Elena oddychała głęboko, walcząc ze strachem popychającym ją
do otworzenia oczu i zobaczenia, co dzieje się wokół niej. Wiedziała, ze nie
jest sama i nie mogła ujawnić, ze już się obudziła. Klaus przemienił ją w wampira, a to oznaczało, ze jeśli się nie pożywi, umrze.
W tej sytuacji nie było to nawet najgorsze rozwiązanie, zważywszy na to, że i
tak ją to czekało. Klaus powiedział, że połączy jej życie z Katherine, a potem
wszystko się skończy. Gdyby teraz się nie pożywiła, skróciła by ten cały cyrk,
ale była pewna, że Pierwotny jej na to nie pozwoli. Co jak co, ale sprytu mu
nie brakowało.
Słysząc w pobliżu jakiś ruch, Elena napięła mięśnie i
odważyła się uchylić powieki.. Znajdowała się w jednym z pokoi w rezydencji
Mikaelsona. Naprzeciwko łóżka na którym leżała, przy drzwiach stała Caroline. Miała
wyraźnie znudzoną minę, jakby chciała być w tej chwili gdziekolwiek indziej .W
zamyśleniu przyglądała się swoim paznokciom, ale nagle drgnęła i
powędrowała spojrzeniem do wejścia, a po chwili wstała i szybkim krokiem
opuściła pomieszczenie. Elena, walcząc z bólem głowy, który pojawił się nagle,
gdy się ruszyła, wstała i ostrożnie zaczęła przemierzać pokój. Uchyliła drzwi i
wyjrzała na korytarz. Był pusty. Zmieszana, zastanawiała się czy w ogóle jest sens uciekać. To mogła być jej jedyna szansa, ale z drugiej strony bała się co mogłoby się stać Caroline przez to, że jej nie upilnowała. Mimo, że panna Forbes była pod całkowitym wpływem Klausa, to nadal pozostawała jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Teraz przez miłość do niej mogła stracić życie. Postanowiła, że spróbuje znaleźć jakiś inny sposób, żeby skontaktować się z Damonem. W tej sytuacji nie wiele mógł zrobić, ale świadomość, że nie miał pojęcia co się z nią dzieje była niepokojąca.Elena ostrożnie wyszła z pokoju, rozglądając się na boki w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy. Przemierzała korytarz zaglądając do kolejnych pomieszczeń. Przestraszona, zatrzymała się przy jednym z nich, słysząc po drugiej stronie drzwi hałas. Był to pokój oddalony niewiele od miejsca w którym się obudziła, a Caroline mogła niedługo wrócić, ale mimo wszystko postanowiła sprawdzić, kto tam jest. Ostrożnie uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Panował tam półmrok, mimo popołudniowego słońca świecącego na zewnątrz. W samym środku pomieszczenia stał ogromny stół zastawiony wszelkiego rodzaju fiolkami i miksturami. Po prawej stronie pod ścianą stało duże łóżko zajmowane przez ,młodą kobietę o czarnych, lokowanych włosach. Miała przymknięte powieki i wyglądała jakby spała. Jej twarz była skupiona, a ręka spoczywała opiekuńczo na zaokrąglonym brzuchu. Kobieta była w ciąży. Elena przez chwilę patrzyła na nią w milczeniu, ale po chwili zaczęła się cicho wycofywać, stwierdzając, że nie ma to nic co mogło by jej pomóc, a co najwyżej zaszkodzić.
-Szukasz czegoś Eleno?- Kobieta odezwała się wciąż nie otwierając oczu. Miała przyjemny spokojny głos. Zmieszana Elena z początku nie miała pojęcia co zrobić, ale w końcu ciekawość wzięła górę.
-Skąd mnie znasz?- Kobieta słysząc to pytanie uśmiechnęła się lekko, a potem otworzyła orzechowe oczy i powoli z trudem podniosła się na nogi. Była dość niska, ale cała jej postać emanowała siłą i energią.
-Każdy cię tu zna moja droga.- Nieznajoma podeszła do małego stolika stojącego przy przeciwległej ścianie i nalała sobie ze stojącej tam butelki szklankę wody. Elena zbita z tropu stała i wpatrywała się w nią ze zdziwieniem.
-Nie udawaj zdziwienia. Tylko dla ciebie Klaus przyjechał do tej zapadłej dziury, bo ta mała suka znowu postanowiła z nim igrać. Wierz mi, wcale nie mam ochoty tu być.
-Kim jesteś?
-Nazywam się Isleen.- Elena doszła do wniosku, że kobieta na pewno zdaje sobie sprawę, że ta odpowiedź nic nie wyjaśnia, ale postanowiła nie kontynuować, tylko czekała co powie Isleen. Po długich sekundach wpatrywania się w siebie bez celu, kobieta w końcu odezwała się rozbawiona.
-Zakładam, że nie znalazłaś się tu przypadkiem. Czego szukasz?
-Ja... Niczego. Po prostu zabłądziłam.
-Tylko mi nie mów, że szukałaś toalety.- Usta kobiety ułożyły się w uśmiechu. Była ładna, a radość rozświetlała jej twarz.
-Dlaczego mu pomagasz?- To pytanie wyraźnie zbiło z pantałyku Isleen, ale zaraz uspokoiła się i popatrzyła na Elenę uważnie.
-Skąd pomysł, że mu pomagam?
-Mieszkasz tu, a z mikstur wnioskuję, że nie jesteś tylko człowiekiem. Skoro jesteś wiedźmą to na pewno mu pomagasz.
-Nie spodziewałam się po tobie, aż tak rozwiniętej sztuki dedukcji.- Isleen odłożyła szklankę i z powrotem usiadała na łóżku.
-Więc?
-Więc co?
-Dlaczego mu pomagasz?- Elena wyczuwała zniecierpliwienie. Caroline mogła wrócić w każdej chwili, a ona gawędziła sobie z czarownicą zamiast szukać jakiejś pomocy.
-Bo on pomaga mi. Chcesz chyba za dużo wiedzieć Eleno. W twoim stanie zastanowiłbym się raczej nad czymś innym.
-W moim stanie?
-Musisz się pożywić, ale jak widzę jakoś ci na tym nie zależy, a powinno. W końcu teraz nie odpowiadasz tylko za siebie. Swoją drogą niezwykły z ciebie przypadek.- Elena stała w miejscu zastanawiając się o co jej chodzi.
-Przypadek.
-No cóż. Nie często zdarza się wampir w ciąży.- Elene zamurowało. Świat zawirował, a przed oczami pojawiły jej się czarne plamki. Osłabiona oparła się o ścianę próbując przetworzyć słowa Isleen. W ciąży? Przecież to było nie możliwe. Damon był wampirem, a ona człowiekiem. Coś takiego nie powinno mieć miejsca. Powoli otrząsnęła się z szoku. Była pewna, że kobieta się myli, a jednak gdzieś w środku czuła, że to może być prawdą.
-O czym ty mówisz? Przecież to nie możliwe.
-Wierz mi dla mnie to też jest zadziwiające. Ale nie martw się. Nie czeka cię trudna rola matki, bo obawiam się, że nie dożyjesz nawet pierwszego USG. Tak. Na pewno nie dożyjesz, zwłaszcza, że jesteś w ciąży mniej więcej od jednego dnia.- Elene zatkało. Od jednego dnia? Czy ona miała jakiś radar czy coś w tym rodzaju. Przecież takich rzeczy nie da się od tak stwierdzić.
-Żartujesz sobie ze mnie? Od jednego dnia? Serio? Nie mogła wymyślić niczego bardziej oryginalnego.
-Na twoim miejscu nie śmiałabym się. Jestem dość potężną czarownicą, a jako, że sama wiem, co to znaczy, wyczuwam to silniej niż inne czarownice. Właściwie to powinnyśmy trzymać się razem, ale niestety jako przyszła matka powinnaś mnie zrozumieć. Muszę dbać o moje dziecko.- Elena stała osłupiała nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
-Jak miło, że już się poznałyście.- Klaus stał w drzwiach przysłuchując się ich rozmowie. Na jego twarzy malował się uśmiech. Tuż obok niego stała dziewczyna z zamroczonymi oczami. Wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, jakby nie wiedząc co dzieje się wokół niej.
-Wydaje mi się, że już czas skończyć tą uroczą pogawędkę przyszłych matek, skoro i tak niektórym się nie przyda. Przyprowadziłem ci obiad Eleno.- Brunetka skierowała wzrok, na młodą, zahipnotyzowaną dziewczynę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że z jej szyi cieknie krew. Na samą myśl o nie, poczuła wszechogarniające pragnienie. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy jak bardzo jest głodna. W jednej chwili z jej umysłu odpłynęło wszystko czego się przed chwilą dowiedziała. Rzuciła się na ofiarę zatapiając kły w jej szyi. W krwi odczuła zapomnienie.
-Właśnie tak Eleno.- Słowa dochodziły do niej jak przez mgłę, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Została odciągnięta od pożywienia, a martwe ciało dziewczyny opadło bezwładnie na podłogę.
-Skoro przemiana już się dokonała, teraz twoja kolej Isleen. Trzeba połączyć pannę Gilbert i panną Pierce.- Klaus uśmiechnął się łobuzersko, a czarownica uniosła rękę w kierunku Eleny i zaczęła szeptać słowa zaklęcia.
-Am expecto serios meo...
______________________________________________________
Cześć wampirki!
Mam dla Was nowy rozdział. Znowu po długiej przerwie, ale wreszcie jest :D
Co do treści to mam mieszane uczucia. Ciąża Eleny pojawiła mi się zupełnie nagle w głowie i nie wiem, czy Wam się spodoba. Piszcie opinie :D
Pozdrawiam serdecznie :D