Caroline. 

               
                       
                            *
-Gdzie my jesteśmy?
-Dowiesz się w swoim czasie. Teraz siadaj.- Znajdowały się w jakimś opuszczonym domu. Droga jaką pokonały, nie była długa, ale w wampirzym tempie wszystko było inaczej. Zapewne pokonały kilka kilometrów. Młoda wampirzyca wyszła do sąsiedniego pomieszczenia. Elena usłyszała urywki rozmowy. Zapewne rozmawiała przez telefon. Po chwili wróciła.
-Caroline? Skąd wiedziałaś gdzie mnie szukać?
-Czy to ważne? Powinnaś być mi wdzięczna, że cię uratowałam, a nie co chwile narzekać.- Co się stało z Caroline? Może to skutki przemiany? Damon nigdy jej nie mówił, że nowo narodzone wampiry, takie są. Tak bardzo się zmieniają.
-Czy ty nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?
-No właśnie. I to jest problem. Kochana Elena, która zbawia świat. Zajmij się sobą, a ode mnie się odczep.- Caroline podbiegła do niej i obnażyła kły.- Zrozumiałaś?
-Ja... Tak. Wszystko jest jasne.
-Wspaniale. To teraz poczekamy chwilkę na niego. Zaraz powinien tu być.- Elena mogła się tylko domyślać o kogo chodzi. Wolałaby, żeby mówiła o Damonie, a nie o Elijah, ale oznaczało by to, że to właśnie jej ukochany, zrobił to jej przyjaciółce. Teraz już sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.

                  

                         *
-Żartujesz sobie ze mnie? Po co tam jechałeś? Wystarczającą krzywdę już jej wyrządziłeś.
-Ric to nie tak. Ja po prostu...- Jego słowa rozpłynęły się, przez dźwięk telefonu. Damon złapał smartfona i szybko odebrał. Alaric przyglądał się temu ze zdziwieniem. Coraz bardziej dziwiło go zachowanie wampira.
-Już jest?[...] Dobrze. Nie pozwól jej uciec.[...] Nie proszę cię o wiele. [...] Dobra. Zaraz będę. Poczekajcie chwilę.- Damon rozłączył się i spojrzał w stronę Alarica.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Kto dzwonił?
-Nie ważne. Muszę coś załatwić.
-Już to raz słyszałem. Czekałem jak głupi, a potem dowiedziałem się, że zamieniłeś niczemu niewinną dziewczynę w wampira. Jadę z tobą.
-Nigdzie nie jedziesz. Miałeś się spotkać z Jenną. W czasie kiedy mnie nie będzie możesz to zrobić, a jak wrócę to wszystko ci wytłumaczę.
-Damon przestań się zgrywać. Nie wkurzaj mnie.
-Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?!
-Tak, bo jeśli nie wiesz jesteś wampirem i już skrzywdziłeś jedną osobę. Nie pozwolę, żeby to się stało jeszcze innym.
-Słucham?! Ty chyba żartujesz? Przynajmniej wiem już co o mnie myślisz.- Damon był wściekły.
-Hej spokojnie. Nie to miałem na myśli. Przepraszam stary. Po prostu się o ciebie martwię. Idź już. Spotkamy się później.

                      
                       *
Siedziała tak już jakiś czas przyglądając się Caroline, która co chwilę nerwowo zaglądała w ekran telefonu. Po wcześniejszym szczęściu, teraz przyszedł czas na wątpliwości i strach. Chociaż Elena nie chciała się sama przed sobą do tego przyznać, czuła, że coś się wydarzy. No i była jeszcze Caroline. Elena nigdy nie martwiła się o przyjaciółkę tak bardzo jak dzisiaj. Niewyobrażalnie się zmieniła. I to jak się zachowywała. Na początku była miła, cieszyła się, że ją znalazła, a już chwilę później wściekała się i krzyczała. To nie było normalne, nawet jak na Caroline. Jej zamyślenie nie trwało długo, bo chwilę później wampirzyca poderwała się na równe nogi i patrzyła wyczekująco w drzwi. Po chwili stanął w nich mężczyzna.
-Caroline, kochanie. Widzę, że dobrze wykonałaś swoje zadanie. Jestem z ciebie dumny.- Caroline podbiegła do niego i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Elenę zatkało. Widziała tego faceta po raz pierwszy w życiu. Był wysoki, dobrze zbudowany. Jego niebieskie oczy kontrastowały z jasną skórą, a włosy miały jasnobrązowy kolor. Uśmiechnął się, gdy blondynka się od niego oderwała.- Caroline, słonko może przedstawisz mi swoją przyjaciółkę.
-To Elena. Tak jak chciałeś cała i zdrowa. Zrobiłam dokładnie to co mówiłeś.
-Nie było żadnych komplikacji?
-Na szczęście nie. Trochę się stawiała, ale jakoś sobie z tym poradziłam.- Elena przyglądała się tej wymianie zdań w osłupieniu. Nie dość, że jej przyjaciółka całowała jakiegoś nieznajomego, to jeszcze wyrażała się o niej jakby jej tu nie było. Jakby była powietrzem.
-Przepraszam bardzo, że przerywam tą konwersację, ale ja tu jestem. Czy ktoś może mi powiedzieć o co chodzi?
-Naturalnie Eleno.- Mężczyzna podszedł do niej i stanął tuż przed nią.- Nazywam się Klaus. Klaus Mikaelson.

                       
________________________________________
Nareszcie rozdział na, który tak długo czekałam, żeby móc go napisać. Wprowadziłam jedną z moich ulubionych postaci. Może po dzisiejszym rozdziale nie wszystko jest jeszcze jasne, ale w nn postaram się to wyjaśnić. Póki co jestem zadowolona z dzisiejszego rozdziału. A jak wy go oceniacie?
Już nowy sezon TVD. Jak Wam się podobał pierwszy odcinek? Jak dla mnie może być :D
Następny rozdział za tydzień.
Komentujcie i polecajcie bloga. ~ Annabelle