Promienie porannego słońca przedostały się do przestronnego
pokoju przez ociężałą zasłonę zalegającą na oknach. Elena niechętnie otworzyła
oczy, ale zaraz zmieniła zdanie, bo zobaczyła dokładnie to co chciała zobaczyć.
Wszystko było na swoim miejscu. Spokojna twarz Damona spoczywała odwrócona
przodem do niej na sąsiedniej poduszce. Spał. Elena przysunęła sie bliżej i
położyła rękę na jego policzku naznaczonym przez niewielki, zaledwie
kilkudniowy zarost. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze wczoraj byli skłóceni. To
wszystko było jak mydlana bańka, która pękła z wielkim hukiem, którego
teoretycznie nie powinno być. A jednak. Znajdowała się tu teraz, u boku tego
nieziemsko przystojnego wampira, który nie dość, że był ideałem, to wybaczył
jej tą głupotę którą popełniła. Dziewczyna pochyliła się nad ukochanym i złożyła
na jego ustach delikatny pocałunek. W odpowiedzi, zauważyła jak na jego twarz
wstępuje uśmiech.
-Dzień dobry.- Damon lekko się przeciągnął i spojrzał na nią
z uczuciem.
-Przepraszam, że cię obudziłam. Nie mogłam się powstrzymać.
-Nie szkodzi, wybaczam ci. To w końcu nie twoja wina, że tak
działam na kobiety.- Posłał jest szelmowski uśmieszek, a w odpowiedzi dostał jej
pięścią w nagi tors.
-Auu... Za co to?
-Już ty dobrze wiesz za co.
-Uważasz, że narozrabiałem? Przepraszam bardzo, ale chyba w
obliczu ostatnich zdarzeń to tobie należy się porządne lanie.- Elena spojrzała
na niego z niedowierzaniem, ale zaraz potem na jej twarzy pojawiła się skrucha.
-W takim razie, skoro musisz czyń swoją powinność.- Damon
tylko uśmiechnął się chytrze, a zaraz potem zaczął ją całować.
~*~
Klaus chodził w tę i z powrotem po pokoju. Ostatnio nic mu
nie wychodziło i miał niejasne przeczucie, że najgorsze jeszcze przed nim.
Teraz musiał działać szybko. Nie było już czasu na zastanawianie się i
planowanie. Katherine i tak dostała w gratisie zbyt dużo wolnego, a w tym
czasie mogła znaleźć jakiś sojuszników, którym zależało na jego śmierci, a
takich na całym świecie na pewno nie brakowało. Przez ponad 1000 lat zalazł nie
jednemu za skórę, ale do tej pory był pewien, że nic mu nie zagraża ze strony
tych bezbronnych i żałosnych istot od których był znacznie silniejszy. Kto by
pomyślał, że na jego drodze stanie chytra i przebiegła żmija i z każdym kolejnym
dniem będzie coraz bardziej utwierdzać się w przekonaniu, że jej zwycięstwo
jest już bliskie. Niestety chyba niedługo będzie zmuszona pogodzić się z
rozczarowaniem.
Klaus zadowolony z siebie, podszedł do biurka i chwycił w dłoń
telefon komórkowy. Szybko wybrał numer i przyłożył słuchawkę do ucha. Od razu
po drugiej stronie odezwał się męski głos.
-Słucham?
-Przyprowadź mi tu Isleen.- Nie trzeba było nic więcej mówić.
Hybryda rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź. Sługusy zawsze robiły
wszystko co kazał. Po pięciu minutach w drzwiach stanęła czarnowłosa czarownica
i uśmiechnęła się lekko w jego stronę.
-Zaczynamy zabawę kochanie.
~*~
Po prawie dwugodzinnym spóźnieniu, Elena wreszcie dotarła do szkoły. Nie miała ochoty ruszać się dziś z domu, ale niestety czekało ją ważne zaliczenie z angielskiego i nie mogła go przegapić. Zbliżał się koniec roku, a co za tym idzie wystawianie ocen i ten cały cyrk. Mimo wszystko nie mogła się skupić, bo cały czas odkąd opuściła sypialnie Damona męczyły ją wyrzuty sumienia. Próbowała uzmysłowić sobie dlaczego tak zachowywała się wobec Alarica i Jenny, a co gorsza Salvatora, chociaż z nim na szczęście udało jej się już pogodzić. To był kolejny powód dla którego w ogóle dziś wstała. W szkole był Ric, a wiedziała, że nie może odwlekać momentu, kiedy będzie musiała go przeprosić. Tak na prawdę nawet nie chciała. Nie potrafiła tak po prostu żyć sobie dalej ze świadomością, że powiedziała coś takiego. Ostrożnie weszła do klasy. Była przerwa, więc na razie nie roiło się w niej od ogłupiałych nastolatków. Ric siedział przy biurku poprawiając jakieś kartkówki.
-Ekhem...- Elena odchrząknęła i czekała na reakcje ze strony nauczyciela.- Nie przeszkadzam?- Alaric podniósł powoli głowę i spojrzał na nią zaciekawiony.
-Zależy o co chodzi.- Wstał, obszedł biurko i oparł się o nie krzyżując ręce na piersi. Spojrzenie jakim ją uraczył nie pozostawiało złudzeń. Nie był zbyt przyjaźnie nastawiony, ale nie było się co dziwić. Trochę mu w końcu nagadała.
-Ja... Chciała bym cię przeprosić.
-Przeprosić?- Alaric popatrzył na nią z niedowierzaniem.
-No tak. Bo widzisz, ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Przepraszam, że się tak zachowałam. Jestem po prostu idiotką.- Zobaczyła jak na jego twarz wstępuje uśmiech.
-Przeprosiny przyjęte. Czekałem tylko, aż to powiesz. W sumie nie byłem na ciebie aż taki zły.- Elena odetchnęła z ulgą, a po chwili podeszła do niego z wyciągniętymi rękami.
-Przepraszam. Już będę grzeczna.- Alaric przytulił ją i poklepał lekko po plecach, ale w tej chwili rozległ się dzwonek i uczniowie zaczęli się schodzić do klasy.
-Do zobaczenie później.- Dziewczyna wyszła z pomieszczenia i ruszyła mozolnie w stronę klasy, gdzie miała mieć za chwilę geografie. Nie spieszyła się zbytnio, bo wiedziała, że i tak jest już spóźniona. Minęła kolejny zakręt i zamyśliła się o tym jak przeprosić Jenne, ale wyrosła przed nią jakaś kobieca postać.
-Caroline.
-Cześć kochanie. Myślałam, że już nie zdążę i będę musiała wyrywać cię z lekcji, ale jak widać szczęście mi dziś sprzyja.
-Co? O co chodzi Care?
-Jesteś potrzebna Klausowi.
~*~
-Elena jak miło, że uraczyłaś nas dziś swoją obecnością.- Caroline zrzuciła brunetkę na ziemie tuż pod nogi hybrydy.- Nie tak ostro Caroline. Przecież nie chcemy, żeby nasz sobowtór się uszkodził.- Elena zobaczyła jak blondynka posyła mu przepraszające i pełne uwielbienie spojrzenie, a zaraz potem odchodzi.
-Nic nie rozumiem. O co ci chodzi? Przecież miałeś mi dać spokój, a Elijah mówił, że się mną zajmie.
-Elijah jest chwilowo niedostępny, ale nie mów mi, że uwierzyłaś w to co powiedziałem. Serio? Jesteś aż tak bardzo naiwna? Myślisz, że skoro powiedziałem ci, że dam ci spokój to tak będzie? No błagam...- Klaus mówił tak jakby zwracał się do dziecka, co zresztą nawet tak wyglądało, bo dalej leżała na ziemi i patrzył na nią z góry.- W jakim ty świecie żyjesz skarbie?- Popatrzył na nią z pożałowaniem.
-W takim razie możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?
-Ależ naturalnie moja droga.- Podszedł do sofy i rozsiadł się na niej wygodnie.- Zacznijmy od początku. Dawno, dawno temu pewna panna zwana Katerina mocno zalazła mi za skórę, kradnąc moją własność. Po niedługim czasie udało mi się ją odzyskać, ale pech chciał, że winowajczyni uciekła i tak graliśmy w kotka i myszkę przez pół wieku. Tylko, że myszka się zbuntowała i ponowiła próbę skradnięcia mojej własności. I tym razem jej się udało. Było to mniej więcej miesiąc temu, tylko,że tym razem szczęście mi nie dopisało i panna Petrova sprawiła mi trochę więcej kłopotu niż sądziłem.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-Właśnie do tego zmierzam.- Popatrzył na nią z politowaniem i dalej ciągnął swoją "bajkę".- No więc, sobowtóry mają pewną charakterystyczną cechę. Jeśli są przedstawicielami tego samego gatunku, bardzo prostym zaklęciem można je ze sobą połączyć. Mając władze nad jednym masz też władzę nad drugim. Wystarczy rozkazać. No i tu wkraczasz ty. Wnioskuję, że znasz już swoją rolę w tej historii?- Uśmiechnął się szyderczo.
-Czego chcesz od Katherine?
-Chcę, żeby oddała mi moją własność.
-Czyli?
-Pewną szkatułkę zawierającą cenną zawartość.
-Więc ja jestem potrzebna...?
-Serio? Dalej nie rozumiesz?- Przewróciła z niedowierzaniem oczami.- Myślałem, że jesteś bystrzejsza. Połącz was i rozkaże żeby przyjechała do Mystic Falls i oddała moją własność. Już rozumiesz?- Elena patrzyła na niego przerażona i nie mogła wydobyć z siebie słowa. Próbowała poukładać sobie to wszystko w głowie, ale nie potrafiła. Chciała, żeby to był tylko jakiś głupi sen. Wreszcie przełamała się bo męczyła ją jeszcze jedna niewiadoma.
-Powiedziałeś, że muszą być przedstawicielami tego samego gatunku.
-No właśnie. Trzeba chyba coś z tym zrobić prawda? Katherine nie może być z powrotem człowiekiem, ale ty...- Wstał i zaczął iść w jej stronę. Elena zaczęła się cofać coraz bardziej przerażona, aż z jej plecami wyrosła ściana.
-Klaus... Proszę cię. Nie rób tego... Błagam...- Hybryda kucnął przed nią i uśmiechnął się. Oczom Eleny ukazały się błyszczące kły które przekuły sobie skórę na nadgarstku. Elena poczuła w ustach metaliczny smak, gdy zmusił ją do wypicia krwi. Potem chwycił jej głowę w ręce i ostatni raz spojrzał jej w oczy.
-Wspominałem już, że sobowtór na którym zostanie wykonane zaklęcie zginie kiedy będzie po wszystkim?- W oczach Eleny błysnęło jeszcze przerażenie, a potem Klaus skręcił jej kark.
_______________________________________
Witajcie!!
Rozdział dodaje z dwudniowym opóźnieniem, ale cały weekend miałam zajęty. W sobotę siostra miała zawody, a po południu przyjaciółka urodziny, a w niedzielę byłam u rodziny, więc nie miałam kiedy dodać nn. Ale teraz już jestem.
W tym rozdziale no cóż... Deleny nie ma zbyt wiele, ale opowiadanie nie może się skupiać tylko na tym. Postawiłam dziś na Klausa, który wreszcie wprowadził w życie swój plan. Skoro już do tego doszło to muszę Was z przykrością uprzedzić, że w tym blogu nie zostało już mi zbyt wiele do powiedzenia. Kiedy rozwiąże się sytuacja z Klausem, obawiam się, że wszystko będzie zmierzało ku końcowi. Prawdopodobnie nie długo zakończę tą historię. Jeszcze nie wiem dokładnie ile mi zostało, bo wszystko wymyślam na bieżąco. To jest głównie powód dla którego chcę to zakończyć. Nie mam pomysłów na dalszy ciąg i szczerze mówiąc trochę cienko z komentarzami, które by mnie motywowały. Z drugiej strony jest jeszcze blog o Klaroline, który mnie wciągnął i po prostu trochę sobie nie radze z oboma historiami na raz, bo wszystko mi się plącze.
Póki co jeszcze się nie żegnam. Pozostało jeszcze trochę do opowiedzenia i będę dalej kontynuować, to co zaczęłam, bo nie lubię zostawiać niedokończonych spraw.
Jeśli ktoś ma jakiś pomysł, który mógłby mi pomóc w zakończeniu, to chętnie Was wysłucham :D
Nowy rozdział jak zwykle za dwa tygodnie w sobotę. :D
Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia ~ Annabelle