sobota, 5 października 2013

Rozdział XXIX

-Caroline?! Co ty tu robisz?- Elena nie mogła uwierzyć w to co widziała.
-Elena!- Blondynka podbiegła i złapała ją w ramiona.- Nic ci nie jest?- Zaczęła ją uważnie oglądać.
-Nie. Nic. Ale...
-A więc miał rację. Powiedział, że cię porwali. Mówił prawdę.
-Zaraz. Kto mówił prawdę? O co chodzi?- Nic do siebie nie pasowało. Elena nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśleć.
-Nie ważne Eleno. Musimy się stąd zmywać, bo z tego co wiem twoja "opiekunka" niedługo tu będzie. 
- Caroline skąd ty to wszystko wiesz? Jak to możliwe, że mnie znalazłaś?- Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku. Odwróciła się i złapała ją za ramiona.
-Eleno! To nie jest teraz ważne. Po prostu chodź ze mną. O nic nie pytaj.- Elena zamilkła i podążyła za swoją przyjaciółką. Mijały kolejne pomieszczenia, a sobowtóra coraz bardziej nurtowało pytania jak Caroline się tu dostała? Przecież wszystkie drzwi były zamknięte. Sama sprawdziła to chyba ze sto razy. Mimo to wolała się nie odzywać. Caroline jej pomagała, a to było najważniejsze. Fakt, że wiedziała gdzie jest był dziwny tak samo jak jej zachowanie. Elena była pewna, że prędzej czy później wyciągnie od przyjaciółki co się dzieje. 
-Nie myśl sobie, że to, że cię ratuję oznacza, że nie jestem na ciebie zła. Jestem i to bardzo. Na ciebie i na Bonnie, bo żadna z was mi nic nie powiedziała o tym co się dzieje. To mają być przyjaciółki? 
-Zaraz... o co chodzi Caroline?
-Nie zgrywaj idiotki Eleno. Dobrze wiesz o co chodzi.- Caroline zatrzymała się przed oknem wychodzącym na rozległy las. Było otwarte. Dziewczyna wspięła się na parapet i skoczyła. Elenie serce stanęło w gardle. Były na drugim piętrze, a jej przyjaciółka tak po prostu wyskoczyła sobie z okna. Jak gdyby nigdy nic. Podbiegła do okna i wychyliła się. Caroline stała na dole z zniecierpliwioną miną. 
-No co tak stoisz? Skacz.
-Że co? Postradałaś zmysły Caroline? Przecież to nie możliwie. Dlaczego do cholery wyskoczyłaś z okna i nic ci się nie stało?- Elena zamilkła. Dopiero teraz doszedł do niej sens tych słów. Tylko trzy istoty mogły przeżyć coś takiego. Wiedźmy, wilkołaki i...- Ty...
-Brawo. Zgadłaś. Oczekujesz na oklaski? Niestety ich nie będzie, bo powinnaś się szybciej domyślić. W końcu twój chłopak też jest wampirem.- Damon. Czy to możliwe, żeby on... Nie. Nie mógłby tego zrobić. Z drugiej jednak strony. Elena zganiła się w myślach. Nie mogła wyciągać pochopnych wniosków. 
-Ja nic nie rozumiem. Jeszcze przed chwilą byłaś taka miła.
-Już mi przeszło. Skaczesz czy nie? Nie będę tu stała wieczność.- Elena zawahała się. Była pewna, że Caroline ją złapie. W końcu była wampirem. No właśnie. Tylko czy to jej nie zmieniło? Nie zachowywała się już jak dawna Caroline. A może... Jej rozmyślania zostały gwałtownie przerwane, gdy czyjeś ręce chwyciły ją w pasie i pociągnęły ze sobą. Chwilę później już mknęła w wampirzym tempie trzymana w mocnym uścisku Caroline. Obraz zlewał się w jedną całość. Elena poczuła, że robi jej się niedobrze. Przymknęła oczy.

              

                           *
-Damon błagam cię. powiedziałeś, że musisz coś załatwić, ale nie sądziłem, że będzie to trwało tyle godzin.- Alaric spędził w pensjonacie Salvatorów cały poranek i powoli zaczynało go irytować zachowanie kumpla. Podszedł do barku i nalał sobie szklankę Jacka Danielsa. Po południu miał się spotkać z Jenną, żeby omówić sprawy przeprowadzki, ale chyba będzie musiał to przełożyć. Z Damonem nigdy nie było łatwo. Alaric wiedział to od początku ich znajomości, ale mimo to cieszył się, że może mieć takiego przyjaciela. Nawet jeśli jest wampirem. 
-Sorry stary.- Damon pojawił się w pokoju.
-Gdzieś ty był? Mówiłeś, że zaraz wrócisz.
-No cóż. Sprawy się trochę skomplikowały. Musiałem odwiedzić naszą uroczą wiedźmę, ale nie było jej w domu, więc pojechałem do Caroline. 

               
                       
                            *
-Gdzie my jesteśmy?
-Dowiesz się w swoim czasie. Teraz siadaj.- Znajdowały się w jakimś opuszczonym domu. Droga jaką pokonały, nie była długa, ale w wampirzym tempie wszystko było inaczej. Zapewne pokonały kilka kilometrów. Młoda wampirzyca wyszła do sąsiedniego pomieszczenia. Elena usłyszała urywki rozmowy. Zapewne rozmawiała przez telefon. Po chwili wróciła.
-Caroline? Skąd wiedziałaś gdzie mnie szukać?
-Czy to ważne? Powinnaś być mi wdzięczna, że cię uratowałam, a nie co chwile narzekać.- Co się stało z Caroline? Może to skutki przemiany? Damon nigdy jej nie mówił, że nowo narodzone wampiry, takie są. Tak bardzo się zmieniają.
-Czy ty nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?
-No właśnie. I to jest problem. Kochana Elena, która zbawia świat. Zajmij się sobą, a ode mnie się odczep.- Caroline podbiegła do niej i obnażyła kły.- Zrozumiałaś?
-Ja... Tak. Wszystko jest jasne.
-Wspaniale. To teraz poczekamy chwilkę na niego. Zaraz powinien tu być.- Elena mogła się tylko domyślać o kogo chodzi. Wolałaby, żeby mówiła o Damonie, a nie o Elijah, ale oznaczało by to, że to właśnie jej ukochany, zrobił to jej przyjaciółce. Teraz już sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.

                  

                         *
-Żartujesz sobie ze mnie? Po co tam jechałeś? Wystarczającą krzywdę już jej wyrządziłeś.
-Ric to nie tak. Ja po prostu...- Jego słowa rozpłynęły się, przez dźwięk telefonu. Damon złapał smartfona i szybko odebrał. Alaric przyglądał się temu ze zdziwieniem. Coraz bardziej dziwiło go zachowanie wampira.
-Już jest?[...] Dobrze. Nie pozwól jej uciec.[...] Nie proszę cię o wiele. [...] Dobra. Zaraz będę. Poczekajcie chwilę.- Damon rozłączył się i spojrzał w stronę Alarica.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Kto dzwonił?
-Nie ważne. Muszę coś załatwić.
-Już to raz słyszałem. Czekałem jak głupi, a potem dowiedziałem się, że zamieniłeś niczemu niewinną dziewczynę w wampira. Jadę z tobą.
-Nigdzie nie jedziesz. Miałeś się spotkać z Jenną. W czasie kiedy mnie nie będzie możesz to zrobić, a jak wrócę to wszystko ci wytłumaczę.
-Damon przestań się zgrywać. Nie wkurzaj mnie.
-Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?!
-Tak, bo jeśli nie wiesz jesteś wampirem i już skrzywdziłeś jedną osobę. Nie pozwolę, żeby to się stało jeszcze innym.
-Słucham?! Ty chyba żartujesz? Przynajmniej wiem już co o mnie myślisz.- Damon był wściekły.
-Hej spokojnie. Nie to miałem na myśli. Przepraszam stary. Po prostu się o ciebie martwię. Idź już. Spotkamy się później.

                      
                       *
Siedziała tak już jakiś czas przyglądając się Caroline, która co chwilę nerwowo zaglądała w ekran telefonu. Po wcześniejszym szczęściu, teraz przyszedł czas na wątpliwości i strach. Chociaż Elena nie chciała się sama przed sobą do tego przyznać, czuła, że coś się wydarzy. No i była jeszcze Caroline. Elena nigdy nie martwiła się o przyjaciółkę tak bardzo jak dzisiaj. Niewyobrażalnie się zmieniła. I to jak się zachowywała. Na początku była miła, cieszyła się, że ją znalazła, a już chwilę później wściekała się i krzyczała. To nie było normalne, nawet jak na Caroline. Jej zamyślenie nie trwało długo, bo chwilę później wampirzyca poderwała się na równe nogi i patrzyła wyczekująco w drzwi. Po chwili stanął w nich mężczyzna.
-Caroline, kochanie. Widzę, że dobrze wykonałaś swoje zadanie. Jestem z ciebie dumny.- Caroline podbiegła do niego i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Elenę zatkało. Widziała tego faceta po raz pierwszy w życiu. Był wysoki, dobrze zbudowany. Jego niebieskie oczy kontrastowały z jasną skórą, a włosy miały jasnobrązowy kolor. Uśmiechnął się, gdy blondynka się od niego oderwała.- Caroline, słonko może przedstawisz mi swoją przyjaciółkę.
-To Elena. Tak jak chciałeś cała i zdrowa. Zrobiłam dokładnie to co mówiłeś.
-Nie było żadnych komplikacji?
-Na szczęście nie. Trochę się stawiała, ale jakoś sobie z tym poradziłam.- Elena przyglądała się tej wymianie zdań w osłupieniu. Nie dość, że jej przyjaciółka całowała jakiegoś nieznajomego, to jeszcze wyrażała się o niej jakby jej tu nie było. Jakby była powietrzem.
-Przepraszam bardzo, że przerywam tą konwersację, ale ja tu jestem. Czy ktoś może mi powiedzieć o co chodzi?
-Naturalnie Eleno.- Mężczyzna podszedł do niej i stanął tuż przed nią.- Nazywam się Klaus. Klaus Mikaelson.

                       
________________________________________
Nareszcie rozdział na, który tak długo czekałam, żeby móc go napisać. Wprowadziłam jedną z moich ulubionych postaci. Może po dzisiejszym rozdziale nie wszystko jest jeszcze jasne, ale w nn postaram się to wyjaśnić. Póki co jestem zadowolona z dzisiejszego rozdziału. A jak wy go oceniacie?
Już nowy sezon TVD. Jak Wam się podobał pierwszy odcinek? Jak dla mnie może być :D
Następny rozdział za tydzień.
Komentujcie i polecajcie bloga. ~ Annabelle

9 komentarzy :

  1. Podoba mi się ! <3
    Liczę również na komcie z Twojej strony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem na tak :) Z początku myślałam że to Damon kazał Caroline przyprowadzić Elenę no i że to on ją przemienił ale później pomyślałam że to Klaus i mam mętlik w głowie . Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie następny 30 rozdział :)
    Liczę na twój szczery komentarz :)
    mysticfallskrainamarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny. Elena zdziwiona widokiem Caroline całującego się z Klausem. Ciekawe po co im Elena.
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział przyjemnie się czytało :)
    Nowy odcinek TVD - tak, tyle czekania :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje zgłoszenie zostało przyjęte,
    Wyczekuj swojego szablonu pod najnowszą notką Enchanted,
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebisty rozdział, ale ty już o tym wiesz, prawda? ;)) z niecierpliwością wyczekuję kolejnego xD
    Pozdrawiam diem.carpe

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Twoje opowiadanie i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! :D Wiedziałam, że Damon by nie przemienił Caro, dobrze zgadłam, że był to Klaus. Ach, będzie gorąco!! Ciekawe co teraz zrobi z Elena :P
    Pozdrawiam i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. przepraszam, że nie zawsze komentuję, ale, brak czasu ;( czytam!!! a tymczasem:
    "- Cicho – Damon starał się ją uspokoić, ale jego prośba nic nie dała.

    - Ja się tak strasznie boję, Damon! Moja zazdrość mnie zabija… Pomóż mi, błagam…

    Wampir spojrzał na siostrę. Chyba po raz pierwszy w życiu wahał się tak długo. Czy mógł odbierać małej, najprawdopodobniej chorej i nie myślącej jasno Bonnie spokojne życie po śmierci? Z drugiej strony: czy mógł odmówić jej pomocy, o którą prosiła? Anna tylko popatrzyła na niego z lękiem w czarnych oczach. Była zdezorientowana, tak jak on.

    Jeszcze przed chwilą bawili się w superbohaterów, teraz nie umieli pomóc nastoletniej dziewczynie."
    Oto próbka nn ;) zapraszam!!!!!!!
    http://tvdopowiadanie.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń