sobota, 28 września 2013

Przepraszam :3

Hej!! :D Przepraszam Was moi kochani, ale dziś nie będzie nn. :( Wiem jestem okropna, ale to wcale nie znaczy, że to koniec bloga. Znów mam wenę więc nic takiego się nie zdarzy. Chodzi o to, że mam remont i nie jestem w stanie nic napisać. Kompletny sajgon. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :3 Nie wiem kiedy będę mogła coś dodać. Postaram się w tygodniu. Jeszcze raz przepraszam ~ Annabelle

sobota, 21 września 2013

Rozdział XXVIII

Zapadła cisza. Bonnie stała jak wryta. Gdzieś w głębi duszy modliła się, żeby Damon tego nie zrobił. Niestety, wydawało się już być za późno.
-Damon! Przestań! Ona nie jest niczemu winna.- Wampir na chwilę spojrzał w jej stronę.
-Może jednak chcesz mi coś powiedzieć?- Ta sytuacja irytowała go coraz bardziej. Kiedyś nie zastanawiał by się tylko zabił tą dziewczynę już dawno. Dla zabawy, żeby pokazać tej wiedźmie kto tu rządzi.
-Uspokój się! To nie jest twoja sprawa! Dlaczego zawsze musisz wszystko wiedzieć?! Tak będzie lepiej dla Eleny. Jeśli nie będziesz się wtrącał!- Odetchnęła z ulgą, gdy Damon odsunął się od Caroline.
-Nie moja sprawa?! Tu chodzi o Elenę ty głupia wiedźmo! O jej  życie nie rozumiesz?!
-Jej życiu nic nie zagraża. Odsuń się od Caroline. Wszystko ci powiem.- Damon podszedł do niej.
-Słucham?
-Elena... Musiała wyjechać. Dla swojego własnego dobra.
-Czy chociaż jedno zdanie jakie wypowiesz może być prawda?!- Czuł wściekłość. Teraz nie zważał już na konsekwencje. W wampirzym tempie znalazł się koło Caroline i wbił kły w jej szyję. Poczuł metaliczny smak krwi. Jak bardzo za tym tęsknił. Rozkoszował się tą chwilą, słysząc krzyk Bonnie biegnącej w ich stronę. Śmieszyła go. Dlaczego nie użyła magii? Pewnie była zbyt przerażona. Mimo to powinien ulotnić się jak najszybciej. Brutalnie wyrwał kły.Chciał żeby efekt był lepszy. Bonnie na pewno będzie zdruzgotana widząc umierającą przyjaciółkę. Na pewno nie będzie jej łatwo pogodzić się z tym, że to przez nią stała się wampirem. Tą nauczkę zapamięta do końca życia. W razie czego on jej przypomni. Może i nie dowiedział się niczego konkretnego, ale wiedział, że Bonnie zmięknie. Nie wiedział jeszcze jak, ale był pewny, że znajdzie Elenę. Jednak na razie powinien stąd wiać.

           

                       *
Elena czuła, że stało się coś złego. Nie wiedziała czemu. Z początku myślał, że po prostu zaczyna wariować, ale pojawienie się Elijaha utwierdziło ją w przekonaniu, że coś jest nie tak. Był bardzo zdenerwowany. Pojawił się tylko na chwilę, zamienił kilka słów z Rose i zniknął. O co mogło mu chodzić? Pierwszą myślą jaka jej się nasunęła był Damon. To on zawsze stwarzał kłopoty. Bała się, że tym razem może być poważnie.
-Twój chłopak nieźle narozrabiał.- Rose rozsiadła się na sofie.
-Co zrobił?- Zadała to pytanie od niechcenie,  żeby nie zdradzić wampirzycy jak się boi.
-Trochę namieszał z twoją przyjaciółką.
-Bonnie?- Opanował ją strach. A co jeśli coś jej się stało.
-Nie tym razem. Zabrał się za słodką blondynkę.
-Caroline.- Jak ta biedna dziewczyna, mogła się przed nim obronić. Gdyby chodził o Bonnie to nie martwiła by się tak bardzo. W końcu była czarownicą. Ale Caroline. Ona nawet nie wiedział, że istnieje takie coś jak wampir. Co Damon jej zrobił? Przecież nie mógł jej skrzywdzić. Była tego pewna. Damon nie był by w stanie zrobić jej coś złego.

        

                         *
Łzy skapywały z policzków panny Bennett, gdy kartkowała strony księgi. Obok niej leżało ciało Caroline. Jeszcze oddychała. Bonnie wiedziała, że musi się pospieszyć. Inaczej wszystko stracone. Elijah powiedział jej, gdy do niego dzwoniła, żeby nic nie robiła, a on zaraz się zjawi, ale nie mogła patrzeć bezczynnie, jak jej przyjaciółka umiera i staję się wampirem. Dlaczego w tej księdze jest tak dużo zaklęć?! Widziała je już tyle razy, a gdy było potrzebne, to właśnie tego jednego nie mogła znaleźć. Otarła oczy wierzchem dłoni. Caroline wydała cichy jęk, co jeszcze bardziej zmobilizowało Bonnie. Jest! Zaklęcie którego szukała. Nie była pewna czy da rade. Babcia mówiła, że to potężna magia z którą trzeba się liczyć. Ingerowanie w sprawy śmierci nigdy nikomu nie wyszło na dobre, ale teraz nie to się liczyło. Musiała powstrzymać przemianę Caroline. Zaczęła mruczeć zaklęcie.
-Silento vitas ex phoematos domo. Silento vitas ex phoematos...

               

                         *
Damon nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Dopiero teraz docierało do niego co właściwie zrobił. Elena nigdy mu tego nie wybaczy. Zamienił jej najlepszą przyjaciółkę z wampira. Nie mógł uwierzyć, że był zdolny do czegoś takiego. Przecież to dla Eleny się zmienił. Całe swoje życie. Dla niej przystał zabijać. Stał się tym dobrym. Tak długo na to pracował, a teraz potrafił to zniszczyć w jednej chwili. Wściekły na siebie rzucił krzesłem stojącym obok niego. Dlaczego był takim głupcem i pozwolił, żeby złość nad nim zapanowała?! Nic nie zyskał, ale naraził się na nienawiść Eleny. Teraz był bezsilny. Mógł tylko czekać na rozwój wypadków.
-Damon?- Usłyszał krzyki dochodzące z dołu. Alaric. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł ulgę. Przynajmniej nie musiał być sam. Pospiesznie ruszył w kierunku schodów.
-Co cię tu sprowadza Ric?
-Stary czekałem na ciebie w Grillu ponad godzinę.
-No tak. Kompletnie zapomniałem o naszych spotkaniach. Mam kilka kłopotów.
-Kłopotów? Niech zgadnę. Elena. Daje ci w kość co?
-Właśnie w tym sęk, że nie. Nie widziałem jej od dwóch dni.- Damon wskazał Alarickowi kanapę, a sam zabrał się za rozlewanie trunku do dwóch szklanek.
-Jak to jej nie widziałeś?
-Zniknęła. Ktoś ją porwał. Ta wstrętna wiedźma wie gdzie ona jest. Nie chciała nic powiedzieć i chyba trochę narozrabiałem.

              

                           *
Caroline obudziła się głęboko łapiąc powietrze. Była w swoim pokoju. Czuła pulsujący ból w głowie. Powoli zaczęła zwlekać się z łóżka. Co się stało? W głowie miała kompletną pustkę.
-Caroline?- Do pokoju weszła Bonnie. Miała podpuchnięte oczy.- Jak się czujesz? Wszystko dobrze?- W jednej chwili dopadła przyjaciółkę i zaczęła ją przytulać i oglądać.
-Hej Bon. Uspokój się. Co miało by mi się stać? Płakałaś?
-Co...? Ja.. nie po prostu... A zresztą nie ważne. Na pewno dobrze się czujesz?
-Wszystko okay. Boli mnie tylko głowa. Co się właściwie stało? Jak się tu znalazłaś?
-No wiesz odwiedziłam cię no i trochę zabalowałyśmy. Za dużo wypiłaś. Spałaś tak kilka godzin.
-To by wszystko wyjaśniało. Dobrze, że mojej mamy nie ma. Powinna już chyba wrócić z pracy.
-Dzwoniła i mówiła, że będzie późnej. Połóż się Caroline. To dobrze ci zrobi.
-Właściwie to bym coś zjadła. Umieram z głodu.
-Zaraz ci coś przyniosę.- Bonnie wyszła z pokoju. Wróciła po kilku minutach niosąc talerz z kanapką.
-Dziękuję. Zjem i chyba się jeszcze trochę prześpię.- Caroline wzięła kęs do ust.
-Dobry pomysł. Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli pójdę? Mam kilka spraw do załatwienia.
-Jasne. Nie musisz mnie pilnować.- Bonnie mogła odetchnąć z ulgą. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Caroline pozostała Caroline. Udało jej się zatrzymać przemianę. Teraz musiała zmierzyć się z konsekwencjami.

                   

                            *
-Zrobiłeś co?!
-Błagam chociaż ty mnie nie osądzaj. Liczyłem na coś typu dobrze postąpiłeś, albo nie miałeś wyjścia.- Damon uśmiechnął się niepewnie.
-Nie wierzę, ze chce ci się jeszcze żartować.
-Bez przesady. Nic takiego się nie stało. Dałem jej szansę na wspaniałe życie.- Wampir sam nie wierzył w to co mówił. Z własnego doświadczenia wiedział, że życie wampira to męka. Samotność, wyrzuty sumienia. Oczywiście można to wyłączyć, ale to i tak nic nie dawało. Gdy emocje wracały ból stawał się nie do wytrzymania.
-Nic się nie stało?! Damon nie widzisz co zrobiłeś? Odebrałeś tej dziewczynie szansę na normalne życie. Nie będzie mogła założyć rodziny, ani mieszkać nigdzie na stałe.
-Wiem! Wiem, co to znaczy lepiej niż myślisz. Nie chciałem tego. Chodziło o Elenę. Kiedy w grę wchodzi jej bezpieczeństwo nie wiem co się ze mną dzieje. Nie panuję nad sobą.
-Po prostu ją kochasz.
-Tak. Cholernie ją kocham. I nie pozwolę, żeby coś jej się stało.
-Wymyślimy coś bracie. Pomogę ci.- Damon poczuł przyjemne ukłucie w sercu. Nigdy nie miał przy sobie kogoś takiego. Przyjaciela. Mógł być za to wdzięczny losowi.
-Dzięki Ric. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Zanim zaczniemy myśleć co z tym zrobić muszę jeszcze coś sprawdzić.

                

                          *
Ciche kroki wyrwały Caroline ze snu. Gwałtownie poderwała się do pozycji siedzącej.
-Bonnie? To ty?- Nikt nie odpowiadał.- Mama?- Cisza. Caroline. Nie miała pojęcia co robić. Drzwi skrzypnęły. Zobaczyła wysoką postać zbliżającą się do niej.
-Kim jesteś?
-Witaj ponownie Caroline. Jesteś mi potrzebna.
-Potrzebna?
-Tak Caroline. Pomożesz mi. Ale najpierw musimy coś zrobić.- Caroline wpatrywała się w błękitne oczy mężczyzny niczym oczarowana.- Siedź spokojnie.- Kłami przebił własną rękę i podsunął ją dziewczynie.- Pij.- Caroline posłusznie zrobiła to co kazał. Potem jego kły zaczęły zbliżać się do jej szyi.
______________________________________________
Na początku chciałam Was bardzo, ale to bardzo przeprosić. Wiem, że rozdziału nie było prawie miesiąc, ale nie miałam weny żeby pisać. Dziś zmobilizowałam się i powstało to. Mam co do tej notki mieszane uczucia, ale ocenę pozostawiam Wam.
Jeszcze nie podjęłam decyzji co dalej z blogiem. Proszę was o komentowanie. Jeśli to mnie zmobilizuje będę dalej pisać.
I jeszcze jedna sprawa. Pasuje wam, żeby gify pojawiały się nie tylko na końcu nn? Jeśli nie to w nn tak nie będzie. Piszcie.
Postaram się dodać nn za tydzień. ~ Annabelle

sobota, 7 września 2013

Niestety to nie rozdział :(

Przepraszam Was, ale dziś nie dam rady dodać rozdziału. Po protu mam pare spraw na głowie i nie wyrobie się. Postaram się dodać rozdział jutro, ale nic nie obiecuję. Jeszcze raz przeprasza. I jest jeszcze druga sprawa. Od jakiegoś czasu poważnie zastanawiam się nad zamknięciem bloga. Powód jest prosty. Brakuje mi zapału do pracy. Komentarzy jest bardzo mało i przez to nie mam mobilizacji. Będę musiała jeszcze się nad tym dobrze zastanowić, bo utknęłam w połowie historii Deleny. Póki co rozdziały będą dodawane. ~ Annabelle