Cisza stawała się nie do zniesienia. Elena czuła, że już dłużej tego nie wytrzyma, patrzyła tylko w skupioną twarz Damona. W jego oczach malowała się wściekłość, strach, żal, miłość. Te wszystkie uczucia na raz sprawiały, że czuła się przytłoczona, ale mimo to czekała na jego słowa. Po przyjemnych chwilach przyszedł czas na rozmowę. Wiedziała od początku, że nie będzie to łatwe. Opowiedziała mu wszystko, bo miała nadzieję, że pomoże jej zrozumieć o co chodzi Klausowi. Gdy już miała zamiar wstać, Damon odezwał się, ale jego głos brzmiał inaczej.
-Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.- Elena słyszała te słowa już tyle razy, ale połączone z brzmieniem jego głosu i przepełnionym miłością spojrzeniem, dały niesamowity efekt. Poczuła się kochana bardziej niż kiedykolwiek. Podeszła do niego i usiadła na jego kolanach.
-Wiem Damon. Kocham cię.- Objęła go i złączyła ich usta w pocałunku. Chciała, żeby ten moment trwał wiecznie. Ku jej zdziwieniu to Damon oderwał się od niej pierwszy. Popatrzyła na niego zdziwiona, ale on tylko objął ją mocniej.
-Wyjedźmy.- W jego głosie dało się słyszeć desperację.
-Słucham? Damon rozmawialiśmy już o tym.- Wstała i zaczęła chodzić po pokoju.- Przecież wiesz, że mam tu rodzinę, znajomych. Nie mogę tak po prostu uciec.
-Cholera! Eleno! Naprawdę jesteś, aż taką idiotką? Czy ty chociaż raz mogłabyś pomyśleć o sobie, a nie innych? To ciebie ściga ten psychopata! Pogrywa tylko z nami. Myślisz, że jeśli cię puścił to da ci spokój?!
-Idiotka? Tobie wcale nie zależy na moich bliskich!- Elena całą swoją gorycz przelewała na Damona. Nie zastanawiała się co mówi.- Martwisz się tylko o to czy tobie będzie dobrze. Boisz się, że Klaus zabierze twoją ulubioną zabawkę! Nie martw się. Na pewno znajdziesz sobie kilka nowych! Żadną nie pogardzisz. Szybko zapomnisz!- Spojrzała wściekle na Damona. Dopiero teraz uderzył ją sens swoich słów. Patrzyła na grymas bólu malujący się na twarzy Damona. Nigdy czegoś takiego u niego nie widziała, a co gorsze to ona była za to odpowiedzialna. Wiedziała, że poniesie za to konsekwencje.- Damon...Ja...- Nie miała pojęcia co zrobić. Słowa nie chciały jej przejść przez gardło, a w oczach pojawiły się łzy.
-Nic nie mów. Wiem już wystarczająco dużo.- Elena wyciągnęła rękę w jego stronę, ale wampira już nie było. Jak mogła coś takiego powiedzieć? Nie poznawała siebie samej. Zrezygnowana usiadła na kanapie, kryjąc twarz w dłoniach.
~*~
-Mam nadzieję, że masz dla mnie dobre wieści.- Klaus jak zwykle pojawił się znikąd, tuż przy Isleen. Nie cierpiała kiedy tak się skradał, ale nie narzekała. W końcu już wiele razy uratował jej życie. Już dawno temu postanowiła, że będzie w stosunku do niego lojalna, a on sam na szczęście nie chciał się jej pozbyć. Zawdzięczała to swoim umiejętnością magicznym, które szlifowała przez całe swoje życie.
-Powiedz mi czy ja cię kiedyś zawiodłam?
-Masz szczęście, że nie, bo inaczej nie rozmawiałabyś teraz za mną.- Isleen wiedziała, że Klaus na swój sposób darzył ją sympatią, ale wolała nie narażać mu się. Zwłaszcza, że musiała mieć też na uwadze swoje dziecko. Opiekuńczo dotknęła brzucha, a na jej twarzy otoczonej czarnymi lokami pojawił się uśmiech. Klaus najwyraźniej zauważył ten gest, bo uspokoił się. Dzięki temu dziecku Isleen miała nad nim przewagę. Maleństwo sprawiało, że Klaus stawał się inny. Gdy sześć miesięcy temu dołączyła do niego, nie wiedziała, że jest w ciąży. To właśnie Klaus to odkrył. Usłyszał bicie małego serca. Z początku bała się, co zrobi, ale nie przeszkadzało mu to. Poczuł się odpowiedzialny za jej dziecko. Isleen nie mogła uwierzyć, że ten wampir był zdolny do czegoś takiego, ale najwyraźniej się myliła.Teraz troszczył się o nią i dbał, aby niczego jej nie brakowało. Czarownica wiedziała, że tak na prawdę Klaus jest po prostu bardzo samotny.- Jak mała?
-Przecież wiesz, że wszystko z nią w porządku. Słyszysz bicie jej serca. Wracając do sprawy. Zaklęcie się udało. Elena już zaczyna rozrabiać. Póki co zraziła do siebie chłopaka.
-Dobrze. Ten Salvatore mnie wkurza. Mów dalej.
-W ciągu tygodnia skłóci się, ze wszystkimi bliskimi. O to ci chodziło prawda? Chcesz żeby została sama, bardziej narażona na ciosy?
-Dokładnie o to.- Chwilami Isleen było nawet żal tej młodej dziewczyny. Wiedziała, że jeśli Klaus coś od niej chciał to nie wróżyło to niczego dobrego, ale wolała się nad tym nie zastanawiać. Dla niej najważniejsza była mała, a Pierwotny był w stanie zapewnić im bezpieczeństwo.
-Co zrobisz gdy już ją złamiesz?
-Wtedy ty wkroczysz do akcji.- Uśmiechnął się do niej.
-Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę Klaus, ale to może potrwać nawet kilka tygodni. Jestem w szóstym miesiącu ciąży. Zostało mi już niewiele, a nie chcę narażać małej. Za dwa miesiące nie będę już uprawiać magii. To zbyt niebezpieczne.
-Nie martw się. Tobie i dziecku nic się nie stanie. Na razie wszystko jest w porządku. Wystarczy, że będziesz o siebie dbała,a ja zajmę się wszystkim innym. W razie, gdybyśmy nie wyrobili się przez te dwa miesiące, coś wymyślę, nie zaprzątaj sobie tym głowy. Póki co, skoro już się rozpakowałaś, mogłabyś iść na jakieś zakupy z jedną z moich hybryd. Trzeba urządzić pokój.
-Niklausie Mikaelson, nie poznaję cię.
-Isleen. Nie przeginaj. Uważaj, bo zmienię zdanie.
~*~
Rytmiczne stukanie rosło w głowie Damona. Z początku nie obchodziło go co to za dźwięk, ale chwilę później stał się nie do zniesienia. Ktoś dobijał się do drzwi. Damon zignorował to i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.
-Damon! Otwórz. Wiem, że tam jesteś.- Wampir uśmiechnął się w duchu. Przyszedł wybawca Alaric.- Damon!!!- Krzyki i pukanie nagle ucichły. Pewnie Rick się poddał. No tak. Typowe. Jeśli taka marna istota jak on nie mogła czegoś dostać to odpuszczała. Elena też odpuściła.Nie mogła być wolna, więc go zostawiła. Właśnie taka była. Damon przestał o niej myśleć, bo usłyszał hałas.
-Cholera. Tylne drzwi.- Już miał wstać, gdy w pokoju pojawił się Rick.
-Damon. Czy ty w ogóle....- Przerwał widząc co się działo w salonie. Wszystko było poprzewracane, telewizor chodził głośno na jakimś muzycznym kanale, a na kanapach i podłodze leżały zakrwawione ciała kobiet w różnym wieku. Damon zrzucił ze swoich kolan młodą blondynkę i otarł ręką usta.
-Co ty tu do cholery robisz Damon? Odbiło ci?- Alaric po kolei sprawdzał puls ofiar.
-Jak to Elena pięknie ujęła, bawię się moimi zabaweczkami.- Nauczyciel popatrzył na niego przerażony.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę co robisz?
-Jem. W końcu jestem wampirem. Już nigdy więcej żadna Katherine, albo Elena, albo inna suka nie będzie mną pomiatać.
-Damon opanuj się. Później będziesz tego żałował. Kochasz Elenę, a ona kocha ciebie. Dlaczego chcesz to zepsuć?- Damon wziął ze stołu butelkę z koniakiem i wypił zawartość, a gdy skończył utkwił w nim spojrzenie swoich błękitnych oczu.
-Gówno mnie to obchodzi co kto sobie o mnie pomyśli. Odpieprz się ode mnie raz na zawsze. Wszyscy się ode mnie odpieprzcie.- Damon odwrócił się na pięcie i ruszył w głąb domu, zostawiając osłupionego Alarica samego w pokoju.
__________________________________________
Znów po dwóch tygodniach dodaje nn :D
Rozdział może trochę krótki, ale mam nadzieję, że nie najgorszy.
Jak zaczynałam dziś pisać to nie miałam pojęcia co się wydarzy. Dopiero w trakcie pisania wpadła mi do głowy Isleen, a jej dziecko. No coż... Postanowiłam trochę ocieplić wizerunek Klausa, chociaż i tak wiem, że jego nie da się nie lubi. :3
Trochę słabo z komentowaniem. Proszę Was piszcie swoje opinie, bo to naprawdę motywuje.
Nie mogę Wam powiedzieć na pewno czy nn będzie za tydzień. Wszystko zależy od moich chęci i czasu. No i oczywiście od zapału, co się wiąże z ilością komentarzy :D
Zapraszam na mojego drugiego bloga ---> KLIK
Pozdrawiam ~ Annabelle